The Boys, sezon 3, odcinki 1-3 – recenzja. Pamiętacie teorię o Ant-Manie i Thanosie?

Rzeźnik, Ojczyznosław i spółka powracają – oj, dzieje się, dzieje!

Netflix, Amazon Prime, HBO Max i wiele, wiele innych serwisów streamingowych przyczyniły się do jeszcze większego spopularyzowania fenomenu zrodzonego w telewizji – seriali. Praktycznie co miesiąc, firmy te zalewają nas kolejnymi produkcjami. Czasami całkowicie nowymi, czasami kontynuacjami – następnymi  sezonami czy rebootami po latach, jak to było w przypadku chociażby Roseanne czy Dextera. Ta absolutna paranoja, żeby już nie używać brzydkich słów, skutecznie obrzydziła mi świat seriali. Anulacja po jednym czy dwóch sezonach, przeciąganie historii na kolejne sezony, mimo, że potencjał scenariusza zdecydowanie na to nie pozwala, sprzedawanie produkcji seksem lub znaną marką czy w końcu wciskanie wszędzie elementów woke. Żebym przysiadł do takiego serialu, muszę mieć absolutną pewność, że gra jest naprawdę warta świeczki. I zdradzę wam, że obecnie oglądam jedynie cztery seriale. Better Call SaulSukcesjęStranger Things oraz The Boys. Istna śmietanka, co?

Zobacz również: Halo – recenzja serialu. Czyżby kolejna udana ekranizacja gier?

Och, The Boys… Gdy usłyszałem zarys fabuły – grupka wku*wionych ludzi ma dość superbohaterów i postanawia ich roz*ebać wszystkich po kolei – moje serce zabiło szybciej. Gdy natomiast dowiedziałem się jeszcze, że to na podstawie komiksu Gartha Ennisa, więcej do szczęścia nie potrzebowałem. Znudziło mnie oglądanie tych wszystkich wymuskanych, prawilnych superbohaterów Marvela i DC – czas na coś bardziej realnego. I The Boys chyba są najbardziej unikatowym ukazaniem nadludzi, a przy tym wprost genialnym obrazem Hollywoodu, kultury korporacji i komentarzem dzisiejszej Ameryki.

Po szalonej końcówce drugiego sezonu, twórcy nie dają nam zapomnieć, jak zwariowany jest to serial. Już pierwsze minuty najnowszego sezonu trafią prawdopodobnie do czołówki najbardziej szalonych scen z The Boys. Jeśli za to właśnie lubicie tę produkcję, to tak, te trzy epizody zawierają chyba największe stężenie pokręconych scen w historii serialu. I choć lubię te szalone klimaty, w Chłopakach niezmiennie cenię przede wszystkim miłość, jaką darzą scenarzyści swoich bohaterów.

Okrutnie podoba mi się ta pieczołowitość, z jaką napisane są postacie w ekranizacji komiksu Ennisa. Tutaj nie ma postaci z kartonu – tu każdy, nawet drugo czy trzecioplanowy bohater ma jakiś fabularny background. Widzieliśmy to już zresztą w poprzednich sezonach, gdzie tyle czasu poświęcono Deepowi, mimo, że jego wątek dział się totalnie obok głównej osi fabularnej. A co jest w tym jeszcze bardziej zadziwiające, to fakt, że mimo początkowej niechęci do wspomnianego Deepa czy A-Traina, człowiek zaczyna ich rozumieć, a czasami nawet współczuć czy kibicować. Świetnie, że dowiadujemy się co nieco o przeszłości zarówno Starlight (jedna z najlepiej napisanych postaci żeńskich w historii telewizji), jak i chociażby byłej szefowej CIA, Mallory. Twórcy poświęcają czas Cycusiowi i jego bagażu, dostajemy też głębsze spojrzenie na Kumiko i jej motywacje. Nie wspomnę już o Hughiem, Rzeźniku czy Homelanderze, których portrety psychologiczne nadają się na pracę licencjacką. Scenopisarstwo najwyższego sortu!

Zobacz również: Peacemaker – recenzja serialu. Hard Rock and Black Ops.

Fabuła zmierza w bardzo ciekawe rejony, które być może sugerują, że jesteśmy bliżej niż dalej zakończenia serialu. Mam nadzieję, że The Boys nie spotka los seriali takich jak Supernatural czy Dom z Papieru, które były czy nawet dalej są ciągnięte w nieskończoność i jednak twórcy mają rozpisaną historię na dokładną liczbę odcinków. W trakcie tych trzech epizodów dzieje się naprawdę sporo, a co ciekawe – absolutnie nie widzę szans na to, by ta historia zakończyła się happy endem. Chłopaki są przesiąknięci cynizmem wobec świata – to trochę smutne, ale niestety cholernie prawdziwe, gdy jeden z bohaterów uświadamia sobie, że tak naprawdę w tym konflikcie nie ma dobrej strony. Że system jest zepsuty, zgniły i ustawiony. Flagowy serial platformy Amazon Prime zawiera bardzo trafny komentarz społeczny, przypominający mi miejscami swym wisielczym humorem South Park, w nieco bardziej przyziemnej wersji.

The Boys już od dawna jest mocnym pretendentem do wylądowania w mojej serialowej topce. Świetny scenariusz, dbałość o bohaterów, pokręcone akcje i fabularne twisty, a to wszystko w sosie ze społecznego komentarza. Jestem ciekaw w jakim kierunku to dalej pójdzie, bo choć pierwsze dwa epizody wywarły na mnie ogromne wrażenie, tak odcinek trzeci nieco ostudził mój entuzjazm. I choć dostałem już tysiące powodów na to, że scenarzyści znają się na swoim fachu, ja wciąż mam PTSD po Zagubionych, Dexterze czy The Office. Oby The Boys na koniec emisji było bliżej do Sopranos Breaking Bad, niż do wyżej wymienionych seriali.

Plusy

  • Świetnie napisani i zagrani bohaterowie - za tymi postaciami kryje się dusza!
  • Chore akcje, do których serial zdążył nas już przyzwyczaić
  • Komentarz społeczny niemal tak trafny, jak w South Parku

Ocena

8.5 / 10

Minusy

  • Odcinek trzeci zalicza spory zjazd w dół pod względem logicznego działania i zachowania bohaterów
Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze