To nie wypanda – recenzja filmu. Idealna animacja na wspólny seans rodzica z dzieckiem

Pierwsze sceny, kolorowe klatki i myśl – no nie, to bajka dla małych dzieci.

Ta myśl jednak bardzo szybko przeradza się w inną – chciałabym pokazać tą animację młodszej sobie. Niekoniecznie tej małej, ale tej 10-15 lat młodszej Agnieszce, która potrzebowała tych kilku ważnych zdań, które się tam pojawiają. Kolejne minuty To nie wypanda udowadniają, że jest to bardzo dojrzała propozycja. Doskonała na wspólny seans rodzica z dzieckiem.

Zobacz również: Batman – recenzja filmu. Gacek, którego potrzebowałem

Nie ma tam disneyowskich księżniczek, za to mamy cztery przyjaciółki w których niejedna młoda dziewczynka może przejrzeć się jak w lustrze. Nie ma tu skrajności, to zwyczajna paczka dziewczyn, którą mieliście w swojej klasie. Dziewczyn, które nie są popularne ale nie zważają na to. Za to zawsze mogą na siebie liczyć, wspierają się, droczą, mają wspólne obiekty westchnień.

Tak, zgadza się! Nie mogło tu zabraknąć boysbandu do którego większość dziewczyn wzdychała za młodu. Utwory wymyślonego na potrzeby filmu zespołu 4Town sprawiały, iż noga sama mi chodziła słysząc ich kolejne piosenki w trakcie seansu. Przyznaję, że równolegle w głowie uruchomiła się cała plejada wspomnień na które teraz można patrzeć z przymrużeniem oka i uśmiechem. Przy okazji – twerkująca panda ruda to coś czego potrzebowałam tego dnia.

Zobacz również: Kaskadia – recenzja gry planszowej

Animacja pokazuje inną kulturę, tradycje. Uwielbiam to w bajkach – moim zdaniem rozszerzają tym spojrzenie dziecka na świat, rodzą pytania. Najlepszy film to taki po którym masz masę pytań, wątpliwości i chcesz się tym podzielić z kimś bliskim, prawda? Nie odbierajmy w takim razie tej przyjemności dzieciom. Kinematografia to jedna z najlepszych form na poznanie nowych miejsc, ludzi, zwyczajów, a nawet obserwacji swoich reakcji wobec zachowań bohaterów. Pozwólmy im pytać, czasem się przestraszyć aby będąc obok móc wyjaśnić dlaczego tak się stało i że nie są w tym sami.

Istotną rolą i w zasadzie główną linią fabularną To nie wypanda jest relacja głównej bohaterki (13-letniej Mei) z matką (Ming). Ming nie odpuszcza Mei na krok, stara się jej stale towarzyszyć aby uchronić swoje dziecko przed złem, które czyha za każdym rogiem. Dorastająca Mei, wychowana w konieczności bycia idealną na każdym kroku zaczyna zauważać, że jej życie to wyłącznie wyobrażenie i oczekiwania jej mamy. Reżyser przeprowadza nas przez cały wachlarz uczuć nastolatki i sytuacji z którymi musi się mierzyć. Każda z dziewczyn potwierdzi, że to niemalże stuprocentowe odzwierciedlenie jej młodości. Nie brakuje tu poczucia zażenowania (pierwsza miesiączka, znalezione pod łóżkiem rysunki całującej się Mei z chłopakiem przez jej mamę czy absolutnie najgorsze – pokazanie ich owemu chłopakowi, który o niczym nie wiedział!), ekscytacji, braku zrozumienia, próby znalezienia odpowiedzi na to kim naprawdę się jest.

Zobacz również: Ranking seriali MCU

Najpiękniejsze w tym wątku jest to, że obie strony się od siebie uczą. Dorastanie to bunt, sprzeciw na brak zrozumienia i stawianie niezrozumiałych granic ze strony dorosłych. Gdy dochodzi do najgorszego zarówno mama, jak i córka przeżyły tak wiele, że potrafią się zatrzymać, spojrzeć szerzej i wyciągnąć wnioski. Zaczynają rozmawiać, nie atakują, nie narzucają, tylko wzajemnie się słuchają i dają przestrzeń w której każdy ma prawo do bycia sobą, popełniania błędów, a jednocześnie buduje swoją tożsamość na szacunku do tradycji, obowiązków i swojej rodziny. Jest w tej relacji również ojciec, nieco bardziej wycofany, raczej obserwujący. Jednak świetnie zostało pokazane, jak zespala te dwa żywioły, jakimi są dojrzewająca córka i wzorowa matka. W momencie kryzysu wkracza łagodnie i wypowiada jedno z ważniejszych zdań w całym filmie.

Pandy rude, czczone przez bohaterów w świątyni którą się opiekują, okazują się być czymś więcej niż tylko obrazami przy których czuwają bohaterowie każdego popołudnia. Pewnego dnia, gdy Mei zaczyna odczuwać silne emocje zamienia się w… jedną z takich pand. Szybko okazuje się, że to nie przypadek ale dziedziczona przypadłość z którą mierzyli się również jej przodkowie. Jak pewnie domyślacie się nasza bohaterka musi nauczyć się z tym radzić nie tylko psychicznie ale i fizycznie. Każda przemiana w pandę sprawia, że zwierzę mocniej wiąże się z człowiekiem i staje się coraz silniejsze. Całkowita przemiana wymaga rytuału w którym musi uczestniczyć również dalsza część rodziny – ciotki czy babcia, czyli mama Ming. I to kolejny moment w którym chcemy zatrzymać się przy tej bohaterce. Uczucie złości wobec niej przemienia się we współczucie i zrozumienie. Dowiadujemy się dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej, skąd to przewrażliwienie na punkcie własnej córki.

Sama kreska, czyli wizualna strona To nie wypanda nie do końca mnie przekonuje. Wszystko jest obłe, bez wyrazistych akcentów. Doceniam detale i puszystość futerka czerwonej pandy w którą zamienia się Mei. Faktycznie ma się ochotę wyciągnąć ręce i ją przytulić. Niemniej jestem przekonana, że taka forma przemówi do młodszych dzieci.

Krótko mówiąc – tak, warto zobaczyć To nie wypanda. Czy stanie się to w kinie czy za jakiś czas na platformie Disney+ w zaciszu domowego ogniska, zostawiam to już Wam. Wiem jedno – nawet największy telewizor czy świetnej jakości projektor nie zabierze Was w ten świat na tyle głęboko, jak może zadziać się to w kinie. Łapcie swoje pociechy, drugie połówki pod pachę i pędźcie na spotkanie z uroczą pandą rudą.

Plusy

  • Przemyślane dialogi oraz trafne i uniwersalne złote myśli
  • Dwie „mroczne” sceny, które można śmiało wykorzystać w kontekście edukacji i oswajania dziecka z lękami, strachem
  • Graficznie dopracowane do perfekcji futerko pandy rudej!

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • Styl graficzny pozostawia wiele do życzenia - prosty i skierowany raczej do młodszej publiczności
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze