Spy x Family Code: White – recenzja filmu. Baw się i nie analizuj

Nie każdy seans musi być artystycznym objawieniem i wydarzeniem po którym utwierdzimy się, że pieniądze wydane na bilet były najlepszym interesem życia. Czasem po prostu chcemy głupiutkiej fabularnie ale zabawnej przygody w świecie który lubimy I z postaciami których obecność na ekranie od razu cieszy. Spy x Family Code: White dokładnie takim seansem jest.

Z filmami anime, które wykorzystują to, że są częścią popularnych i lubianych serii jest tak, że dzielą się na trzy główne typy. Są takie, które przenoszą na ekrany kin materiał mangowy jeden do jednego, co najwyżej trochę go rozszerzając. Takim filmem był chociażby Demon Slayer Mugen Train. Były też i takie jak The Last: Naruto the Movie, czyli kanoniczne filmy rozgrywające się po (teoretycznie) zakończonej mandze. Spy x Family Code: White jednak należy do trzeciego typu. Jest to film całkowicie niekanoniczny, oderwany od materiału źródłowego. Który nawet jeżeli powstawał pod okiem autora mangi, to dostał jego błogosławieństwo na fabularne głupotki różnego kalibru. A wszystko w imię dobrej zabawy.

Zobacz również: Challengers – recenzja filmu. Do tenisa trzeba trojga?

Seria Spy x Family autorstwa Tatsuyi Endo przedstawia losy rodziny Forgerów. Rodzina ta jest fikcyjnym tworem, który powstał na użytek tajnej misji Agenta Zmierzch – najlepszego szpiega fikcyjnego państwa Westalis. Przyjmując fałszywą tożsamość Loida Forgera, agent ten wkracza na teren sąsiedniej Ostanii i zakłada rodzinę. Adoptuje w tym celu dziewczynkę z sierocińca i idzie na układ z pewną kobietą, której także potrzebna jest przykrywka. Szkopuł w tym, że ekipa ta ukrywa przed sobą swoją drugą tożsamość, a wszystko to, by iluzja mogła trwać. A nasz Loid członków rodziny wybrał sobie nie od parady. Różowowłosa Anya Forger, która ma udawać jego córkę, to 6-letnia telepatka czytająca w umysłach innych. 27-letnia Yor zaś to zabójczyni, przyjmująca zlecenia na cele o często randze państwowej i powiązana z bardzo niebezpieczną organizacją.

Spy x Family Code: White rozgrywa się w bliżej nieokreślonym momencie od założenia tej rodziny. Jeżeli nie czytaliście mangi lub nie oglądaliście anime – bez obaw. Taka podstawowa wiedza w zupełności wystarczy do zrozumienia tego, co akurat dzieje się na ekranie. Sam seans na start objaśnia w skrócie kim każdy z trójki domowników jest i jaki sekret skrywa. A właściwie to czwórki, bo posiadają też wielkiego, białego psa o imieniu Bond. Psa, który potrafi widzieć przyszłość i dzielić się tą wizją z Anyą. Jak wspomniałem, to naprawdę specyficzna familia. Pretekstem do wydarzeń rozgrywających się w trakcie tych 110 minut są zajęcia z gotowania w szkole, które czekają najmłodszą z Forgerów. Nagrodą za najlepszą potrawę i trafienie w gust dyrektora ma być rzekomo Stella. Nagroda kluczowa dla powodzenia Operacji Strix, głównej misji Agenta Zmierzch, dla której potrzebuje tej przykrywki.

Zobacz również: Abigail – recenzja filmu. I nie było już nikogo

code white kadr 1
Zdjęcie z filmu Spy x Family Code: White | Wit Studio CloverWorks

Dodatkowo, presję podsyca fakt, że organizacja WISE (dla której Loid pracuje) rozważa zastąpienie go inną rodziną. Jeżeli nasz agent nie przedstawi jakichś owoców swojej działalności i Anya nie zrobi postępów w szkole, to rodzinie grozi rozpad. Postawiony w tak krytycznej sytuacji, ojciec motywuje swoją przybraną córkę do nauki najlepszej możliwej potrawy która trafi w gust dyrektora szkoły. A to będzie wymagało opuszczenia miasta i udanie się w podróż do bardziej śnieżnych klimatów. Jeżeli w tym momencie brzmi to wszystko mocno infantylnie i jak naciągany pretekst do tej przygody, to cóż, witamy w realiach takich filmów. Spy x Family Code: White jako dzieło niekanoniczne pozwala sobie praktycznie od startu naginać to, co zna każdy czytelnik mangi.

Gdzie w komiksie wątek zastąpienia rodziny Forger inną w ramach Operacji Strix praktycznie się nie przewijał, tak tutaj pojawia się on od razu, będąc zapalnikiem do tego, by Loidowi tak zależało z sukcesem potrawy jego córki. A im dalej w las tym więcej rzeczy, które w mandze po prostu nie miały by prawa przejść i szybko oburzyły by czytelników. Infantylnie jest z każdą kolejną minutą, bo Anya na skutek swojego obżarstwa zjada bardzo specjalną czekoladkę. Słodycz która zawierała w sobie cenny mikrofilm, na który poluje WISE jak i sam odłam wojska Ostanii. A na jego czele stoi Snidel, główny antagonista filmu. Dowódca który jest tak bardzo jednowymiarowo zły i przewidywalny, jak przystało na bohatera takiej oderwanej historii.

Zobacz również: Back to Black. Historia Amy Winehouse – recenzja filmu. Ku uciesze tatusia

code white 3
Zdjęcie z filmu Spy x Family Code: White | Wit Studio CloverWorks

A jednak mimo zaangażowania sił zbrojnych kraju i zagrożenia, jakie wisi nad Anyą, samo tempo filmu jest zaskakująco powolne, pozbawione balansu i lepszego przemyślenia tego, gdzie rozłożyć akcenty. W momencie, w którym dochodzi do efektownej sceny w powietrzu i wydaje się, że to dopiero połowa filmu i zaczyna się mięsko, okazuje się nagle, że ponad dwie trzecie seansu już za nami. I człowiek nawet się nie zorientuje, kiedy te prawie 2 godziny minęły i na czym konkretnie. No właśnie, na czym konkretnie? Spy x Family Code: White to przede wszystkim komedia z elementami szpiegowskimi i czystej akcji. Taki jest również film, chociaż proporcje są tu mocno podbite na korzyść przygody i komedii romantycznej.

Aspekt wywiadowczy został zepchnięty do symbolicznej roli i kilku krótkich scen jasno się do tego klimatu odwołujących. I to mimo faktu, że mikrofilm pożarty przez Anyę jest kluczowy do powstrzymania wojny między Ostanią a Westalis. Seans to duża ilość zwiedzania terenów nieznanych z mangi i anime oraz ocean absurdalnych min i gagów z udziałem przede wszystkim Anyi i częściowo jej przybranej matki. A w finałowej części filmu bezpośrednia walka z wojskiem w celu uratowania swojego dziecka. Film broni się przede wszystkim komediową warstwą jak i prostym faktem, że można obserwować rodzinę Forgerów w zupełnie nowej, nieznanej fanom sytuacji. Sam poziom humoru jest różny. Nie brak tu żartów dosłownie o kupie (szacunek dla tłumacza za puszczenie oka do polskiego widza) albo pijanej Yor.

Zobacz również: Joika – recenzja filmu. Już to gdzieś widziałam…

Ale jest też sporo faktycznie śmiesznych żartów sytuacyjnych. Sala kinowa wielokrotnie parskała śmiechem i to mimo faktu, że sporo osób tam obecnych nawet serii za bardzo nie kojarzyło. Anya i Loid są tu najbardziej rozpieszczani, gdzie ten drugi w zasadzie bierze na swoje barki ciągnięcie tej historii do samego finału. Zaskakująco sporo czasu antenowego w Spy x Family Code: White ma Fiona Frost. Postać w mandze drugoplanowa. Fani brata Yor muszą obejść się smakiem – Yuri Briar ma tu może z jedną minutę czasu ekranowego.

code white 4
Zdjęcie z filmu Spy x Family Code: White | Wit Studio CloverWorks

Dużo gorzej sprawa ma się w temacie charakterów stworzonych specjalnie na potrzeby filmu. Te, prawie w całości, to jednowymiarowe twory, które lotem błyskawicy wylecą z pamięci, a najbardziej rozczarowuje główny złol. Ten jest niczym z generatora złych lordów. Kiedy w końcu liczysz na to, że chociaż na koniec zaskoczy on jakimś inteligentnym przemyśleniem to mocno się rozczarujesz. Próbowano ubarwić go motywem posiadania zmysłów smakosza, ale wyszło to bardzo sztucznie. A i tak wykorzystane jest to całe dwa razy. Z całego filmu wyróżnia się tylko żołnierz praktykujący okultyzm i bardzo egzotyczne sposoby na nawigowanie…

Wielką poszkodowaną w Spy x Family Code: White jest niestety Yor Forger. Z tą postacią jest ogólnie  problem ciągnący się od lat. Sam autor mangi ma zagwozdkę jak ją pisać i jaka jest jej rola, więc próbuje różnych – mniej lub bardziej skutecznych – eksperymentów. I film niestety nic nowego w tej materii nie pokazuje, a wręcz zadowala się bezpiecznymi i najnudniejszymi tropami. Yor dostaje tu wątek podejrzliwości wobec Loida. Jest on efektem rozmów z koleżankami z pracy, po których w jej głowie kiełkuje myśl, że mąż ją zdradza. Niestety, wątek ten w zasadzie zostaje rozwiązany już w połowie filmu, nic nie wnosi i parka nie ma nawet jakieś ciekawszej rozmowy na temat podejrzliwości w związku. Widać że było to wszystko tylko po to, by Yor miała coś do roboty zanim akcja przeniesie się w przestworza. Do tego w samej mandze już taki wątek był i zrealizowano go nieskończenie ciekawiej i zabawniej.

Zobacz również: Latanie dla początkujących – recenzja filmu. Humor z turbulencjami

code white kadr 2
Zdjęcie z filmu Spy x Family Code: White | Wit Studio & CloverWorks

Wspomniałem też o głupotach fabularnych. Film jest niekanoniczny i idąc na niego wiedziałem, by wyłączyć myślenie. A jednak ilość absurdu względem komiksu po prostu powalała. Mały spoiler z seansu – w pierwszych minutach filmu mamy sytuacje, gdzie Anya zagląda w umysł Bonda. A tam widzi przyszłość, gdzie w pociągu, w pewnej skrytce znajdzie skarb. Problem w tym, że pies pokazuje zawsze przyszłość jaka nastąpi, jeżeli nikt nie zainterweniuje i jej nie zakłóci. I jest to zawsze wizja związana z tym, co Anya lub osoby jej bliskie doświadczą. Jednak nigdy nie poszła by szukać tej skrzynki z ciekawą zawartością, gdyby nie zobaczyła, że robi to w wizji zwierzaka. Tym samym już na start mamy potężną nieścisłość z komiksem i aż zdumiewające jest, że autor mangi, Tatsuya Endo, nie miał nic przeciwko temu. I to mimo faktu, że Anya mogła rzeczoną skrzynkę znaleźć na 101 innych sposobów, nie modyfikując zdolności Bonda. W pewnym momencie, widząc luźne podejście twórców do realiów technologicznych Spy x Family, śmiałem się też, że brakuje tu tylko by wyskoczył jakiś cyborg. Długo i na to czekać nie musiałem.

Spy x Family Code: White to dobra zabawa dla fanów uniwersum. Tych, którzy chcą po prostu zobaczyć jakąś świeżą, nieznaną przygodę z udziałem swojej ulubionej, fałszywej rodzinki. I jeżeli podejdzie się do tego z odpowiednim dystansem, zmarginalizuje fabułę i będzie cieszyć sam fakt, że Anya jest Anyą, to czeka was dużo śmiechu. Im bardziej jednak będziecie analizować to, co widzicie (niczym sam Agent Zmierzch), tym bardziej dostrzeżecie, jakie fabularne sito tu panuje. I jak bardzo podobne rzeczy nie miały by to racji bytu jako arc w mandze. Dla fanów Forgerów ten seans to gwarancja dobrze spędzonych niecałych dwóch godzin. Dla tych co nie siedzą w Spy x Family, będzie to po prostu komediowy film anime. Natomiast jako odskocznia od głównej fabuły i w oczekiwaniu na kolejny sezon serii spełnia dobrze dobrze swoje zadanie. Wyłącz mózg i po prostu czekaj na to, co za chwilę odwali pocieszna Anya i jaki chaos wywoła.

Fot. główna: kadr z filmu Spy x Family Code: White

Plusy

  • Duża dawka śmiechu i dobrej zabawy dla fanów serii
  • Reakcje Anyi i jej pomysły bawią cały seans, Loid także daje radę
  • Brak poczucia zbyt wyraźnego przedłużania, te 110 minut szybko mija

Ocena

6.5 / 10

Minusy

  • Brak pomysłu na rolę dla Yor Forger i jej słaby wątek przewodni
  • Okropnie nudny i płytki antagonista, brak wyrazistych nowych postaci
  • Masa głupotek i nieścisłości fabularnych które nigdy nie przeszłyby w mandze
Krystian Wierzbicki

Fan gier video, książek Sci-Fi, anime i mang jak i wszelkich innych komiksów. W 2019 odkrył, że istnieją międzymiastowe konwenty więc stara się wpadać na co może. Miłośnik gier platformowych na czele ze Spyro, ale także serii Assassin's Creed czy Rayman (dalej wierzy, że Rayman 4 kiedyś nadejdzie...)

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze