Echo – recenzja serialu. Marvel, You did it again…

Dziś na Disney+ trafiła najnowsza solowa produkcja superhero. Opowieść skupiająca się na bohaterce, którą poznaliśmy wcześniej w serialu Hawkeye wydawała się być świeżym podejściem studia do tego gatunku. Zapowiadana jako brutalna i klimatyczna historia finalnie ukazuje jednak wszystkie bolączki marvelowskich seriali. I choć pokazuje, że twórcy wyciągają wnioski i potrafią zmienić tok myślenia i tworzenia produkcji, to jednak ich wysiłki przypominają kotłowanie się z własnymi złymi nawykami. 

Główna bohaterka po akcie zemsty jakiego dokonała na swoim mocodawcy i opiekunie, Wilsonie Fisku, ucieka z Nowego Jorku. Wraca następnie na stare śmieci, do miejsca, w którym się wychowała. Po co? To w zasadzie nie zostało ani powiedziane ani poprowadzone tak abyśmy mogli się zorientować. Biorąc pod uwagę jej traumatyczne przeżycie z dzieciństwa, która pokazano nam w pierwszym epizodzie, Echo stara się nie nawiązywać kontaktu z osobami ze swojej przeszłości. A przynajmniej z tymi najbliższymi. Zamiast tego rozprawia się z lokalnymi pracownikami Fiska. Szybko jednak Król Zbrodni, który okazuje się być żywy i w pełni sił (SZOK), odnajduje ją i… A, co Wam będę zdradzał. Ten przedziwny finał ich historii zobaczcie sami. Jednak uprzedzam lojalnie – uzbrójcie się w dużą dawkę tolerancji na głupotę.

Jeśli nastawialiście się na naprawdę mocną historię z ciekawą bohaterką, dobrą genezą i solidną dawką brutalnej akcji to niestety zdecydowanie się przejedziecie. Jeżeli jednak podobnie jak ja przeczuwaliście co Was czeka, a Echo odpaliliście jedynie licząc na kilka epizodów „Diabła z Hell’s Kitchen” to… również nie odczujecie pełnej satysfakcji. Choć niewidomy heros ma swój genialny występ, to pojawia się on szybko, na krótko, i nie ma żadnego wpływu na bieg wydarzeń. A jego ścieżka, która przecina się z misją głównej bohaterki wcale nie zapowiada, że ta para wkrótce może mieć jakiś wspólny arc.

Zobacz również: Najlepsze seriale 2023 roku

Na mocne i dobrze zrealizowane pojedynki starałem się nie nakręcać. Niestety z tego co widzę, w serialach MCU sceny akcji pod kątem jakości bardzo często leżą i kwiczą. W Echo nie było krzty zaskoczenia. Walk i akcji jest jak na lekarstwo, nie widzę tu jakiegoś starannego przygotowania, czy dbałości o dynamikę. Do tego wplecione są z niezrozumiałego powodu jakieś nadprzyrodzone elementy, o których szerzej za chwilę. Finałowe starcie to natomiast, krótko mówiąc, jakiś kiepski żart. Jawny dowód, że twórcy nie mieli albo bladego pojęcia jak z tego wybrnąć, albo po prostu machnęli ręką i postanowili szybko zakończyć temat. Jedyny przebłysk nadziei widziałem podczas starcia Daredevila i Echo, ale niestety na całokształt praktycznie ten krótki moment nie ma wpływu.

Echo
fot: kadr z serialu

Przyznam, że to, co faktycznie wyszło w tym serialu to zdecydowane skupienie się tylko i wyłącznie na głównej postaci i jej genezie. Bez niepotrzebnych odskoczni i bez pobocznych postaci kradnących show. Jest to pełnoprawna solowa opowieść. Podobało mi się również, że w dogłębny i emocjonalny sposób twórcy zobrazowali relację pomiędzy Echo i Fiskiem, będącym jej przybranym wujkiem. Dziewczyna od najmłodszych lat jest przez niego objęta niemal rodzicielską opieką. I choć to niejasne, dlaczego Kingpin tak się odnalazł w roli drugiego tatusia, to wypada to naprawdę przyzwoicie i wiarygodnie. Pokazuje drugą stronę tego wielkiego pod każdym względem bohatera.

Sama fabuła jednak, wyłączając retrospekcje, pozwalające na zanurzenie się w przeszłości Echo, stanowi największy problem serialu. A może nawet nie fabuła, a jej brak. Historia jest absolutnie pusta i nieciekawa, dodatkowo nie ma w niej żadnego ciągu przyczynowo-skutkowego. Motywacje głównej bohaterki nie są w pełni skonkretyzowane. Natomiast finał pozostawia nas praktycznie w tym samym miejscu, z którego wyszła cała opowieść. Równie dobrze można by pokazać same flashbacki, ponieważ cała reszta praktycznie nie ma znaczenia dla całości uniwersum, czy samej przyszłości protagonistki.

Zobacz również: Bogobójczyni – przedpremierowa recenzja książki. The Last of Wiedźmin

Totalnie nietrafionym w moim odczuciu manewrem jest przeniesienie całości akcji z Nowego Jorku do Tamahy. Bo choć miało to sens i fabularne podstawy, to sam teren jest niesamowicie nudny i smętny. Dosłownie nic się tu nie dzieje i nie ma przesłanek, że kiedyś się zadzieje. Nużąca mieścina dokłada swoją cegiełkę do szeregu elementów, które odrzucają widza. Z kolei wplecenie kultury rdzennych amerykanów do historii Echo miejsca akcji to całkowicie zmarnowany potencjał. Można było ją pokazać w dużo ciekawszy i śmielszy sposób.

Wilson fisk
fot: kadr z serialu „Echo”

A coś czego już totalnie nie rozumiem i nie zrozumiem, jest wrzucenie do tej opowieści wątków nadprzyrodzonych. Nie przypominam sobie, aby Echo w komiksach obdarzona była nadludzką siłą pochodzącą od jej indiańskich przodków. I o ile nie mam problemu z częściową zmianą i odejściem od oryginału, to jednak niech to na litość Boską będzie tworzone z sensem. Tutaj naprawdę powinien być utrzymany czysty realizm i typowa płaszczyzna opowieści w stylu street-level. Nie mitologiczne wątki i duchy przodków dający nadludzkie zdolności. Na co to komu? Kompletnie nie pasuje ani do historii, ani do tej konkretnej bohaterki. A zamiast edukować widza ośmiesza jedynie kulturę z której te motywy czerpie. Ostatnie sceny, w której Echo z pomocą swoich nowych zdolności rozprawia się z zagrożeniem to już praktycznie kropka nad „i” tego niesamowicie durnego zabiegu. A „mistyczna terapia gniewu”, jaką główna bohaterka funduje swojemu wrogowi wygląda jak kabaret najniższych lotów.

Zobacz również: Już mnie nie oszukasz – recenzja serialu. Dam się oszukać jeszcze raz!

Choć Marvel starał się wyciągnąć lekcję z własnych błędów i wyjść obronną ręką z trudnej pętli porażek w jakiej się znalazł, pokazał jedynie, że na obietnicach dobrej rozrywki temat się kończy. Echo to kolejna instrukcja i przykład tego, jak NIE powinno się tworzyć seriali. Z nową bohaterką otrzymaliśmy, jak to mówią same old shit. A cała ta nadzieja w tym, że MOŻE jeszcze kiedyś dostaniemy jakiś dobry serial MCU po raz kolejny umarła.


Źródło grafiki głównej: Disney+

Plusy

  • Krótki występ Daredevila, mimo, że był czystym fan-servicem
  • Skupienie się w pełni na historii głównej bohaterki i jej relacji z Fiskiem

Ocena

3 / 10

Minusy

  • Całkowicie niezrozumiale wrzucone wątki nadprzyrodzone, które w ogóle nie pasują do reszty
  • Całkowicie nudne i nużące miejsce akcji
  • Pusta fabuła, niewiele wnosząca do przyszłości bohaterki
Czarek Szyma

#geek z krwii i kości. Miłośnik filmów, seriali i komiksów. Odwieczny fan Star Wars w każdej formie, na drugim miejscu Marvela i DC Comics. Recenzent i newsman. Poza tym pasjonat wszelakich sztuk walki, co zapoczątkowało oglądanie akcyjniaków w hurtowej ilości. O filmach i serialach hobbystycznie piszę od kilku lat. Ulubione gatunki to (oczywiście) akcja, fantasy, sci-fi, kryminał, nie pogardzę dobrą komedią czy dramatem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze