Mgły z Donlonu to kontynuacja serii na którą czekałam bardzo niecierpliwie. Pierwszy tom zabrał nas do Avallen, magicznej szkoły z czymś na kształt własnej osobowości. Chociaż okoliczności, w jakich się tam znaleźliśmy, były dość makabryczne, to nadal uważam, że byłby to mój drugi wybór zaraz po Hogwarcie. Anglia i szkoły magii mają coś w sobie.
Nie jest to moje pierwsze spotkanie z Donlonem i chociaż od razu polubiłam to miasto, teraz miałam okazję naprawdę dobrze je poznać. Autorka fantastycznie oddała klimat i nie trudno było zrozumieć bohaterów gotowych oddać życie za tą magiczną enklawę. Mgły z Donlonu zachwyciły mnie w równym stopniu, co jego Cienie.
Zobacz również: Weles. Opowieści z podziemia – recenzja książki. Co tam w Jawii słychać?
Przed wielu laty ośmiu potężnych magów stworzyło w sercu stolicy Anglii Donlon, czarodziejską enklawę. Pozostawili oni po sobie potomków, niespokojną magię, wypełniającą miasto i osiem miejsc, będących jej źródłem. A przynajmniej tak dotąd się wydawało: bo jeśli wierzyć słowom opiekunki kruków z Tower, żadne z nich nie odeszło naprawdę. Jeden z założycieli powraca i ma zamiar przywrócić Donlonowi dawną świetność: oczywiście pod jego przewodnictwem.
Funkcjonariusze Scotland Yardu muszą zadbać o utrzymanie porządku w mieście i pochwycenie czarnoksiężnika. Nie jest to jednak łatwe i to nie ze względu na jego potężną magię, a raczej na dar przekonywania do siebie ludzi. Pośród mgieł Donlonu dawnych wrogów łatwo mogą połączyć wspólne interesy, a przyjaciele odkrywają, że stoją po przeciwnych stronach barykady.
– opis wydawcy.
Z początku fabuła rozwija się dość powoli, nie przeszkadza to jednak w odbiorze i na pewno nie nuży czytelnika. Autorka fantastycznie operuje słowem i świetnie buduje napięcie. Opisy są ciekawe i pozwalają dobrze wczuć się w klimat Donlonu. Nie ma się też wrażenia, że jest za dużo fragmentów przypominających poprzednie wydarzenia czy główne założenia świata.
Zobacz również: Magia spod lady – recenzja książki. Po prostu cosy
Nie da się zignorować podobieństw pomiędzy Avą Carey, a Jagodą Wilczek, bohaterką serii Wilcza Jagoda. Mgły z Donlonu wydają się jeszcze bardziej podkreślać łączące ich cechy charakteru. Obie są niesamowicie uparte i władają potężną, wyjątkowo rzadko spotykaną magią, chociaż każda z nich inną. Zależy im też na rodzinie, jednak Avalon jest znacznie cieplejszą postacią i nie próbuje robić dosłownie wszystkiego sama. Nie izoluje się, jak Jagoda i chociaż obie kobiety cechuje lojalność, w prawdziwym życiu wolałabym spotkać młodą Carey.
Podobało mi się też, w jaki sposób rozwijały się relacje pomiędzy bohaterami. Zwłaszcza ta pomiędzy Avą i Arturem Laymontem – który swoją drogą również dysponuje bardzo ciekawą magią. Połączył ich nie tylko wspólny cel, ale także zdrada, jakiej dopuścił się ich wspólny przyjaciel, Percival. Emocje, uczucia i powiązania nie tylko pomiędzy poszczególnymi bohaterami, ale całymi rodami, odgrywają bardzo ważną rolę w tej historii.
Zobacz również: The Prison Healer. Zdrada krwi – recenzja książki
Chociaż jak mówiłam, na początku akcja książki i prowadzone przez bohaterów śledztwo rozwijało się w umiarkowanym tempie, gdy już doszło do kulminacji, nie dało się oderwać od lektury. Autorka naprawdę umiejętnie stopniuje emocje, trzymając czytelnika w niepewności. Do tego klimat całego Donlonu jest tak dobrze oddany, że momentami miałam wrażenie, jakbym sama tam kiedyś była.
Książka Mgły z Donlonu wielokrotnie sprawiała, że zastanawiałam się, czy chciałabym mieszać w Donlonie. Naprawdę rozumiem, dlaczego Ava tak bardzo kocha to miasto, a jej przywiązanie do magicznej enklawy zdaje się być czymś więcej niż poczuciem obowiązku wynikającym z dziedzictwa krwi. Sądzę jednak, że o ile nie urodziłabym się w jednej z głównych rodzin, a najlepiej właśnie wśród samych Carey’ów, nie wybrałabym tego miejsca do życia. Całkiem możliwe też, że uciekłabym z Donlonu niczym szczur z tonącego statku. Ava wiedziała jednak, że walczy o znacznie większą stawkę niż samo miasto.
Zobacz również: Onyx Storm – recenzja książki. Znowu to samo
Magiczne śledztwa, polowanie na czarnoksiężników i odmienione mocą miasta. Właśnie za to kocham urban fantasy, a książki Magdaleny Kubasiewicz są tego wszystkiego po prostu pełne. Do tego jej bohaterowie nieustannie się rozwijają, są popychani ku granicy własnych możliwości. Ich moralność i poczucie obowiązku nie raz są wystawiane na próbę, a podjęte decyzje z jednej strony otwierają ekscytujące możliwości, z drugiej zaś niosą nieznane zagrożenia.
Podsumowując, Mgły z Donlonu wciągają czytelnika bez reszty. Zmuszają do refleksji i nieustannie trzymają w napięciu. Wzbudzają dużo emocji, ale mam wrażenie, że czyta się to zaskakująco lekko. Świat często okazuje się nie być po prostu czarno-biały i dzięki temu tak łatwo utożsamiać się z bohaterami, czy poczuć klimat magicznej wersji Londynu.
Autor: Magdalena Kubasiewicz
Wydawnictwo: SQN
Premiera: 7 maja 2025 r.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 368
Cena katalogowa: 52,99 zł
Powyższa recenzja powstała w ramach współpracy z wydawnictwem SQN – Dziękujemy!
Fot. główna: kolaż z użyciem okładki