Men – recenzja filmu. It’s Man’s Man’s World

Alex Garland to niezwykle utalentowany twórca. Na swoim koncie ma dwa filmy fabularne — Ex Machinę oraz Anihilację. Oba okazały się być sukcesami krytycznymi, czyniąc z reżysera markę samą w sobie. Tym razem artysta ten pokusił się o skomentowanie męskiej natury. Bo o tym właśnie jest film Men

Alex Garland to twórca wszechstronny. Pisarz, scenarzysta, reżyser. Prócz jego dwóch dzieł, czyli Anihilacji oraz Ex Machina, napisał Niebiańską plażę, brał udział w komiksowej antologii Batman Noir. Batman Black & White. Nigdy po trupie, a nawet stworzył scenariusz do gry DMC: Devil May Cry. Nie można mu więc odmówić weny i kreatywności. Jego najnowsze filmowe dzieło, Men, również zapowiadało się na czysty, autorski twór. Czy reżyser ten znów udowodnił, jak wybitny ma talent?

Zobacz również: Batman – recenzja filmu [Blu-Ray]

men
Fot. Kadr z filmu Men/A24

Harper i James to para, której związek przez ostatni rok bardzo mocno się sypie. Kobieta, przerażona tym, co dzieje się z jej ukochanym, podejmuje decyzje o rozwodzie. Mężczyzna jednak (łagodnie mówiąc) nie przyjmuje tej wiadomości najlepiej. Dochodzi między nimi do bardzo burzliwej kłótni, która kończy się wyrzuceniem Jamesa z mieszkania. Nie mija wiele czasu, a Harper jest świadkiem tragedii. Mężczyzna skacze bowiem z piętra wyżej i ginie na miejscu.

Dręczona myślami o tamtym dniu, kobieta postanawia zrobić sobie wakacje na wsi. Wyprowadza się więc na dwa tygodnie na Angielską prowincję. Piękny zabytkowy dworek, łono natury, cisza, spokój i dostęp do wi-fi. Czego chcieć więcej?

Bardzo szybko okazuje się jednak, że z miejscem, do którego trafiła Harper, jest coś nie tak. Będzie musiała zmierzyć się twarzą w twarz z tajemniczą siłą, przybierającą postać…mężczyzny.

Zobacz również: Top Gun: Maverick — recenzja filmu. Misja niemożliwa?

men
Fot. Kadr z filmu Men/A24

Pierwszym, na co warto zwrócić uwagę, jest scenariusz. Budzić on bowiem może bardzo skrajne emocje ze względu na to, jak rozłożone są w nim akcenty. Z jednej strony podejmuje się bowiem bardzo aktualnego i ważnego tematu. Z drugiej sposób, w jaki zostaje on przedstawiony, miejscami zakrawa na łopatologię. Najważniejsze wyłożone jest widzowi na złotej, oślepiającej tacy, tak by przypadkiem jej nie przeoczył. I faktycznie wiele osób może poczuć się tak, jakby Garland miał ludzi za idiotów, którzy nie zrozumieją jego wizji.

Nic jednak z tych rzeczy! Ba, uważam, iż łopatologia ta była bardzo celowa. Film podejmuje bowiem tematykę toksycznej męskości. Natury mężczyzny, rdzeniu jego zachowań. Podejmuje się tu bardzo dużo ważnych wątków. Wychowanie młodych chłopców, społeczny stosunek do gwałtu, podejście do krzywdy kobiet, tematyka kościoła. To wszystko znajdziemy tutaj w skondensowanej formie. I co najważniejsze, takiej, która nie przytłacza, tylko łączy całą tematykę, tworząc logiczny amalgamat.

W dodatku jest tu duże pole do interpretacji. To nie tylko film, który można by streścić do stwierdzenia „mężczyźni źli”. Zadaje on rózne pytania, np. czym jest własne szczęście, jak skonstruowane jest nasze społeczeństwo i dlaczego itd. I tak, film skupia się na męskiej toksyczności. Tak, robi to w sposób bardzo dosadny. Jednak taka forma po prostu była potrzebna, jako przysłowiowy kubeł zimnej wody. Szczególnie w takim kraju jak nasz, gdzie prawa kobiet są stale nierespektowane.

Zobacz również: Infinite Storm – recenzja filmu. Ależ wieje

Fot. Kadr z filmu Men/A24

Największą zaletą filmu bezsprzecznie są jego technikalia. Alex Garland to audiowizualny mistrz. Udowadniał to w swoich poprzednich tworach i udowadnia to i teraz, w produkcji Men. Choć i tu nie obyło się bez drobnego „ale”.

Zdjęcia do filmu są bardziej niż świetne. Już teraz można stwierdzić, że Men to jedna z najładniejszych produkcji tego roku. Alex Garland, choć przyzwyczaił nas już wielokrotnie do urzekających wizualiów, miejscami przechodzi sam siebie. Prostota niektórych kadrów połączona jest z groteską i wyrazistym stylem. Gdy trzeba, czujemy spokój, połączenie z przyrodą, zupełnie jakbyśmy byli hipnotyzowani przez zdjęcia. Z drugiej kadry potrafią odrzucać, obrzydzać, wzbudzać strach, samym widokiem. To prawdziwe mistrzostwo barw, pomysłów i zmysłu estetycznego.

Muzyka idealnie oddaje klimat każdej sceny. Jest dziwnie, niezrozumiale. Analogicznie do zdjęć, czasem czujemy spokój, a czasem wstręt. Co ciekawe, w momentach najwyższego napięcia często stosuje się muzyczną zamianę, przez co wzniosłe, acz ukojne nuty potrafią towarzyszyć wtedy, gdy jak na szpilkach oczekujemy rozwiązania akcji.

Zobacz również: Jujutsu Kaisen 0 – recenzja filmu

Fot. Kadr z filmu Men/A24

I ta klimatyczna bomba prowadzi do zbudowania kapitalnego suspensu. Już od samego początku zadajemy sobie pytania, co tak naprawdę dzieje się z bohaterką, co jest prawdą, co tylko snem. Strach w dużej mierze polega tu na uczuciu wstrętu i wprowadzenia widza w stan zakłopotania. To bardzo niekomfortowe i dziwnie intrygujące uczucie. Chcemy odwrócić wzrok, czujemy obrzydzenie, jednak oglądamy dalej, chcemy wiedzieć więcej.

Wielokrotną sztuczką w Men jest używanie do straszenia tego, co działa najlepiej. Mianowicie są to motywy znane z naszego życia. Poczucie, że ktoś nas śledzi. Osamotnienie zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Tajemnicza postać przenikająca w tle bez naszej wiedzy. Garland wie, jak zbudować strach i nie boi się tego, co ma w zanadrzu. Strzela ze wszystkich dział, nie biorąc jeńców.

I nieważne jak dobry jest klimat, zdjęcia piękne, a muzyka wybitna, tak była jedna rzecz wybijająca z rytmu. Są to mianowicie efekty CGI. Nie są one wielkim błędem, jednak na tyle zauważalnym, że potrafią zabić immersję. Na szczęście takowych momentów nie jest zbyt wiele.

Zobacz również: Podpalaczka – recenzja filmu. Serc widowni raczej nie rozpali

Fot. Kadr z filmu Men/A24

Jessie Buckley to aktorka o wybitnych umiejętnościach. Była nominowana do Oscara za rolę drugoplanową w reżyserskim debiucie Maggie Gyllenhaal, Córka. Również w tym filmie pokazuje w pełni swój wspaniały warsztat, dając niesamowity popis. Oddaje emocje w tak eskpresyjny i szczery sposób, że ilekroć czuje ból, w sercu czuje się niepokój i dziwny dyskomfort. Natomiast każdy uśmiech to okazja do wzięcia oddechu. Jej twarz stale pracowała, tak jakby w jej głowie kłębiło się wiele myśli. Wspaniale się na to patrzyło, świetna rola.

Największe wyzwanie jednak miał Rory Kinnear. Aktor w Men miał prawdopodobnie rolę swojego życia. Musiał pokazać wszystko, co ma do zaoferowania (dosłownie). Co widać już w zapowiedziach filmu, Kinnear musiał sprostać zadaniu i odegrać wiele ról. Każda różna, kładąca akcenty zupełnie w innych miejscach, choć prowadząca do jednego konsensusu. Z każdym wcieleniem aktor poradził sobie wybitnie dobrze, ani razu nie popadając w przesadyzm. A w tak groteskowym obrazie byłoby o to bardzo łatwo. Tak się na szczęście nie stało. Kinnear jest subtelny, piekielnie tajemniczy i zabójczo skuteczny. To po prostu niesamowicie dobry aktor, który ewidentnie bawił się, grając tyle postaci, jak dziecko w piaskownicy. 

Wspomnieć można jeszcze o Paapie Essiedu, grającym Jamesa. Nie miał on zbyt wielkiej roli (film stawiał bowiem największy akcent na relację między Buckley, a Kinnearem), jednak musiał w krótkim czasie przekazać dużo intensywnych emocji. To udało się zrobić wiarygodnie i na wysokim poziomie.

Zobacz również: Doktor Strange w Multiwersum Obłędu — recenzja filmu

men
Fot. Kadr z filmu Men/A24

Men to (w mojej skromnej ocenie) jeden z najlepszych filmów tego roku. Niezwykle ważny (szczególnie w naszym kraju), groteskowy, piekielnie dobrze nakręcony, świetnie zagrany i z muzyką, która dzwoni w uszach kilka godzin po seansie. Choć Akademia nie do końca lubi się z kinem gatunkowym, to może przez fakt, iż to kino stricte artystyczne i autorskie, przymknie oko na horrorową genezę tej historii. Bowiem film ten zasługuje minimum na nominację, jak nie kilka.

Plusy

  • Fantastyczne zdjęcia
  • Cudowna gra aktorska
  • Genialna muzyka

Ocena

8.5 / 10

Minusy

  • Niektóre efekty specjalne kuleją

Według innych redaktorów...

Krzysztof Wdowik
13 stycznia 2023

Dobrze się zapowiadało, ale w ogólnym rozrachunku – przerost formy nad treścią. Śmieszą mnie za to feministki (i feminiści), którzy robią z tego filmu wielką epopeję na temat toksyczności mężczyzn i zła patriarchatu, gdy jest to film o traumie i poczuciu winy.

5
Adrian Hirsch

Miłośnik sztuki i popkultury w jednym. Najpierw ponarzeka na obecny stan Gwiezdnych Wojen, by następnie pokontemplować nad pisaną przez siebie postacią. Pozytywnie nastawiony do świata, choć nie brak mu skłonności do ironizowania rzeczywistości.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze