Star Wars: Wielka Republika – Ostrze – recenzja komiksu. Na noże albo wcale

Po przeczytaniu nowego komiksu ze świata Gwiezdnych Wojen z przekonaniem stwierdzam, że jest to zeszyt naprawdę wyjątkowy. Osadzona w czasach Wielkiej Republiki opowieść miejscami przypomina nam historię trojańską, by za chwilę przeobrazić się w kosmiczny western w stylu Sergio Leone’a. Ten niezwykły mix różnych motywów daje czytelnikowi olbrzymią frajdę. 

Gwiezdne Wojny: Wielka Republika – Ostrze przybliża nam historię dwójki oddanych – Portera Engle i Barash Silvain – którzy na polecenie Rady przemierzają Galaktykę rozwiązując różne napotkane problemy. Starają się wykorzystać swoje talenty, aby rozwiązywać konflikty i szerzyć pokój. Kolejne misje rzucają bohaterów coraz dalej od planet jądra, czyli centrum galaktyki, do odległych światów, które dopiero nawiązują współpracę i sojusz z Wielką Republiką. Podczas swojej podróży przekonują się, jak wiele światów desperacko potrzebuje pomocy z zewnątrz. Jedno z dostrzeżonych w miejscowym urzędzie ogłoszeń szczególnie przykuwa uwagę głównych bohaterów.

Zobacz również: Han Solo i Chewbacca: Za milion kredytów (cz. 2) – recenzja komiksu. O dwóch takich, co kradli

Wewnętrzny konflikt między dwoma Państwami, który doprowadził do militarnego oblężenia jednego z nich wydaje się być na tyle poważną sytuacją, że rycerze postanawiają niezwłocznie udać się na odległą planetę. Problem w tym, że system łączności dopiero jest na niej budowany. Wyruszenie tam wiąże się więc z tym, że w razie problemów Jedi będą zdani tylko na siebie, a nawiązanie szybkiego kontaktu z Republiką będzie niemożliwe. Sam konflikt wbrew wcześniejszym przypuszczeniom wydaje się dużo bardziej skomplikowany. Podczas, gdy Porter stara się odwlec kolejne ataki, Barash wszczyna śledztwo i próbuje odkryć prawdziwą przyczynę takiego stanu rzeczy.

Ostrze
fot: kadr z komiksu „Gwiezdne Wojny: Wielka Republika – Ostrze”

Na wspomnianą wcześniej wyjątkowość komiksu składa się kilka rzeczy. Przede wszystkim jest to naprawdę wciągająca fabuła. Widać, że twórcy mocno skupili się na historii dając nam kawał dobrej opowieści z bardzo ciekawą intrygą. Z biegiem czasu razem z jedną z głównych postaci odkrywamy, o co tak naprawdę chodzi w całej tej aferze. Znajdziemy tu również liczne zwroty akcji, jedne przewidywalne, inne dość zaskakujące. Całość jest bardzo umiejętnie poprowadzona i ani na chwilę nie nudzi czytelnika.

Zobacz również: Niezwyciężony, sezon 2 – recenzja 2. części. Cisza przed burzą

Po drugie są to świetnie wykreowani bohaterowie. Co prawda nie jest to widoczne od razu – z początku miałem wrażenie, że nieco na wyrost jest podkreślana ich “wybitność”. Tak jakby twórcy od razu próbowali na siłę wcisnąć nam do głowy jak niesamowitymi są Rycerzami. Dopiero potem mamy okazję przekonać się o tym sami, gdy obserwujemy jak radzą sobie w różnych sytuacjach. A są to bohaterowie całkowicie od siebie różni, którzy razem stanowią jednak wyśmienity, niepowstrzymany duet. Każde z nich ma bowiem swoje mocne i słabsze strony, których są w pełni świadomi. Porter Engle to niezrównany mistrz miecza, prawdopodobnie jeden z najlepszych wojowników na świecie. Barash wykazuje natomiast wyjątkową więź z mocą, która pozwala jej na dostrzeganie rzeczy, które umykają wielu innym osobom, w tym jej partnerowi.

Ostrze
fot: kadr z komiksu „Gwiezdne Wojny: Wielka Republika – Ostrze”

Kolejnym atutem jest tutaj także ogrom emocjonujących scen akcji. Momenty, w których Porter pokazuje swoje niesamowite możliwości są naprawdę imponujące i niejednokrotnie zapierają dech. Wcześniejsze wrażenia, dotyczące zbyt nachalnego podkreślania umiejętności dwójki Jedi od razu wyparowały, gdy duet, a w szczególności Engle, udowodnił swoje legendarne umiejętności. Podobnie w przypadku Barash, która kierując się swoim nadzwyczajnym połączeniem z Mocą, na chłodno starała się ocenić sytuację i znaleźć wyjście z problemu. To do czego mógłbym się przyczepić, to słabo wyczuwalna chemia między bohaterami. Tutaj akurat wyjątkowa więź, która ich łączyła nie była zbyt dokładnie pokazana. Między innymi też dlatego, że niezbyt był na to czas. Scenarzyści postawili na staranny rozwój fabuły, i na inne elementy nie znaleźli miejsca. Ale również retrospekcje nie były w stanie za bardzo tego uchwycić. Więc zdecydowanie jest to element, który scenarzystom nie wyszedł.

Zobacz również: Ripley – recenzja serialu. Hipnotyzujący ukłon dla klasycznego suspensu

Gwiezdne Wojny: Wielka Republika – Ostrze zdecydowanie jest komiksem godnym polecenia. Wartka, bardzo dobrze zobrazowana akcja, ciekawa i dobrze poprowadzona historia i fajnie napisani bohaterowie przekładają się na świetną rozrywkę. Zeszyt posiada do tego naprawdę ładną oprawę wizualną, która nadaje dodatkowych wrażeń. Z niecierpliwością czekam na dalsze losy głównych bohaterów. Zwłaszcza, że epilog tej części zapowiadał dużą zmianę w kwestii ich wspólnej historii.

Plusy

  • Dobrze poprowadzona, ciekawa fabuła
  • Bardzo ładna warstwa graficzna

Ocena

8.5 / 10

Minusy

  • Słabo zarysowana chemia pomiędzy dwójką rycerzy
Czarek Szyma

#geek z krwii i kości. Miłośnik filmów, seriali i komiksów. Odwieczny fan Star Wars w każdej formie, na drugim miejscu Marvela i DC Comics. Recenzent i newsman. Poza tym pasjonat wszelakich sztuk walki, co zapoczątkowało oglądanie akcyjniaków w hurtowej ilości. O filmach i serialach hobbystycznie piszę od kilku lat. Ulubione gatunki to (oczywiście) akcja, fantasy, sci-fi, kryminał, nie pogardzę dobrą komedią czy dramatem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze