Thunderbolts – recenzja komiksu

Można powiedzieć, że seria Thunderbolts jest odpowiedzią Marvela na Suicide Squad wydawnictwa DC Comics. Założenia podobne, cała drużyna działa na zlecenie rządu, ale w Suicide Squad nie mają Normana Osborna…

Drużyna Thunderbolts została pierwotnie zawiązana przez Barona Zemo w celu zniszczenia Avengers. Ponad 100 zeszytów później nastała wojna domowa w świecie Marvela, a przywództwo nad grupą objął Norman Osborn. Nowym Thunderbolts powierzono zadanie tropienia i aresztowania bohaterów unikających rejestracji. Cała jednostka działała nawet na zlecenie rządu. W skład nowej grupy weszli: Bullseye, Moonstone, Penance, Radioactive Man, Songbird, Swordsman. Komiks rozpoczynamy zawiązywaniem się zespołu, co przeplata się z pierwszymi rozmowami złoczyńców z ich nowym pracodawcą – Normanem Osbornem. Ich zadanie jest pozornie proste: jeżeli będą służyć wystarczająco długo, to dostają czystą kartę i pełne konto w banku.

Zobacz także: Batman: Detective Comics – Gothamski Nokturn: Uwertura

Od razu warto wspomnieć o największej zalecie tego tomu – scenariuszu Warrena Ellisa. To, w jaki sposób Ellis prowadzi historię i przedstawia relacje między bohaterami, to dzieło z najwyższej półki. Od samego początku intryguje czytelnika, sprawnie przeplatając akcję z „rozmowami rekrutacyjnymi” nowych członków grupy. Na uwagę zasługuje przedstawienie postaci Normana Osborna, który zmaga się ze swoim drugim ja. Scenarzyście udało się uchwycić to, za co uwielbiam postać Normana. Z jednej strony próbuje odciąć się od swojego złego ja (nie oszukujmy się, Norman nie ma dobrego ja), a z drugiej każdą sytuację próbuje obrócić na swoją korzyść. Szczerze powiedziawszy, nie wiem, czy to nie najlepiej napisany Osborn, którego zdarzyło mi się kiedykolwiek czytać w komiksie.

Thunderbolts
kadr z komiksu

Fabuła Thunderbolts opiera się na skutkach wojny domowej. W grupie Avengers doszło do rozłamu, a herosi uniwersum Marvela stanęli do walki po przeciwnych stronach barykady. Jest to bardzo ciekawy czas dla tej franczyzy. Starcie Iron Mana i Kapitana Ameryki o to, czy każdy bohater powinien zostać zarejestrowany, zbierało pokłosie przez wiele lat. W tym przypadku jesteśmy tak naprawdę zaraz po głównych wydarzeniach. Komiks wrzuca nas od razu na głęboką wodę. Trzeba złapać wszystkich, którzy sprzeciwiają się prawu o rejestracji. Pierwszym, na którego Thunderbolts zorganizują obławę, jest Jack Flag. Samo starcie pokaże nam, że nowym „stróżom prawa” daleko jest do standardowej grupy bohaterów.

Zobacz także: The Binding of Isaac: Cztery Dusze + dodatek Requiem – recenzja gry karcianej. Nietuzinkowa karcianka!

Jak już wspomniałem, Ellis genialnie przedstawił relacje między bohaterami, dzięki czemu jeszcze bardziej możemy wczuć się w fabułę. Przede wszystkim wydają się prawdziwe i niewymuszone. Począwszy od wyrzutów Lucy, że Jack wciąż trzyma swój superbohaterski kostium w domu, kończąc na rozmowach Chena Lu z Songbird czy terapią Penance’a. Do tego sam tytuł jest brutalny i widać, że kierowany do nieco starszego odbiorcy. Flaki może nie latają na prawo i lewo, ale Thunderbolts nie są grzeczni… Ellis nie tylko pozwala nam poznać szeregi grupy od środka. Przedstawia to, jak funkcjonuje społeczeństwo w tych czasach, czy to dzięki fragmentom telewizyjnych wiadomości, czy to przez nastrój, jaki panuje na ulicach Nowego Jorku.

Thunderbolts
kadr z komiksu

Mike Deodato odpowiadał w tym tomie za rysunki i… jak one wyglądają! Już zdążyłem nachwalić je przy okazji Amazing Spider-Man. Tom 3, jednak warto nad nimi się nieco bardziej pochylić. Kreska mocno kojarzy mi się z okresem w komiksach sprzed 15 lat. Osobiście przekładam ten styl nad współczesne, które często wyglądają jak grafika komputerowa. Poza genialnymi rysunkami otoczenia czy designem postaci niewątpliwie na uwagę zasługuje przedstawienie mimiki bohaterów. Szukając na siłę jakiegoś minusa w kwestii rysunków, nie znalazłem żadnego. Nawet kadry w komiksie są rozmieszczone w satysfakcjonujący i przyjazny czytelnikowi sposób.

Zobacz także: Marvel Knights Spider-Man. Tom 1 – recenzja komiksu

Thunderbolts
kadr z komiksu

Thunderbolts napisane przez Warrena Elissa przypomniało mi o tym, jak uwielbiam event wojny domowej. Angażująca historia, wyśmienite rysunki i świetnie nakreślone relacje między bohaterami to tylko nieliczne plusy tego tytułu. Jeżeli wciąż się zastanawiacie, to naprawdę nie ma nad czym. Komiks dostarczy wam mnóstwa frajdy i zapewne skłoni do przypomnienia sobie całego eventu – tak jak było w moim przypadku. Jeszcze raz powtarzam, warto!

Źródło grafiki głównej: okładka komiksu

Plusy

  • Pełnokrwiści bohaterowie
  • Brutalność tytułu
  • Szczegółowe rysunki Deodato

Ocena

9 / 10

Minusy

  • Dla osób zaznajomionych z eventem wojny domowej
Seweryn Kuk

Nałogowy kolekcjoner z ciągłym brakiem miejsca na swoje zbiory. Uwielbia mitologię nordycką, gry karciane i strategiczne. Aktualnie stara się nadrobić cały rynek komiksowy ubiegłego półwiecza. Enjoyer Sarniego Żniwa i Misji Kleopatry. Oba filmy widział ponad 50 razy.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze