Reacher – recenzja 2. sezonu. Don’t mess with them!

Były major zakończył swą kolejną misję. Drugi sezon serialowej ekranizacji przygód Reachera starał się przypomnieć fanom, za co tak naprawdę pokochali oryginalną produkcję Amazona. Czy jednak zaserwował nam godny kawał historii, dorównujący poprzedniej serii?

Akcja nowych odcinków dzieje się ponad 2 lata po wydarzeniach ukazanych w pierwszym sezonie. Reacher wciąż samotnie podróżuje po kraju. Co pewien czas napotyka na swojej drodze kłopoty innych ludzi, które postanawia rozwiązać. Pewnego dnia jego wędrówkę przerywa niespodziewana wiadomość od koleżanki z dawnego oddziału, która wyjawia mu, że jeden z jego podwładnych został zamordowany, a kilku innych zaginęło. Jack nie zamierza więc tak tego zostawiać. Wspólnie z pozostałymi członkami 110. rozpoczyna własne śledztwo.

Lee Child, autor serii książkowej, w jednym z wywiadów wyjaśnił, dlaczego twórcy zdecydowali się na tak duży przeskok czasowy. Pomiędzy wydarzeniami z Margrave w pierwszej powieści a Elitą Zabójców, na podstawie której oparty jest nowy sezon, osadzono wiele przygód Reachera. Mimo to zostały one pominięte i zamiast ekranizować książki po kolei, w nowej serii zobaczyliśmy historię z 11 tomu. Według autora pozwoliło nam to ujrzeć postać Jacka z nieco innej strony. W pierwszej serii poznaliśmy tę postać i otrzymaliśmy kilka szczegółów zarówno z jego prywatnego życia jak i wojskowej przeszłości. Tym razem twórcy postanowili opowiedzieć nam coś więcej o jego karierze w armii. A te wątki były poruszane przede wszystkim właśnie w Elicie Zabójców.

Zobacz również: Pszczelarz – recenzja filmu. To bee, or not to bee?

I trzeba przyznać, że był to bardzo dobry ruch. Faktycznie mogło nieco brakować w serialu nieco większego nacisku na wydarzenia z wojska i wątku słynnego 110. oddziału. W nowym sezonie poznajemy wreszcie członków drużyny Reachera – przynajmniej tych ocalałych – którzy pomagają mu w odkryciu spisku. Skompletowana drużyna jest bardzo zróżnicowana, każdy z bohaterów poza wyjątkową bystrością, z której znany był do tej pory głównie Jack, posiada jakieś umiejętności lub wiedzę, która popycha śledztwo naprzód. Nadaje to zarówno realizmu jak i urozmaica całą historię. Główny bohater ma wreszcie wsparcie, ale jednocześnie nie schodzi na boczny tor. To wciąż on jest tutaj numero uno.

Ciekawym elementem są również zręcznie wplecione retrospekcje z wojska, dzięki którym obserwujemy dokonania 110. oddziału śledczego. Klasycznie – za każdym razem dana historia z przeszłości w jakiś sposób odnosi się do konkretnego momentu z bieżącego śledztwa. Natężenie flashbacków uznałbym za dopasowane, ponieważ nie zostaliśmy nimi „zalani”, nie były to też jakieś minutowe sekwencje, ale całe wątki zamknięte w jedną spójną historię, która nie skradła jednocześnie czasu ekranowego.

Reacher recenzja
fot: kadr z serialu „Reacher”

Historia dziejąca się w teraźniejszości z początku jest naprawdę wciągająca. Jednak z biegiem odcinków nieco się rozmywa, i zdecydowanie nie dościga kalibru, jaki budowany był przez większość serialu. Ogólnokrajowy spisek z udziałem brudnych polityków zostaje rozbity od tak, jakby chodziło o uliczne porachunki. Nie wygląda to ani trochę wiarygodnie i pozostawia spory niedosyt. Zwłaszcza, że finalnie wszystko sprowadza się do prania po ryjach pomiędzy głównym bohaterem a bandą zbirów jego nemezis. Postać tajemniczego A.M to z kolei totalnie zmarnowany potencjał, pokazujący tylko, że nie było tu miejsca na prawidłowe i godne zakończenie – czy nawet konkretne rozwinięcie – jego wątku.

Zobacz również: Powstaniec 1863 – recenzja filmu. Nie jest dobrze…

Recenzując poprzedni sezon miałem wrażenie, że twórcy nieco przegięli z ilością akcji. Z drugiej jednak strony ta ilość mogła przyzwyczaić do pewnego „standardu”. Nie ma co ukrywać, że sceny akcji w pierwszej serii były nakręcone z dużą starannością i dynamiką. I choć nie były pozbawione przerysowania, to jednak oglądało się je naprawdę dobrze. Najnowsze odcinki są pod tym kątem bardzo skąpe. Sekwencji akcji jest mniej, a i jest ona mniej dynamiczna, często jakby ospała. Widać, że minęły aż dwa lata, bo nasz bohater nieco zesztywniał. Tak, to dalej kawał byka, któremu mało kto dorówna, jednak walki z jego udziałem są znacznie powolniejsze.

Reacher recenzja
fot: kadr z serialu „Reacher”

Widać gołym okiem, że druga seria usilnie próbowała dorównać do poziomu pierwszego sezonu. Zmienił się klimat i ton opowieści, poznaliśmy inny aspekt życia byłego majora. Pojawiły się nowe postacie, które szczerze powiedziawszy napisane i zagrane zostały naprawdę przyzwoicie. Jednak jakość pod sam koniec zaczęła nieco spadać, a sezon zamiast zakończyć się z przytupem, pozostawił spory niedosyt. Liczę, że to tylko drobne potknięcie. Trzeba bowiem przyznać, że nie niweczy to całej serii, która miała sporo bardzo dobrych momentów. Jednak oceniać powinno się po tym jak się kończy. A Reacher, na tym polu nie dał nam tym razem satysfakcji.

Plusy

  • Nowe postacie wypadły bardzo dobrze
  • Poznajemy przeszłość głównego bohatera

Ocena

6.5 / 10

Minusy

  • Słaby koniec, który pozostawia wiele do życzenia
  • Jeden z antagonistów to zmarnowany potencjał
Czarek Szyma

#geek z krwii i kości. Miłośnik filmów, seriali i komiksów. Odwieczny fan Star Wars w każdej formie, na drugim miejscu Marvela i DC Comics. Recenzent i newsman. Poza tym pasjonat wszelakich sztuk walki, co zapoczątkowało oglądanie akcyjniaków w hurtowej ilości. O filmach i serialach hobbystycznie piszę od kilku lat. Ulubione gatunki to (oczywiście) akcja, fantasy, sci-fi, kryminał, nie pogardzę dobrą komedią czy dramatem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze