Cannes. Religia kina – recenzja książki. Balsam dla mojej duszy!

Tadeusz Sobolewski to jeden z najwybitniejszych polskich krytyków filmowych. Dziennikarz podjął się wydania książki, w której zabiera czytelników w sentymentalną podróż na festiwal filmowy w Cannes. Muszę przyznać, że dawno nie miałam przed sobą tak refleksyjnej i wyzwalającej lawiny wspomnień lektury! 

Jako że sama uczestniczyłam w tytułowym festiwalu filmowym kilkukrotnie, to chyba nikogo nie powinno zdziwić, że książka autorstwa Tadeusza Sobolewskiego Cannes. Religia kina była pozycją obowiązkową na mojej liście lektur. Chociaż z tekstami i opiniami znanego krytyka nie zawsze było mi po drodze, to jednak muszę przyznać, że jego wspomnienia z Lazurowego Wybrzeża dosłownie wbiły mnie w fotel. Uwolniły we mnie wszystkie, nawet te najbardziej skryte, wspomnienia i uczucia związane z Cannes. Ba! Momentami przyłapywałam się na tym, że identycznie słowa mogłyby wyjść spod mojego pióra!

Zobacz również: Oscarowe wojny. Historia Hollywood pisania złotem, potem i łzami – recenzja książki

Cannes. Religia kina to intrygujący zbiór wspomnień oraz recenzji Tadeusza Sobolewskiego. Po wstępie związanym z pojęciem religijności i połączeniem go z kinem, autor dzieli książkę na rozdziały odpowiadające jego kolejnym wyjazdom na festiwal. Tym samym otrzymaliśmy solidną dawkę dobrych tekstów krytycznych, jak i również intymnych wspomnień z przełomu lat 1994-2019. Nie jest to jednak bezmyślne wrzucenie recenzji z tamtych lat. Autor wielokrotnie załącza dodatkowe teksty – o tym, jak dany film się zestarzał lub o zmianie swojego podejścia do konkretnego tytułu. Nie od dzisiaj zresztą wiadomo, że do pewnych produkcji trzeba dojrzeć, albo najzwyczajniej w świecie, wraz ze zmianą naszych życiowych doświadczeń, zmienia się nasz odbiór.

Nie da się przebrnąć przez Cannes. Religię kina bez notesu, w którym co rusz wpisuje się tytuły filmów do nadrobienia. Czytając recenzje Tadeusza Sobolewskiego, przyłapywałam się na tym, że wielu produkcji jeszcze nie miałam okazji zobaczyć, a po tekście krytyka nie wyobrażam sobie, by ich nie nadrobić. Relacje są dość krótkie, co momentami potęguje silną potrzebę obejrzenia wspomnianego filmu. Jednak każdy, kto był w Cannes, wie, że nie tylko samymi projekcjami człowiek żyje. Autor skupia się na wspomnieniach, w których malowniczo oddaje atmosferę festiwalu. I muszę przyznać, że jest w tym bezbłędny.

Czytając pierwszy rozdział, w którym została opisana pierwsza podróż autora do Cannes, miałam wrażenie, że to moje własne wspomnienia. Francuski festiwal filmowy, poza tym że jest najważniejszym takim wydarzeniem na świecie, nosi w sobie niesamowitą magię. Całe nadmorskie miasteczko zmienia się w jedną wielką świątynię kina. Na każdym kroku to właśnie film jest tematem numer jeden. Nieważne, czy jest to pokaz na plaży, muzyka filmowa grana na bulwarach, wszechobecne rozmowy o produkcjach konkursowych, czy gwiazdy i czerwony dywan. Chociaż zawsze jechałam na festiwal sama, to jednak nigdy nie czułam się samotna. Naprawdę, z każdą napotkaną osobą można porozmawiać o kinie, a osoby z festiwalowymi akredytacjami rozpoznają się po badge’ach.

Zobacz również: „Typowy oscarowy film”, czyli właściwie jaki?

Tadeusz Sobolewski w Cannes. Religii kina pomógł mi również uporać się z zagadką, która towarzyszyła mi od pierwszego pokazu, w którym brałam udział. Przed każdą projekcją, przed rozpoczęciem seansu, zawsze ktoś z widowni krzyczał coś w stylu: „RAŁL”. Pytałam kilkoro znajomych, ale nikt nie potrafił udzielić mi informacji o co chodzi. Z odpowiedzią przyszedł Tadeusz Sobolewski w podrozdziale zatytułowanym „Raoul!”. Jak się okazuje, jest to tradycyjny okrzyk bez którego projekcja nie ruszy. Przed laty ktoś w ten sposób zawołał kolegę i… tak już zostało! Spóźnialski widz stał się nieśmiertelny podczas największego filmowego wydarzenia roku. I jak tu nie kochać Cannes?

Poza wspomnieniami, które są czystym balsamem na moją duszę, i recenzjami, autor zamieszcza również wywiady z twórcami. Często były one przeprowadzane przy okazji premier filmowych na festiwalu, co zgrabnie uzupełnia recenzje lub daje bardzo dobry kontekst historyczny. Dzięki temu publikacja nie wieje nudą i naprawdę pochłania się ją rok za rokiem, często tęskno patrząc na minione lata i fenomenalne produkcje. Na przestrzeni lat 1994-2019 Tadeusz Sobolewski był również świadkiem debiutu wielu reżyserów, którzy teraz plasują się w czołówce artystycznej. Nie da się tu uciec od sentymentalizmu, ale nie jest on naciągany. Wręcz przeciwnie – przychodzi nadzwyczaj naturalnie.

Cannes. Religia kina jest pozycją obowiązkową dla każdego filmoznawcy, uczestnika festiwalu czy po prostu fana kinematografii. Tadeusz Sobolewski z niesamowitą lekkością sprawia, że czytając jego wspomnienia, ma się wrażenie, jakby się tam było. Z ręką na sercu przyznaję, że jest to najlepsza książka o festiwalu filmowym w Cannes, jaką kiedykolwiek miałam w rękach. Ponadto jestem pewna, że będę do niej wracać. Po obejrzeniu filmów, które zapisałam w notesie, albo po prostu, żeby powspominać festiwal.


Okładka książki Cannes. Religia kina
Okładka książki Cannes. Religia kina

Autor: Tadeusz Sobolewski
Wydawca: Agora
Premiera: 26 marca 2025 r.
Oprawa: miękka
Stron: 560
Cena katalogowa: 79,99 zł


Fot. główna: materiały prasowe – kolaż (Agora)

Plusy

  • Lekko napisane wspomnienia autora, które przenoszą na festiwal
  • Trafne recenzje, które zachęcają do obejrzenia produkcji
  • Kontekst historyczny - czy to w wywiadach, czy w dopowiedzeniach autora

Ocena

10 / 10

Minusy

Katarzyna Jarczak

Tiara przydzieliła ją do Slytherinu. Kocha kino skandynawskie, a w szczególności duńskie. Do tego stopnia, że postanowiła się nauczyć tego języka. Jej celem jest przeczytanie manifestu Dogme 95 w oryginale. Dzień bez obejrzenia filmu lub odcinka serialu uważa za stracony. Uwielbia festiwale filmowe. Uprawia pole dance, a od niedawna gra na perkusji. W wolnych chwilach czyta książki.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze