Poradnik Zabójców Wampirów Klubu Książki Z Południa – recenzja całkiem przydatnego poradnika

Co by było, gdybyś jako jedyny w całej okolicy wiedział, że twój sąsiad jest potworem z horrorów – lecz nikt by ci nie wierzył? Lub gdybyś spotkał jedną z zaufanych sobie osób na… wysysaniu krwi dziecku? A może, gdyby to było twoje dziecko, a owa osoba potężnym stworem, którego nie sposób pokonać. Brzmi mrocznie, co? Nawet nie wiesz, jak bardzo.

Przełom lat 80. i 90. to ten piękny, upojny czas, w którym amerykańskie dzieci mieszkające na przedmieściach obfitujących w zielone trawniki i kolorowe, nieogrodzone domy sielskich osiedli bawiły się w podchody lub grały w koszykówkę, ojcowie wracali po pracy w skrojonych garniturach i odprężali się przed telewizorem z piwem w ręce, a matki służyły za kury domowe, dbając o dom i szykując dzieciom obiadki. Urokliwe czasy. Zdać by się mogło, że nic nie było w stanie zaburzyć tej płynnej harmonii, jaka dźwięczała w każdym miasteczku tamtych lat. Nic, no, może poza żądnym krwi wampirem.

Zobacz również: Koty Ultharu – recenzja książki

Przedmieścia Charleston, jedno z cichych, przymilnych osiedli, gdzie wszyscy sąsiedzi się znają i nikt nie zamyka drzwi na noc. Mieszka tam Patricia Campbell, niczym nie wyróżniająca się kura domowa, matka dwójki niesfornych dzieci i żona zapracowanego męża. Jej życie to nuda, jest całkowicie przeciętne i pozbawione wrażeń. Patricia sprząta, gotuje, zajmuje się dziećmi, pakując im śniadania do szkoły i próbując ogarnąć burdel, jaki robią, sprząta, gotuje, opiekuje się psem, ogrodem, domem, zmywa naczynia, robi pranie, zajmuje się chorą teściową a także sprząta i gotuje. I choć wydąć wargi można na taką postać – co, u licha, interesuje nas życie jakiejś domowej gospodyni – to zaręczam, że dawno niczym się tak nie ubawiłem, jak czytaniem o codzienności biednej Patricii, która przedstawiona w karykaturalny sposób przez genialne pióro Grady’ego Hendrixa okazuje się być niezłym widowiskiem.

Patricia odnajduje w swym życiu mały haczyk, który wyciąga ją z codzienności – klub książki. Regularne spotkania grupy gospodyń domu, na których dyskutują o przeczytanych powieściach, to tylko niewinne posiadówki z gorącą herbatą w porcelanie i ciasteczkami w roli głównej. Z pozoru. Bo w istocie kobiety odnalazły w świecie słowa pisanego coś, co pozwala im czuć i bawić się tak, jak nie mogą w swym życiu. Czytają bowiem kryminały o seryjnych mordercach, thrillery o porwanych dzieciach i nawiedzonych domach oraz horrory obfitujące w postacie nie z tej ziemi, jak wilkołaki, duchy, lub… wampiry.

Zobacz również: Battle Royale – recenzja książki

W życiu Patricii przychodzi moment, gdy uświadamia sobie, że wszystko, co przeczytała w książkach prostą ścieżką kieruje ją ku wnioskom, że jej sąsiad jest wampirem. Nie jakimś halloweenowym przebierańcem, lecz prawdziwym, zimnokrwistym mordercą liczącym setki lat, który wysysa krew ze swych ofiar. I, no cóż, jej spekulacje są niepokojąco wiarygodne.

Na tym zakończę opis fabuły, mam nadzieję, że nakreśliłem dość zdatnie to, co odkryć możemy w książce. Przynajmniej w jej pierwszej części, bo potem zaczyna się robić coraz goręcej i goręcej. Poradnik zabójców wampirów klubu książki z południa (swoją drogą, co za rewelacyjny tytuł!) to moje pierwsze zetknięcie z Gradym Hendrixem, i, jak się szybko przekonałem, autor ma wykwintnie sprawne pióro i niebagatelną wyobraźnię, a twór swój komponuje na ruchomej linii absurdu i humoru. Poradnik zabójców to przede wszystkim cholernie dobra zabawa, w której krew wcale nie leje się hektolitrami, w której nie ma hordy krwiożerczych bestii i nieokiełznanych mocy. Jest za to klub książki. I wampir, będący ich przeciwnikiem. Arena otwarta, walczcie.

Zobacz również: Śpiący Przebudzony – recenzja książki

Grady Hendrix obrazuje amerykańską sielankę z niebywałą dbałością, dzięki czemu jako czytelnicy wczuć się możemy w letni, przyjazny klimat. Z wolna osuwamy się jednak w macki ciemności, napięcie rośnie, zaczyna być mniej wesoło, a autor bawi się nami w swoim podłym wyrachowanym stylu. Gdy mamy się bać – boimy się. Gdy mamy płakać – płaczemy. Były momenty, gdy czułem się jak na sesji terapeutycznej z psychopatą.

Każda książka jest jak rzeka. Powyższa to powolnie płynący strumień, który, choć nie zapewnia zbyt wielu wrażeń, to ma swój urok i pozwala obserwować ciekawe krajobrazy roztaczające się za brzegiem. Płyniemy z nurtem, powoli, lecz do przodu, końca nie widać. Czasem łódź nieco się zachybocze, czasem nieco przyśpieszy. Lecz podróż jest spokojna. Do czasu. W końcu zapada noc, ciemność wchłania świat i robi się coraz mroczniej. I wtedy już wiemy, że zabawa dopiero się zaczyna. Prąd się wzmacnia, łódź zaczyna się chwiać, na tafli niby rekiny wyrastają ostre skały, z którymi kilkukrotnie się zderzymy, o mało się nie wywracając. Solidnie się przy tym pochlapiemy, zedrzemy gardło na wrzaskach i mięśnie na wiosłach. Może kilka osób wypadnie za burtę. Może czasem sytuacja będzie przeraźliwie groźna. Ale to przecież tylko zjazd w parku rozrywki, prawda? To tylko zabawa!

Zobacz również: Pętla – recenzja książki. Jasna strona grozy

Poradnik zabójców wampirów klubu książki z południa to nie obowiązkowa lektura, wnosząca wiele do gatunku, to nie przełomowe dzieło, reprezentujące nową erę. To tylko opowieść o walce z wampirem, z deczko innej perspektywy niż zwykle, osadzona w znanych i lubianych realiach. To przede wszystkim dobra zabawa, choć rozkręca się powoli. Nie musisz jej czytać. Ale nie nazywaj się łowcą wampirów, jeśli jeszcze nie masz jej na półce.

Plusy

  • Namacalny klimat
  • Rewelacyjny styl pisania, z pazurem i humorem
  • Faktyczne elementy grozy

Ocena

7 / 10

Minusy

  • Przeciąganie niektórych wątków lekko irytuje
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze