Nieświadomy umysł – recenzja gry planszowej

Nieświadomy umysł to nowość od wydawnictwa Lucky Duck Games, której tematyka jest na tyle niecodzienna, że postanowiłem jej się bliżej przyjrzeć. Niech nie zwiedzie Was tytuł gry, bowiem podczas rozgrywki musimy się wykazać niezwykłą trzeźwością umysłu, by zwyciężyć. Czy kolejna gra euro na naszym rynku wyróżnia się na tyle, aby na dłużej zagościć na naszych stołach? Sprawdźmy.

Zacznijmy od tła fabularnego gry Nieświadomy Umysł. Punktem wyjścia jest tutaj teoria zwana psychoanalizą, związana z badaniem nieświadomego umysłu, którą stworzył Sigmund Freud na przełomie XIX i XX wieku. Zwolennicy tej teorii i uczniowie Freuda założyli wspólnie tzw. Towarzystwo Psychologiczne – stowarzyszenie, w którym dyskutowano o nowych technikach terapeutycznych. W grze wcielamy się w jednego z członków stowarzyszenia, dążąc do wyprzedzenia pozostałych z nich w aspekcie badań nad ludzkim umysłem. Brzmi ciekawie, prawda? Pierwszy raz spotykam się z taką tematyką gry planszowej. W swojej bogatej kolekcji posiadam mnóstwo gier euro, ale ta wybija się ponad wszystkie inne tym nieoczywistym tematem. Czuć tutaj powiew świeżości w stosunku do oklepanych motywów przewodnich występujących w większości eurasów.

Zobacz również: Miasta Marzeń – przedpremierowa recenzja gry planszowej

nieświadomy umysł

Nieświadomy umysł to przede wszystkim pozycja skierowana do bardziej zaawansowanych graczy. Nie jest to tzw. rodzinny fillerek, a wręcz przeciwnie, dzieje się tutaj bardzo dużo i zasady początkowo mogą przytłoczyć. Nie sposób w tym miejscu opisać wszystkich możliwych akcji i możliwości, jakie daje nam ta gra – postaram się więc pokrótce opisać ogólny trzon rozgrywki. Główną mechaniką w grze jest worker-placement – będziemy zagrywać znaczniki pomysłu na planszę stołu spotkań, aby wykonać interesującą nas akcję. W ramach tych akcji będziemy mogli zdobywać płytki notatnika z różnorodnymi bonusami do naszego gabinetu, zdobywać karty badań, publikować rozprawy, poruszać się po mapie Wiednia czy też zdobywać wglądy (zasoby) potrzebne do leczenia pacjentów. Mój opis akcji nie odzwierciedla tego, jak wiele głębi posiada ta gra i jak wiele wyborów do podjęcia stawia przed graczem. Trzeba zagrać, aby poczuć to na własnej skórze.

Zobacz również: Marvel United: Multiverse – przedpremierowa recenzja gry planszowej

Nie ma tutaj jednej, idealnej strategii na zwycięstwo. Istnieją różne ścieżki zdobywania punktów zwycięstwa, chociaż najbardziej opłacalne jest leczenie pacjentów z ich schorzeń i traum, co nie jest wcale prostą sprawą. Akcja leczenia to nic innego jak wydanie wcześniej zdobytych wglądów z odpowiednimi symbolami. Akcja publikacji rozprawy to wykorzystanie zagranych kart badań do ogłoszenia swojej teorii w gazecie. Powyższe akcje to tylko wybrane przykłady na to, jak dobrze zazębiają się tutaj ze sobą rzeczy, które wykonujemy. Dla przykładu – nie możemy uleczyć pacjenta, nie posiadając w swoich zasobach odpowiednich wglądów. Musimy je wcześniej zdobyć, a można to robić w różnorodny sposób – za pomocą przesuwania się po mapie Wiednia, za pomocą kart badań czy np. za pomocą wybrania konkretnej akcji z planszy stołu spotkań. Jak widać, możliwości jest sporo i pierwsze przeczytanie instrukcji może przytłoczyć natłokiem zależności i niuansów, jednak z każdą kolejną rozgrywką wszystko staje się coraz bardziej klarowne i przejrzyste. Nie jest to najtrudniejsza planszówka, w jaką kiedykolwiek grałem, ale nie należy też do najprostszych, a każda akcja ma tutaj znaczenie. Nie polecam tej pozycji osobom niedoświadczonym w planszówkach, ponieważ mogą się od niej odbić.

Rysą na szkle w Nieświadomym umyśle jest duży downtime. Z reguły nie przeszkadza mi to, że na swoją turę czekam parę minut, jednak w tej grze czas oczekiwania wydłuża się niemiłosiernie (dużo też zależy od składu w jakim gracie). Tak jak wspominałem wcześniej – ogrom możliwości sprawia, że każdy z graczy chce zmaksymalizować swój ruch i sprawdza co da mu najwięcej korzyści. Ponadto, np. akcja przemieszczenia się figurką po planszy Wiednia daje możliwość nawet 5-krotonego wykonania akcji lokacji, na której zatrzyma się nasz badacz. Zdobywanie konkretnych wglądów też ma znaczenie, bowiem bez odpowiednich symboli, nie uda nam się uleczyć pacjentów. Wszystko powyższe sprawia, że przy grze 4-osobowej, na swoją turę czeka się po prostu długo.

Zobacz również: Wyprawa do El Dorado: Złote Świątynie – recenzja gry planszowej

Wróćmy zatem do pozytywnych aspektów tej gry. Z pewnością są nim wizualia. Po otwarciu pudełka naszym oczom ukazują się różnego rodzaju żetony, karty, planszetki. Wykonanie tychże elementów jest po prostu mistrzowskie. Inne wydawnictwa mogłyby brać przykład z Fantasia Games (oryg. wydawca). Tak należy tworzyć w dzisiejszych czasach planszówki. Planszetki graczy są dwuwarstwowe, gdy umieszczamy w nich żetony, nic się nie przesuwa – kocham taki zabieg. Ponadto ilustracje na kartach (zwłaszcza na kartach jawnych i ukrytych marzeń) są obłędne. Wielokrotnie podczas rozgrywki zachwycaliśmy się wykonaniem i wyglądem poszczególnych elementów. Warte nadmienienia są również przezroczyste karty traum, które nakładamy na karty pacjentów i które całościowo prezentują się znakomicie. Elementów jest na tyle dużo, że ciężko nam było w rozgrywce 4-osobowej pomieścić się na dość dużym stole. Weźcie to pod uwagę, rozważając jej zakup.

Nieświadomy umysł cechuje się przeciętną regrywalnością. Karty badań, marzeń, traum i pacjentów w każdej rozgrywce mogą trafić się inne, jednak ich bonusy są podobne do siebie. Podobnie wygląda sytuacja z płytkami notatnika. W zależności od liczby graczy, pojawia się ich konkretna liczba i w każdej rozgrywce mogą pojawić się inne, jednak ich bonusy są zbliżone do siebie. Mapa Wiednia, jak i plansza stołu spotkań i nadrukowane na niej bonusy/akcje są niezmienne. To samo tyczy się rozpraw. To wszystko sprawia, że grając raz za razem w tę pozycję będzie można odczuć zmęczenie materiału, chociaż sprawę ratuje dodatek Koszmary, którego nie przetestowałem, a który z pewnością zwiększy regrywalność tego tytułu.

Zobacz równieżEkosystem 3 – Sawanna – recenzja gry karcianej

nieświadomy umysł

W grze występuje znikoma losowość. Nawet dobierając kartę badań, można ją wymienić (jeśli nam nie odpowiada) na jedną z dwóch widocznych kart obok planszy. Czuć, że mamy wpływ na to, co robimy i zwycięstwo lub porażka zależą tylko od naszej taktyki i działań. Interakcja z innymi graczami istnieje na planszy stołu spotkań, gdzie za pomocą znaczników wybieramy interesujące nas akcje. Dopóki nie spasujemy, znaczniki te pozostają na planszy na wybranych przez nas akcjach, blokując przy tym możliwość ich użycia przez któregoś ze współgraczy. Również na planszy mapy miasta mają znaczenie pionki naszych przeciwników, gdyż jeśli zatrzymamy się na polu z innymi pionkami, możemy wykonać więcej akcji. W związku z powyższym interakcja z innymi graczami jest praktycznie niewyczuwalna, tym bardziej, że nawet jeśli jakiś znacznik na stole spotkań blokuje nam akcję, to są inne możliwości na zdobycie zadowalającego efektu.

Podsumowując. Nieświadomy umysł to bardzo dobra gra euro z niecodziennym klimatem, który idealnie wpasowuje się w mechanikę gry. W ostatnim czasie brakowało na rynku gier planszowych takiego powiewu świeżości, jakim jest ten tytuł. Nie jest bez wad, ale zalety je przyćmiewają i sprawiają, że chętnie zasiądę do tego tytułu w gronie znajomych, którzy nie boją się niebanalnej i długiej rozgrywki.

Plusy

  • Znakomity, świeży temat przewodni
  • Duża ilość akcji, które wzajemnie się łączą, mnóstwo dróg do zwycięstwa i niska losowość
  • Wykonanie gry stoi na wysokim poziomie

Ocena

8 / 10

Minusy

  • Pojawiający się downtime
  • Znikoma interakcja
  • Przeciętna regrywalność (którą z pewnością ratują dodatki)
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze