Rok temu światem romantasy zatrzęsła nowa powieść Rebekki Yarros – Fourth Wing. Czwarte Skrzydło. W tym roku premierę miała druga część bestsellera, czyli Iron Flame. Fani mogli powrócić do świata Violet Sorrengail i poznać jej dalsze losy w Wojskowej Uczelni w Basgiacie.
Fourth Wing zakończyło się niesamowitym cliffhangerem – Violet nie tylko udało się przeżyć pierwszy rok w kwadrancie jeźdźców oraz związać się z przystojnym Xadenem Riorsonem, ale odkryła też skrywaną przez Navarrę prawdę. Za granicami barier znajdują się śmiertelnie niebezpieczne wiwerny i weniny, od stuleci skrywane przez władze. Ponadto dziewczyna dowiedziała się, że jej uważany za zmarłego brat Brennan tak naprawdę jest jednym z przywódców ruchu rewolucyjnego.
Druga część cyklu rozpoczyna się od momentu, gdy Violet ma okazję porozmawiać z bratem, po walce z weninami. Dziewczyna, świadoma już czyhających na nią i jej bliskich zagrożeń, wraca do szkoły, gdzie rozpoczyna drugi rok nauki.
Zobacz również: Instytut absurdu – recenzja książki. Perełka z Wattpada czy zwykła tandeta?
To, co sprawia, że Iron Flame jest naprawdę trudno odłożyć, to akcja, która nawet na moment nie zwalnia tempa. Co chwila dzieje się coś nowego – do tego stopnia, że momentami można stracić wątek.
Główną osią książki nie są jednak wydarzenia, a życie wewnętrzne Violet. Bohaterka poddaje w wątpliwość szczerość Xadena oraz matki. Jest zawiedziona, że ukrywali przed nią prawdę. Jak się z czasem okazuje, nie tylko tę o mrocznych stworzeniach, ale również o wydarzeniach z końca rewolucji.
Rozczarowała mnie jednak relacja Violet i Xadena. Tak na dobrą sprawę każde ich spotkanie wyglądało tak samo: kłótnia, czy dziewczyna może mu ufać, chwile namiętności, pożegnanie, potem znowu rozmyślania Violet czy może mu ufać. I tak w kółko.
Zobacz również: #1 Zdobienie krawędzi książek – nie tylko z malowania introligator żył
Scen łóżkowych było bardzo dużo i były one niezwykle rozbudowane. Gdyby opisano to raz, nie mogłabym narzekać. Jednak przy tym natężeniu, jako czytelniczkę, łapało mnie zażenowanie. Dodatkowo wszystkie były praktycznie identyczne, zmieniały się tylko lokalizacje.
Do minusów zdecydowanie zaliczam również wątek byłej dziewczyny Xadena – Cat. Piękność od pierwszych chwil nienawidzi Violet. Jej uczucia są wyjaśnione, jednak w mocno okrojony sposób. Zostaje przedstawiona jako wyrachowana, chcąca zaszkodzić Violet, ale w dalszej części autorka jakby o tym zapomniała i w sumie to się nawet lubią. Wątek jest momentami zwyczajnie nielogiczny.
Dużym plusem Iron Flame są natomiast bohaterowie drugoplanowi, tacy jak Tairn, Andarna, Rhiannon, Ridoc, Sawyer i cała reszta. Mają oni wiele ciekawych przemyśleń i szkoda, że Violet nie zaufała im wcześniej. Może wtedy nie doszłoby to niektórych tragicznych w skutkach wydarzeń.
Świetnie napisaną postacią jest też Varrish. Jako czytelniczka czuję do niego same negatywne emocje i trzymam kciuki za Violet, żeby udało jej się mu przeciwstawić. Ten wątek jest naprawdę przemyślany. Czytając go, czuje się bezsilność głównej bohaterki, jej strach, wręcz boi się o nią.
Zobacz również: Ten głód – recenzja książki. Ależ to było pyszne!
No i najlepsze – zakończenie! Pełne emocji i zaskoczeń. Końcowa bitwa dosłownie wbija w fotel, a ostatni rozdział zostawia czytelnika z otwartymi ustami, głodnego kontynuacji.
Iron Flame jest niestety słabsze od Fourth Wing, jednak fanom serii wspomniane przeze mnie mankamenty nie zepsują lektury. Jest to rozrywka na wiele wieczorów – tom ma ponad 700 stron, a audiobook zajmuje prawie 29 godzin. Nie dłużą się one jednak, a im dalej, tym trudniej jest ją odłożyć.
Źródło zdjęcia głównego: Materiały promocyjne książki Entangled: Red Tower Books