Netflix wciąż udowadnia jedno — seriale potrafi kręcić naprawdę dobre. Nie wiem, jak oni to robią, że obok świetnych tytułów serialowych potrafią stać totalne filmowe gnioty. Jednak fakt jest następujący: filmy Netflixa szerokim łukiem omijajmy, natomiast nie bójmy się seriali spod ich szyldu. Bo ostatni polski tytuł, który wydał ten streaming, okazał się tytułem bardzo udanym. Dlaczego? To postaram się przybliżyć poniżej.
Harlan Coben to jeden z bardziej znanych twórców kryminałów. I jak na pisarza należącego do tego gatunku przystało, jego portfolio nie ogranicza się do trzech tytułów. Jednak jakościowo, z tego co udało mi się ustalić, jego powieści zbierają mocno mieszane recenzje. Sam należę do grona, które po przeczytaniu dwóch z wielu jego dzieł może je prędzej określić zwykłym “spoko” niż “WOW”. Jednak jest w tych historiach spory potencjał. I choć ostatnia ekranizacja pt. W głębi lasu nie była była przełomową produkcją, to wydaje mi się, że tegoroczny tytuł będzie w stanie ten wykres jakości podnieść. Zachowaj spokój, czyli serialowa wersja kryminalnej powieści Cobena z 2008 roku przenosi historię na polskie rejony i teraźniejsze realia, dając nam bardzo przyzwoity, choć nie wgniatający w fotel, kilkuwątkowy kryminał.
Zobacz również: Najlepsze seriale Netflixa
Opowieść zaczyna się od tego, że zmartwiona matka pewnego 18-letniego licealisty instaluje w jego telefonie program szpiegujący. Dzięki temu może mieć wgląd w jego prywatne znajomości. Po tajemniczej śmierci jego kolegi z klasy Anna Barczyk (Magdalena Boczarska) stara się kontrolować, czy jej pierworodny nie pakuje się w żadne kłopoty. Pech chce, że kilka dni po tym jej syn znika. Anna wraz z mężem Michałem (Leszek Lichota) próbują go odnaleźć, jednak cały czas odbijają się od ścian, jednocześnie pakując w coraz większe kłopoty.
Jest to oczywiście tylko jeden z wielu wątków, które równomiernie idą swoim trybem. W historii pojawiają się też dwie tajemnicze postacie, które porywając kolejnych ludzi, usilnie próbują znaleźć pewne nagranie. Nie chcę się zagłębiać w temat dalej, ponieważ odkrywanie tej wielowątkowej historii sprawia sporą frajdę. Tutaj naprawdę z odcinka na odcinek wypływają nowe kwestie, które przyciągają widza do ekranu, gdy poprzedni motyw zaczął lekko nudzić. Ale jeśli chodzi o nudę, to ta akurat rzadko tutaj występuje.
Zobacz również: Malowany człowiek — powieść otrzyma serialową adaptację
Wątki ukazane czasem przeplatają się ze sobą, ale generalnie nie mają na siebie większego wpływu przez większość trwania serialu. Okazało się to dużą zaletą, że wszyscy bohaterowie nie znaleźli się w jednym miejscu, a wszelkie wątki za jednym rzutem zostały ucięte. Tutaj wszystko idzie własnym torem. Mnogość wątków wpływa na całokształt bardzo pozytywnie.
Ciężko oceniać serial pod kątek fabuły, gdyż jest to scenariusz na podstawie gotowej historii z książki, ale jak dobrze wiemy i tak prosty temat niektórzy potrafią łatwo spaprać. Jednak tak nie było w tym przypadku. Co łatwo można ocenić to sposób, w jaki ta historia została opowiedziana na nowo i poprowadzona z odcinka na odcinek. I to wypadło bardzo dobrze. Wiele elementów wpływa na to, że ten serial ogląda się z dużą ciekawością. Dobra oprawa dźwiękowa, świetna obsada, która stworzyła, przynajmniej w zdecydowanej większości, przekonujące kreacje. Ale przede wszystkim naprawdę dobra reżyseria. Szczerze mówiąc, serial wciągnął mnie od pierwszego odcinka. I choć wiem, że nie jest on na tyle wybitny, bym mógł przy nim zarwać nockę, to udało mu się utrzymać moje zainteresowanie przez wszystkie 6 odcinków. I przez wszystkie te epizody bawiłem się bardzo dobrze.
Zobacz również: Nieznośny Ciężar Wielkiego Talentu – recenzja filmu. Orgazm dla fanów Nicolasa Cage’a
Przechodząc do szczegółów, po raz kolejny wspomnę o aktorach, którzy naprawdę przyłożyli się do swojej roboty i odegrali role, które nie zniechęcały do oglądania. Były zarówno dobrze zagrane jak i napisane. Prosto, przekonująco, bez przesadnych żenujących momentów, które czasem są pakowane na siłę. No dobra, Boczarska tłukąca się z dresami mocno podchodzi pod ten schemat, ale i to było nakręcone z pewną umiarkowaną dozą realizmu. Także jestem w stanie ten odchył wybaczyć.
Bardzo dobrze oglądało się Leszka Lichotę, za którym tęskniłem od czasów Watachy, gdzie chyba ostatni grał serialowe główne skrzypce. Kolejny raz sprawdził się świetnie, tym razem w niesensacyjnej odsłonie. Cała plejada polskiej sceny filmowo-serialowej jest tutaj obecna, i sprawdza się w swojej pracy. Nawet młoda krew, która ciągnie tutaj jeden z głównych wątków, daje sobie radę. A to wyczyn, bo o ile pamiętam, to zazwyczaj bohaterowie odgrywani przez młodszych aktorów wywoływały grymas żenady.
Zobacz również: Mów mi Win – recenzja książki. Szczęścia nie kupisz
Elementy całości takie jak zdjęcia i ścieżka dźwiękowa również nie uważam za wybitne, jednak dają radę. Muzyka skutecznie utrzymuje widza w klimacie. Natomiast zdjęcia przywodzą na myśl ostatnie Pitbule i charakterystycznie widoki z lotu ptaka. Bardzo dobrym i udanym zabiegiem było dostosowanie elementów fabuły do współczesnych czasów, a także polskich realiów. Dla przykładu: szpiegowanie maili zamieniono na szpiegowanie messengera. Natomiast główni bohaterowie pochodzą z warszawskiego odosobnionego osiedla dla nowobogackich.
Ostatnimi czasy nawykłem do kryminalnych historii pokroju Jacka Reachera. Cieszy mnie, że główni bohaterowie nie są żadnymi kozaczyskami, którzy świetnie sprawdzą się w scenach akcji. Może nie do końca szarzy, ale jednak zwykli ludzie, po prostu cywile. Choć to raczej zasługa pierwozworu, czyli książki, aniżeli inwencji twórczej scenarzystów. Wokół takich właśnie bohaterów dzieją się wszystkie wydarzenia, oni są na pierwszym planie, co dla mnie akurat jest miłą odmianą i, trochę personalnie, ale jednak wpłynęło na ocenę. Dodatkowo cieszyło mnie, że narracja nie była obwarowana jakimiś patetycznymi monologami na temat rodzicielstwa, miłości itp. Wszystko było na swoim miejscu.
Zobacz również: Najlepsze polskie seriale
Zachowaj spokój, czyli najnowsza ekranizacja powieści Harlana Cobena wypadła dobrze. Nie jest to może specjalnie przełomowy serial w polskiej kinematografii, jednak spełnia swoje zadanie. Do obejrzenia na raz, ale bez nudy i męki. Na plus wypada też wspomniany brak sztucznej wzniosłości w narracji bohaterów.
W ogólnej ocenie muszę stwierdzić, że jednak czegoś mi tutaj zabrakło, choć nie jestem w stanie stwierdzić czego dokładnie. Obecne są tutaj również schematy, gęsto występujące w kryminałach, zwłaszcza polskich. Jak choćby Ten jeden glina, któremu naprawdę zależy.
Jednak mimo tego uważam, że nie wpływa to ani trochę na całościowy odbiór. Mogę spokojnie powiedzieć, że jak ktoś zasiądzie pewnego luźnego wieczoru do tej sprawnie zrealizowanej historii, może się przekonać, że kryminał w polskim serialowym wydaniu wciąż trzyma poziom.