Upadek Tima Burtona – czy mistrz groteski wróci na szczyty?

W świecie kina mamy kilku reżyserów, tworzących swe dzieła w charakterystyczny dla siebie sposób. Wyjątkowi w swej wyjątkowości wyróżniają się z tłumu i wzbogacają kinematografię swymi autorskimi wizjami. Jest Wes Anderson o wykwintnym poczuciu estetyki i absurdalnym poczuciu humoru, jest Robert Eggers przerażający klimatem swych osobliwych opowieści. I jest, przed wszystkimi, Tim Burton, mistrz groteski, lubujący się w czarnym humorze i onirycznych horrorach. Niegdyś legenda, dziś pomijany. Przypomnijmy sobie najważniejsze dzieła oraz upadek Tima Burtona.


Początek legendy


TIm Burton
Moviestore/REX/Shutterstock

Rok 1982, młody Tim Burton otrzymuje swoją pierwszą szansę na stworzenie dzieła kinowego. Mimo braku doświadczenia, ma głowę pełną wyrazistych pomysłów i nietuzinkowych konceptów. Nagrywa krótkometrażówkę Vincent, utrzymaną w znanym nam mrocznym stylu. 7-minutowy filmik staje się przepustką do kariery i początkiem legendy Tima Burtona.

W roku 1988 zasiada za sterem dziwnie zapowiadającej się czarnej komedii – Beetlejuice (Sok z żuka). Tim ma wolną rękę i świeżą głowę, co umożliwia mu stworzenie filmu w swym własnym, wyimaginowanym świecie, przepełnionym obłędną groteską i makabrą w komediowym wydaniu. Beetlejuice to przezabawna jazda bez trzymanki, granicząca z horrorem, prześmiewczo zajmuje się tematem śmierci i życia pozagrobowego. Mrocznie idylliczna warstwa wizualna, doskonały makijaż i świetna gra Michaela Keatona to tylko drobnostki, dopełniające szaleńczą wizję Burtona. Film stał się popkulturowym fenomenem, zarobił ponad 70 milionów dolarów i zdobył Oscara za charakteryzację. A co najważniejsze, rozpoczął nową kinową erę. Erę Tima Burtona.


Złote czasy Tima Burtona


Tim Burton
Rysunek autorstwa xXArtyMuseXx

Nastały intrygujące czasy. Lata 90. stanowiły najlepszy okres twórczości Burtona, na stałe zapewniając reżyserowi wysoką pozycję i popularność. Tim wkładał w swe dzieła mnóstwo serca, uzewnętrzniając emocje i uczucia gnieżdżące się w introwertycznej, wrażliwej głowie. Edward Nożycoręki (1990) stał się absolutnym fenomenem i powiewem świeżości w kinematografii. Obskurne zamczysko na szczycie wzgórza i kolorowe miasteczko, a po środku chłopiec z nożycami zamiast rąk. Burton stworzył arcydzieło przepełnione wrażliwością i charakterystycznym oniryzmem. Posunę się do stwierdzenia, iż było to najlepsze jego dzieło, znajdujące się w wąskim gronie trzech najważniejszych dla mnie filmów.

W międzyczasie powstały dwie głośne produkcje: Batman (1989) oraz Powrót Batmana (1992), dotychczas uważane za jedne z najlepszych produkcji superbohaterskich, mamiące niezapomnianym, obskurnym klimatem Gotham i wyjątkowo mrocznym przedstawieniem człowieka-nietoperza. Uwielbiany Ed Wood (1994) jako genialna biografia najgorszego reżysera wszech czasów i klimatyczny Jeździec bez głowy (1999) ugruntowały pozycję mistrza groteski wśród najsławniejszych reżyserów. Warto również przypomnieć że w 1993 roku premierę miała jedna z najlepszych produkcji Burtona której… Nie wyreżyserował. Miasteczko Halloween stało się prawdziwym popkulturowym fenomenem i choć w swej oryginalnej nazwie sygnowane jest nazwiskiem reżysera – Tim Burton’s The Nightmare Before Christmas – ze względu nad pracą przy Powrocie Batmana powierzył on zadanie wyreżyserowania tej kultowej animacji Henremy Selickowi. Ale to opowieść na kompletnie inny artykuł.

Nietuzinkowy styl zawładnął sercami oglądających, choć oczywiście znaleźli się i tacy, którzy go nie pojęli i znienawidzili. Każdy z miłośników stworzył jednak w swym sercu specjalny pokój poświęcony Burtonowi (obskurny i wywieszony plakatami morderczych klaunów, ale jakże przytulny!). Liczne kolaboracje z zyskującym sławę w Hollywood Johnnym Deepem oraz przyszłą małżonką Heleną Bonham Carter utworzyły legendarne trio, po wsze czasy zapisane w dziejach kinematografii jako ulubieńcy kinomaniaków.

Zobacz również: Aktorzy, którzy zniknęli z dużego ekranu

Tim Burton
Tim Burton oraz Johnny Depp na planie Ed Wooda

Nowe tysiąclecie, ten sam, unikalny styl


Mistrz groteski zawsze na pierwszym planie stawiał formę. Jego dzieła szczyciły się spójną i bogatą wizją artystyczną, każdy osobny twór miał swoje ręce i nogi (oraz duszę). Genialna baśniowa Duża ryba (2003) mieściła w sobie głębokie przesłanie, Gnijąca panna młoda (2005) stanowiła jedną z pierwszych horrorowych animacji, dotychczas zapierającą dech w piersiach przedstawionym światem. Charlie i fabryka czekolady (2005) przemówiły do młodszej widowni, fascynując niebiańską scenografią i delikatnym poczuciem estetyki. Zwieńczenie pierwszej dekady XXI wieku stanowiła wybitna stylistycznie mroczna baśń Sweeney Todd (2007) – Tim poszedł o krok dalej, tworząc istną ucztę wizualną w formie musicalu, a reżyserią zasłużył sobie na nominację do Złotego Globu.  Po drodze zdarzyła się też wpadka w postaci Planety Małp (2001), ale przemilczmy to, każdemu zdarzają się błędy.

Zobacz również: Najlepsze filmy 2021 roku

Tim Burton
Od lewej: Johnny Depp, Helena Bohnam Carter, Tim Burton, Danny DeVito, fot. Enigma magazine

Jako dziecko uwielbiał klasyczne filmy grozy, stanowiące główny pożytek dla jego młodej, acz bujnej wyobraźni. Pokochał Godzillę i Frankensteina oraz twórczość Edgara Allana Poego. Wolał spędzać czas w domu lub na sali kinowej, był samotnikiem. I to właśnie w dzieciństwie zaczął tworzyć w swym umyśle groteskowe wizje, żyjąc we własnym, wyimaginowanym świecie. Nigdy jednak nie pozostał dłużny rzeczywistości. Dzięki latom spędzonym w samotności jego wyobraźnia nie znała granic, co przełożyło się na osiągnięcia w świecie kina. Stworzył coś więcej niż filmy. Tim Burton stworzył sztukę.


Upadek Tima Burtona 


Pierwszy poważny zawód fanatycy Burtona odnieśli podczas premiery Alicji w Krainie Czarów (2010). Mistrz groteski stworzył przyjemne kino familijne, o – jak zawsze – elektryzującej scenografii i magicznej charakteryzacji. Niestety, poza warstwą wizualną film zawodzi na całej linii. Płaska fabuła i przejście po najmniejszej linii oporów rozczarowało znaczną część krytyków, którzy na popularnym portalu Rotten Tomatoes zapewnili produkcji jedynie 50% pozytywnych recenzji.

Tim Burton
Tim Burton i Johnny Depp na planie Alicji

Genialnym posunięciem reżysera było ponowne zabranie się za historię o chłopcu wskrzeszającym swojego psa – Frankenweenie (2012). Groteskowa animacja przyniosła pozytywne skojarzenia z Gnijącą panną młodą, wtapiając się w serca widzów. Niestety, był to jednorazowy strzał.

Wielkie oczy (2014) powszechnie uważane za film „całkiem niezły”, lub częściej „jako taki”, przede wszystkim zawiodły nikłą oglądalnością. Okazało się, niestety, że Burton pozbawiony swojego mrocznego klimatu nie cieszy się specjalnym zainteresowaniem.

Największe rozczarowanie przyszło w roku 2016. Wówczas to Tim wyreżyserował film, który nijako przybił gwóźdź do jego trumny (choć to nieco przesadzone stwierdzenie). Osobliwy dom pani Peregrine zarobił swoje i całkiem nie najgorzej przyjął się wśród widzów. Krytycy jednak w większości mówili głośno: płaska fabuła, marna reżyseria, nieciekawa historia. Niestety, mimo cudownej warstwy wizualnej i intrygującego świata wykreowanego, Burton nie odnalazł się w nim, wykorzystując może z 20% oferowanego potencjału. Osobliwy dom nie był zły, zdecydowanie jednak nie tego oczekiwaliśmy po tak doświadczonym reżyserze.

Zobacz również: Najlepsze filmy lat 70-tych

Tim Burton
Osobliwy dom pani Peregrine (2016), oficjalny plakat

Tim Burton przestał fascynować, schodząc z ust i chowając się w kącie. Niestety wygląda na to, że złote lata jednego z najbardziej charakterystycznych reżyserów Hollywood przeminęły bezpowrotnie. Wielu fanów odwróciło się plecami do niegdysiejszego idola, niektórzy wręcz o nim zapomnieli. Tim nie poprawił sobie opinii mało ciekawym (choć głośnym) Dumbo (2019).


Co dalej, Tim?


Na ten moment niewiele słyszy się o Timie Burtonie. Na świecie wciąż znaleźć można mnóstwo miłośników mrocznych historii reżysera, którzy z utęsknieniem wyczekują jego powrotu. Pod koniec ubiegłego roku Netflix zapowiedział animowany serial o Wednesday Addams, kultowej postaci z równie kultowej Rodziny Addamsów. Za reżyserię odpowiadać ma właśnie Tim Burton, co wydaje się strzałem w dziesiątkę i jest szansą na powrót legendy do formy. Niestety, niewiele wiemy o samym serialu, ale powinien pojawić się jeszcze w 2022 roku. Jak tylko Netflix ogłosi oficjalną datę, poinformujemy was o tym, więc koniecznie śledźcie stronę Popkulturowców.

Kolejną głośną – i nieco kontrowersyjną – jest nieoficjalna zapowiedź drugiej części wcześniej wspomnianego Beetlejuice. Powrót Michaela Keatona oraz Winony Reader w kolejnej produkcji Burtona to spełnienie marzeń fanów, choć wielu trzęsą się dłonie na samą myśl o kontynuacji ukochanego filmu. Czy jednak takowy powstanie, ciężko stwierdzić, wszak zapowiadany był już lata temu, a jak na razie nie słychać o żadnych nowinkach. Sam miałbym ogromną ochotę obejrzeć powrót Burtona w swym najlepszym wydaniu, lecz prawdopodobnie to złudne nadzieje.

Zobacz również: Najlepsze horrory w historii

Tim Burton
Tim Burton w swym mieszkaniu w Londynie (na obrazie Larry Hagman), fot. Steve Forrest

Pozostaje zatem nam, fanom – bo zakładam że czytelnicy tego artykułu to głównie miłośnicy mistrza groteski – wyczekiwać nowości, które na pewno niebawem nadejdą. Tim Burton zalicza trudny okres w swojej karierze, jego ostatnie filmy nie cieszyły się zbyt dobrym odbiorem, co nie znaczy, że to koniec jego kariery i wróżenie kinowej śmierci tak ambitnemu twórcy może rychle zderzyć się ze ścianą. To wciąż młody (no błagam, tylko 63 lata) artysta, który ma szanse zaskoczyć świat kina powiewem świeżości. I tego mu życzę, i na to czekam. Tim, trzymam za ciebie kciuki.

Źródło głównej grafiki: materiały prasowe

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze