David Kushner swój występ w Polsce określał jako cieszący się największym zainteresowaniem. Odzwierciedlenie tych słów było widoczne podczas wydarzenia. Jak jednak artysta poradził sobie na koncercie w Polsce w ramach swojej pierwszej trasy koncertowej?
Po występie amerykańskiego piosenkarza na Open’er Festival 2023 wielu oczekiwało jego powrotu. Szczególnie jego występ z utworem Daylight zrobił furorę w sieci, co wiązało się również z popularnością tego kawałka w mediach społecznościowych. David Kushner zapisał się w pamięci polskiej widowni, a nie byle jakie zainteresowanie jego koncertem 21 lutego 2025 roku było tego dowodem.
Zobacz również: Cyndi Lauper: Girls Just Wanna Have Fun Farewell Tour – relacja z koncertu w Łodzi

Na wydarzenie wybierałem się ze świadomością, że będzie mi dane trochę postać w kolejce. Tym bardziej, że w przededniu koncertu Kushner zdecydował się na bezpłatny występ na Hali Koszyki w Warszawie. Obserwujący jego Instagrama na pewno widzieli, ilu fanów przyciągnął ten pokaz. W końcu zdecydowałem się pojechać na miejsce na dwie godziny przed otwarciem. Gdy dotarłem do Areny COS Torwar w Warszawie, przed wejściem czekało całkiem sporo osób. Ludzi sukcesywnie przybywało, a ci, którzy podobno stali w kolejce już od kilku godzin, opatulali się w koce termiczne. Po otwarciu bram o godzinie 18:30 wpuszczano nas naprawdę sprawnie i już po kilkunastu minutach stanąłem przed sceną.
Jak zwykle, przed daniem głównym podaje się przystawkę. Tutaj był nią artysta Hunter Metts. Piosenkarz zaserwował widowni bardzo przyjemne kawałki. Publika chętnie włączała do nich latarki w swoich telefonach. Podczas półgodzinnego występu usłyszeć można było m.in. Paper Moon, Monochrome czy Weathervane. Mimo że tytuły te różnią się gatunkowo od utworów Kushnera, to supportowi udało się wprowadzić widownię w melancholijny nastrój. O godzinie 21:00 głodna i zniecierpliwiona widownia nareszcie doczekała się Davida Kushnera.
Zobacz również: Najlepsze książkowe komedie romantyczne
Wpierw, gdy zgasły światła, usłyszeliśmy przepiękny poemat. Wydawał się być o niezrozumiałej wewnętrznej walce, o pewnym uczuciu ciężkości, którego nie jesteśmy w stanie wyrazić słowami… Słowa wiersza łączą się z przesłaniem albumu The Dichotomy. Poemat zakończył się optymistycznym akcentem, w którym podmiot stwierdza, że nawet w najmroczniejszych momentach można odnaleźć światło. Wstęp był doskonałym rozpoczęciem i oddał charakter Kushnera, którego szczególnie uwielbiam za głębię w utworach i ich bardzo artystyczny wydźwięk. Następnie po bardzo mocnych, wręcz rockowych uderzeniach w instrumenty i migających światłach, na scenę wbiegł David Kushner. Wbiegł, machając energicznie ogromną polską flagą, co wywołało entuzjastyczne okrzyki publiczności. Już po chwili z głośników usłyszeliśmy utwór Darkerside.
Wydarzenie pozwoliło fanom doświadczyć na żywo większości utworów z dotychczasowego dorobku wykonawcy. Mianowicie z samego albumu The Dichotomy publikę pochłonęły piosenki takie jak Humankind, No High, Buried at Sea czy Skin and Bones. Tytuły te większość znała doskonale, co jednak czasem wadziło. Niestety artysta, prawdopodobnie zmuszony do oszczędzania swojego niskiego głosu, śpiewał od czasu do czasu niżej niż w oryginale. W rezultacie sprawiło to, że odbiór np. You and Me był zaburzony. Na całe szczęście Kushner w większości przypadków wokalnie radził sobie doskonale, a jego możliwość modyfikacji głosu zaskakiwała przez cały koncert. Ten fakt należy szczególnie podkreślić, pamiętając, że to pierwsza trasa koncertowa artysty. Jest to znakomity sprawdzian dla piosenkarzy, który weryfikuje ich umiejętności wokalne. W przypadku Davida Kushnera myślę, że zdał on egzamin na 5.
Zobacz również: Pingwin: Długa droga do domu – recenzja komiksu. Fly my bird!

Niestety widownia nie doczekała się wykonania na żywo piosenki Hero, która jest jednym z częściej odtwarzanych utworów. Jednakże z najbardziej popularnych tytułów najnowszej płyty pojawiło się na szczęście Deadman. Kushner w setlistę na ten nastrojowy wieczór wplótł swoje poprzednie dzieła z albumu Footprints I Found. Nie zabrakło także czegoś z najnowszego wydania, bo Love Worth Saving znalazło swoje miejsce wśród muzyki serwowanej przez wokalistę. W tym momencie warto się było zatrzymać – w przeciwieństwie do artysty, który ruszył w tłum, śpiewając ten utwór. Była to wspaniała próba integracji z widownią przy kawałku, który został napisany z myślą o często spierających się rodzicach Davida. W ten sposób mogłoby się wydawać, że Kushner chciał stać się częścią widowni, aby pokazać, że nikt nie jest w swoich problemach samotny.
Interakcje z publiką to element wydarzenia, który został wykonany perfekcyjnie. Wiele momentów pokazywało, jaką miłością darzy swoich fanów artysta. Wspomniane już czynności to tylko przykłady, lecz takich sytuacji było o wiele więcej. Czasem były drobne, jak pokazanie ogromnego serca w kierunku całej publiczności. Z drugiej strony, Kushner bardzo często mówił, jak uwielbia Polskę i Polaków. Na przykład kończąc utwór Skin and Bones, dostawił powtórzoną kilka razy linijkę tekstu „Wrap me in your skin and bones, Polsko.” Całą miłość odwzajemniali fani, którzy doraźnie i głośno, a czasem głośniej od artysty, śpiewali słowa jego kawałków. Niektórzy trzymali również kartonowe serca z hasłami jak np. We love you David. W ten sposób stworzyliśmy przepiękną społeczność, co wzmogło tylko wyjątkowość tego koncertu.
Zobacz również: Najciekawsze albumy metalowe 2025 roku

Pomimo naprawdę wzruszającej i niesamowitej atmosfery można było zauważyć, że jest to pierwsza trasa Kushnera. W całości zabrakło mi dopracowania pewnego znaczącego elementu, na który bardzo liczyłem. Koncert jest wydarzeniem, na którym istotna jest także oprawa wizualna. David Kushner często w swoich teledyskach tworzy bardzo estetyczne i symboliczne obrazy. Nierzadko nawiązuje również do Biblii, która jest przepełniona alegoriami, symbolami i metaforami. Podczas występu na żywo publika musiała zadowolić się jedynie grą świateł, która także była dość powtarzalna i monotonna. Wbrew pozorom nie wpłynęło to znacznie na odbiór całości, ale na pewno pozwoliłoby artyście na stworzenie ciekawszego widowiska. Tą kwestią mógł także nadać swoim występom mocniejszego charakteru.
Zobacz również: Najciekawsze koncerty 2025 roku w Polsce. Iron Maiden, Billie Eilish, Lionel Richie i więcej!
Drugim elementem jest kwestia prowadzenia całego wydarzenia, w tym oczywiście zapowiadania utworów. Jak to zwykle bywa, często przerwy między utworami Kushner wypełniał jakąś anegdotą lub przedstawiał tło kryjące się za kolejnym tytułem. Niemniej jednak, często przekazywał całość prędko, nie pozostawiając chwili na dłuższy oddech. W wyniku tego koncert przeminął momentalnie, pozostawiając ogromny głód. Artysta nie zaspokoił go, mając nawet okazję do ponownego wyjścia do czekającej widowni po zakończeniu występów. Myślę, że nawet chwila na ukłon lub rozdanie kostek do gry i pałeczek przez zespół występujący z Davidem wystarczyłyby, aby zaspokoić spragnionych dalszych wrażeń widzów.
Nieprzypadkowo zostawiłem na sam koniec najlepszy moment koncertu. Utwór, na którego wykon czekał każdy. Tytuł, który ma obecnie prawie 1,5 miliarda odsłuchań na Spotify. Gdy nastała ponownie ciemność, każdy już wiedział, że za chwilę doświadczy tego pamiętliwego i wzruszającego momentu… Znowu niosąc flagę Polski, artysta wyszedł na scenę, mówiąc „This song is called Daylight.” Chór głosów spod sceny i z trybun rozlał się na Arenie COS Torwar. Temu doświadczeniu wyjątkowości dodało ponowne zejście Davida do publiki. Bez cienia wątpliwości mogę stwierdzić, że wielu uroniło łzę…
Zobacz również: Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat – recenzja filmu. I gdzie ten cały potencjał?
Do płaczu mógł doprowadzić także fakt, że wydarzenie tym sposobem dobiegło już końca. Jak wspomniałem, czuć było po nim ogromny niedosyt. Mimo wszystko były to niezapomniane chwile, które wzruszają do tej pory. David Kushner ma przed sobą jeszcze sporo pracy, aby odnaleźć swój koncertowy styl. Trzeba jednak przyznać, że zrobił bardzo pozytywne wrażenie, a w szczególności udowodnił swoje umiejętności jako wokalista. Te wady, które pozwoliłem sobie wskazać, stają się jedynie drobnymi mankamentami, dzięki maksymalnemu oddaniu artysty wobec swoich fanów. Miejmy nadzieję, że ta miłość będzie długa i szczęśliwa. Zdecydowanie wybiorę się na przyszłe wystąpienia Davida. Liczę, że kolejne koncerty dostarczą jeszcze większych emocji.
fot. główna: Instagram @david.kushner