Dawno, dawno temu pisarze i czytelnicy pokochali motyw nietypowej grupy, związanej ze sobą na czas przeprowadzenia misji. Podejrzanie często jest to gburowaty wojownik, któremu ktoś wmusza wyjątkowego dzieciaka… brzmi znajomo? Sami już powinniście wiedzieć podobieństwem do jakich tytułów reklamuje się książka Bogobójczyni Hannah Kaner.
Bogobójczyni rozgrywa się w świecie pełnym różnorodnych bóstw, które pojawiają się i czerpią swoją moc z wiary ludzi. Król wyzwał jednak bogów na wojnę, a następnie zakazał wszelkich form kultu. W takiej rzeczywistości muszą się odnaleźć bohaterowie książki – tytułowa wojowniczka Kissen, były rycerz Elogast oraz mała szlachcianka Inara ze swoim bożkiem niewinnych kłamstewek. Każde z nich ma z bogami własne porachunki i zdawałoby się, że to jedyny łączący ich element.
Wspomnę jeszcze, że jest to pierwszy tom trylogii Upadli bogowie. Stosunkowo długo poznajemy więc bohaterów, krążąc wśród retrospekcji czy wewnętrznych monologów. Właściwa część zaczyna się w momencie, kiedy cała czwórka dołącza do pielgrzymów podróżujących do upadłego miasta bogów.
Zobacz również: Przyczajona groza – recenzja książki. Czytanie z gęsią skórką
Zaczynając książkę, wiedziałam, że porywam się na trylogię. Zaskoczyło mnie jednak rozłożenie akcji wewnątrz samej Bogobójczyni, bo trudno jest mi nawet je podsumować. Rozdziały pisane są zawsze z perspektywy jednego z czwórki bohaterów, co na początku sprowadza się do skakania od miasta do miasta bez jakiejś wewnętrznej logiki. Skonstruowany w ten sposób wstęp staje się nie co przydługi i przypada na niego kilka, jak nie kilkanaście rozdziałów. Niby nie jakoś przesadnie obszernych, ale jednak chciałoby się ruszyć dalej.
Dzielona perspektywa natomiast świetnie sprawdza się w późniejszych rozdziałach. Zagęszczająca się akcja dużo zyskuje na pokazaniu jej z kilku stron. Czwórka postaci jest dość zróżnicowana charakternie, a na dodatek mają inne podejścia do kultu bogów, a to co i raz wypływa na karty książki. Fabuła toczy się dynamiczniej, a pokazane obustronnie relacje nie wypadają powierzchownie. Tutaj szczególny nacisk warto położyć na rozdziały Skediego, bożka powiązanego z Inarą. Rozdziałów tego bohatera nie ma dużo, ale wyczuwam tutaj solidny fundament pod drugą część.
Zobacz również: Najlepsze książki 2023 roku
No właśnie, pod drugą część. Nadszedł czas na mój największy zarzut – odnoszę wrażenie, że cała historia została podzielona nierówno. Bogobójczyni co prawda nie urywa się w połowie, ale jest w nim trudno uchwytny zgrzyt. Losy jednego bohatera nagle szybko uproszczono, drugiego natomiast naplątano na zapas. Zapowiada się na przerzucenie ciężaru fabuły na innego bohatera. Do czego się to wszystko sprowadza? W moim przypadku do niedosytu. Zabrakło mi trochę bardziej wyrównanego podejścia do różnorodnych bohaterów.
Co tu dużo mówić, polubiłam wszystkich. Tarć między postaciami jest co nie miara, wszyscy są charakterni, charyzmatyczni oraz pełni życia. Jedno rzuci siarczystym przekleństwem, drugie subtelnie podrzuci kłamstewko, trzecie zaśpiewa. Czyta się więc stosunkowo lekko, z zaciekawieniem. A jak ktoś lubi zasiadać w loży szyderców, to można sobie odhaczyć ciche echa Wiedźmina, mniej lub bardziej widocznych, choć w tonie zupełnie innych.
Zobacz również: Ciężar skóry – recenzja książki. Moja ulubiona książka tego roku!
Chętnie poczytam więcej i mam nadzieję, że doczekam się rozwoju więcej niż jednej postaci. Pierwszy tom trylogii wyraźnie stanowi fundament pod większy konflikt, a mnie podobają się złożone w nim obietnice. Po lekturze zostaję z lekkim niedosytem, powoli szykując już miejsce na półkach.
Obrazek główny: Okładka książki, Wydawnictwo Jaguar.
Powyższy tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Jaguar. Dziękujemy!
Autor: Hannah Kaner
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawca: Jaguar
Premiera: 10 stycznia 2024
Oprawa: miękka
Stron: 368