Czarny telefon – recenzja filmu. Tym razem to nie fotowoltaika

Stephen King to chyba najbardziej filmowy z pisarzy. Ilość filmów czy seriali adaptujących historie, które wyszły spod jego ręki, sięga już prawie setki. I nie ma chyba osoby, która nie znałaby choćby jednej ekranizacji jego powieści. Jeśli nie znasz Skazanych na Shawshank, Lśnienia czy Zielonej Mili to szczerze nie wiem, co robisz na tej stronie. To, że talent można odziedziczyć, wskazuje przykład jednego z jego synów, Joego Hilla. W 2006 roku wydał on zbiór opowiadań Upiory XX wieku. Tam też znalazła się pozycja Czarny telefon, która okazała się na tyle warta uwagi, że Scott Derrickson postanowił nakręcić film na jej podstawie.

Na wstępie przyznam się, że nie czytałem ani żadnej książki Joego Hilla, ani nawet żadnej powieści jego taty (wiem, trochę siara). Recenzja będzie zatem dotyczyła filmu samego w sobie, a nie oceniania go pod względem wierności oryginalnemu słowu pisanemu. Czepianie się zarzutów o jakieś niedoskonałości fabularne w filmie, tłumacząc, że to samo występuje w książce, to żaden argument. Od tego są adaptacje filmowe, żeby co nieco podciągnąć, naprawić i spojrzeć na fabułę z innej strony, niż autor. Ale do rzeczy. Bo Czarny telefon zadzwonił już we wstępie, a ja jeszcze nie odpowiedziałem na jego wezwanie.

Zobacz również: Najlepsze horrory w historii

Okolica, w której mieszkają 13-letni Finney i jego młodsza siostra Gwen, od pewnego czasu jest nękana przez porywacza dzieciaków. Słupy i ogrodzenia oblepione są zdjęciami zaginionych chłopaków, którzy mieli nieszczęście natknąć się na dziwnego chłopa. Chłop od razu wzbudza niepokój. Przebrany za klauna, ale nie takiego kolorowego, który ma być zabawny, a którego wszyscy się boją. Ten jest ubrany na czarno, z wymalowaną na trupi kolor facjatą, trzymający czarne balony w czarnym vanie. Nawet nie udaje, że spotkanie z nim może sprowadzić uśmiech na twarz.

Czarny telefon ethan
Czarny telefon. Kadr z filmu.

Choć uczniowie bezpowrotnie przepadają, życie toczy się dalej. Policja próbuje działać, dzieciaki tłuką się podczas przerw, chowają po toaletach przed tymi silniejszymi i nie mogą znaleźć pary do zajęć z krojenia żaby. Po lekcjach idą do domu, w międzyczasie tłukąc się z tymi, co czekali pod toaletą, żeby na koniec dnia dostać wpiernicz pasem od pijanego starego. Ot, dzień jak co dzień w Ameryce końca lat ’70.

Zobacz również: Elvis – Recenzja filmu. Audiowizualna uczta, którą koniecznie trzeba zobaczyć w kinie

Pewnego dnia Finn wraca i nie trafia w końcu na tłukących go szkolnych sebixów. Spotyka za to dziwnego chłopa, całego na czarno, z czarnym vanem, czarnymi balonami i białą facjatą. Myśli sobie „o nie! To Wyłapywacz, ten chłop, co porywał tych ziomków! Idę do domu inną drogą”. Koniec. Tak pewnie skończyłoby się to w prawdziwym życiu, ale wtedy raczej Scott Derrickson nie byłby raczej zainteresowany reżyserią. Niestety się tak nie skończyło i Finney budzi się w ciemnej, wygłuszonej piwnicy. Wystrój nie powala. Prycza do spania na środku, kibel w rogu, zwinięte dywany i umieszczone za wysoko zakratowane okno. A na ścianie – czarny telefon. Zadzwonić się nie da, więc raczej się nie przyda. Gdy Wyłapywacz w końcu schodzi do piwnicy, z dziwną maską na twarzy, uświadamia chłopaka, że nawet nie ma sensu podejmować próby ucieczki.

Czarny telefon maska
Czarny telefon. Kadr z filmu.

Czas jednak płynie i Finn musi zdać się na siebie. Kiedy niedziałający czarny telefon w końcu zadzwoni, młody zacznie rozmawiać z ofiarami poprzednich porwań. Każdy z nich zacznie mu dawać wskazówki co zrobić, żeby uciec i przeżyć. Takie telefony to aż chce się odbierać, bo choć czasem te rozmowy wydają się prowadzić donikąd, nie są bezcelowe. Finney wie, że po podniesieniu słuchawki nie będzie musiał tłumaczyć, że mieszka w piwnicy i nie ma gdzie zamontować tej fotowoltaiki.

Zobacz również: Buzz Astral – Recenzja filmu. Odcinanie kuponów czy produkcja z pomysłem?

Kończąc może o fabule, którą zwiastun i tak mocno zdradza, warto wspomnieć o wpływie Gwen na wydarzenia. Dziewczyna po zmarłej tragicznie matce odziedziczyła interesującą przypadłość. W świecie Wiedźmina nazwana byłaby śniączką, potrafi bowiem wyśnić pewne wydarzenia. I choć redneckowaty ojciec usilnie nie chce, żeby korzystała z tej nietypowej umiejętności, celem ochrony jej przed losem, jaki spotkał matkę, lokalni śledczy zwracają się do dziewczyny o pomoc.

Czorny siedzą
Czarny telefon. Kadr z filmu.

Sama relacja rodzeństwa jest niesamowicie napisana i jeszcze lepiej zagrana. Choć Mason Thames jako Finney zagrał bardzo dobrze, to we wspólnych scenach z siostrą, graną przez Madeleine McGraw, to właśnie ona skupia na sobie całą uwagę. Może jest to kwestią tego, że mimo młodego wieku (rocznik 2008), ma już na swoim koncie sporo ról filmowych. Dla Masona Czarny telefon był dopiero drugą produkcją, ale biorąc pod uwagę, że to on jest tu główną postacią, wywiązał się ze swojej roli idealnie. Dobrze czasem dla odmiany obejrzeć filmy o nieirytujących młodych bohaterach, jednak jakimś dziwnym trafem filmy te przeważnie mają osadzoną akcję w poprzednich dekadach. W filmach inspirowanych twórczością Stephena Kinga zawsze młode postaci były świetnie napisane i przedstawione. Takie trzy sztandarowe przykłady to genialne Stań przy mnie i Kraina wiecznego szczęścia, czy pierwsza część To z 2017 roku. Tu dochodzimy do czegoś, co rozwinę nieco w kolejnym akapicie.

Zobacz również: Obi-Wan Kenobi – Recenzja serialu. Tak się marnuje wielki potencjał

Nawiązania do twórczości Stephena Kinga są wręcz namacalne. Widać, że Joe Hill albo przeczytał większość książek swojego taty, albo po prostu mają podobne podejście do twórczości, albo jeszcze z innej strony – Scott Derrickson w mocny sposób uwypuklił te detale, oddając hołd Kingowi i umieszczając Czarny telefon w tym kingowym świecie. Żeby to jakoś podeprzeć, mamy tu balony i żółtą pelerynę przeciwdeszczową (To) oraz prześladowania w szkole (Carrie). Mamy zaginione dzieciaki (Stań przy mnie, To), element porwania (Misery) i determinację do ucieczki z celi (Skazani na Shawshank). Mamy również dziwnie ubranego dorosłego antagonistę (To, Doktor Sen).

Czarny telefon ładne
Czarny telefon. Kadr z filmu.

Wspomnienie antagonisty to dobry moment na opisanie największej gwiazdy Czarnego telefonu, Ethana Hawke’a. Ze Scottem Derricksonem spotkali się już podczas realizacji świetnego horroru Sinister. To ten film, który swego czasu według badań powodował najszybszą akcję serca u widzów. Później został zdetronizowany przez 365 dni, kiedy serca oglądających zaczęły podświadomie szybciej pracować, chcąc tylko odciągnąć ich od seansu i sprowokować do udania się na badania (najlepiej psychiatryczne). Ethan Hawke podobno początkowo nie chciał zagrać osoby porywającej dzieci, ale w końcu dał się namówić. Może też dlatego, żeby nie identyfikować się z Wyłapywaczem, jego twarz ciągle skryta jest za maską z wymienialnym wyrazem mordy. Maski swoją drogą wyglądają, jakby Hawke zachował sobie kilka z tych, użytych w pierwszej odsłonie Nocy oczyszczenia. Ukrycie twarzy aktora powoduje również, że większy nacisk musi położyć na grę głosem i gestami, z czego Ethan Hawke wywiązuje się świetnie.

Zobacz również: Top Gun: Maverick – Recenzja filmu. Misja niemożliwa?

Niestety jego postaci wielu może wytknąć jeden minus. Nie mamy żadnego opisu psychologicznego, nie mamy umotywowania i celu. Jest porywacz, zabiera dzieci, nikt ich nie znajduje. Choć z drugiej strony może to samo w sobie okazać się nieco przerażające. Im mniej wiemy o czarnym charakterze, tym bardziej odrealniony i tajemniczy on się wydaje. Równie dobrze może być normalnym człowiekiem, sąsiadem, którego spotykamy na ulicy czy w sklepie. A to już daje do myślenia.

Czorny dzwoni
Czarny telefon. Kadr z filmu.

I tak na koniec z wniosków… Czarny telefon jest tutaj symbolem. Symbolem ucieczki, ostatniej nadziei, promykiem słońca przenikającym przez małe, zakratowane okno. Rozmowy Finna z ofiarami Wyłapywacza i ich wskazówki co do ucieczki mogły wcale nie mieć miejsca, a dziać się tylko w głowie porwanego chłopaka, być przemyśleniami, jak tu szybko dorosnąć i poradzić sobie w beznadziejnej sytuacji. Wtedy z gatunkowego horroru (rozmowy z zaświatami) przechodzimy do thrillera psychologicznego. A każda dobrze wytłumaczona wielowymiarowość filmu działa na jego korzyść.

Zobacz również: Jurassic World: Dominion – Recenzja filmu. Równia pochyła…

Dla fanów filmów opartych na twórczości Stephena Kinga Czarny telefon to pozycja, która trafi w ich gusta. Polska premiera fajnie zbiegła się ze świętem Dnia Ojca. I nie, nie chodzi tu o postać ojca z filmu, który traumy życiowe musi wyładowywać pomiędzy kolejnymi wypitymi butelkami na swoich dzieciach. Chodzi tu o prezent, jaki swojemu tacie zafundował Joe Hill. Po tym, jak jego opowiadanie doczekało się naprawdę dobrej ekranizacji, może powiedzieć: „zobacz, tato, ja też potrafię!”. Bo nic nie będzie większym prezentem dla taty, niż sukces jego dziecka.

Plusy

  • Świetna gra dzieciaków i niesamowita relacja rodzeństwa
  • Fajny klimat filmu i zgrabnie opowiedziana historia
  • Nawiązania do Kinga, zwłaszcza z perspektywy młodych bohaterów

Ocena

7 / 10

Minusy

  • Brak większego portretu psychologicznego antagonisty
  • Nieco zbyt łatwe rozwiązanie akcji
Kamil Kołodziejczyk

Zasiedziany od lat w DOBRYCH Star Warsach twórca zbyt długich zdań i złożonych opowieści, a także fan filmów inspirujących do dyskusji i gier, do których nie są potrzebne żadne inne osoby. W kinie lubi przede wszystkim mądre narracje i ciekawą kompozycję, a poza kinem dobre, płynne produkty, bezsensowne ciekawostki i czasem ludzi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze