Ms. Marvel – recenzja pierwszego sezonu. Wcale nie marvel

Ms. Marvel to kolejna cegiełka budowanej 4-tej fazy MCU. Czy wnosi coś ciekawego do uniwersum? Przeczytajcie poniższą recenzję.

Kamala Khan to zwykła dziewczyna, chodząca do liceum. Ma przyjaciół, cele i troskliwą rodzinę. Nagle przez tajemniczą bransoletę odkrywa swoje prawdziwe pochodzenie i historię przodków. Fabuła brzmi dość intrygująco. Jednakże mam spory problem z Ms. Marvel. Nie można temu serialowi odmówić efektu feel good i feerii barw przy licznych nawiązaniach do kultury muzułmańskiej. Przy w miarę atrakcyjnej folklorowej skorupie brakuje mu jednak czegoś znacznie ważniejszego – fabularnego kręgosłupa.

Serial ewidentnie skierowany został do młodszej widowni. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby mimo wszystko prezentował nieco ambitniejszy ton, który mógłby nie ogłupiać. Fabuła i postaci wypadają momentami tak, że nawet w ogóle nie wypadają. Mało wiemy o ich problemach, czy historii. Wszystko prezentuje się w sposób bezpłciowy, tak jakby wziąć prosty sitcom i przenieść go do pełnoprawnego serialu. Nie tyczy się to na szczęście głównej bohaterki i jej przodkiniom. Poza tym jednowymiarowość i niekiedy sztuczność potrafią przyprawić o krindżowy skręt, zniechęcając do dalszego zapoznawania się z historią.

Zobacz również: Chainsaw Man, tomy 1-6– recenzja mangi. Nie każdy bohater ma wielkie ambicje

Ms. Marvel
Fot. Kadr z serialu Ms. Marvel

Ta, tak jak wspomniałem, nie wypada wcale lepiej. Widz nie dostaje szansy na głębsze zapoznanie się z genezą postaci. Informacje dawkowane są w niesłychanie płytki sposób, a główny twist produkcji nie wywołuje większych zaskoczeń, czy w ogóle uczuć. Może to być wynikiem pewnej nierówności, z którą mamy do czynienia. Akcja bardzo gwałtownie pędzi, nieoczekiwanie zmieniają się lokacje i tory opowieści. No i antagoniści, którzy przegraliby walkę o najgorszych villainów z już słabymi Flag Smashersami – nie dowiadujemy się o nich nic oprócz banałów. Są zwykłymi fabularnymi pionkami, aby coś się działo. Nie wybrzmiewają oni nawet trochę, stając się okropnie ciężkim do przemielenia wątkiem, który tylko irytuje. Ciężko im nawet kibicować. Twórcy zaznaczyli nam ich motywacje, jednak są one tak powtarzalne i proste, że czułem, że nieco zmuszam się do nadrobienia nowych wydarzeń w uniwersum. Nie chcę nawet wspominać o grupie Kontroli Zniszczeń, która została sprowadzona do bandy przeszkadzających półgłówków.

Skoro już ulało się trochę żółci, może warto byłoby przyjrzeć się temu, co mimo wszystko zagrało. Z pewnością jest to Iman Vellani w roli Ms. Marvel. Jej debiut na ekranie oceniam zdecydowanie pozytywnie. Mimo niektórych strasznie niezręcznych momentów i mało wiarygodnych motywów, które wynikają z topornie pisanego scenariusza, aktorka wychodzi obronną ręką. Tworzy nową postać, którą da się lubić, a jej charyzma i urok jest sporym plusem. Liczę, że twórcom jeszcze uda się postać rozwinąć w odpowiedni sposób. Podobnie z Bruno, przyjaciel młodej Khan jest jest miłym dodatkiem. To chyba charakter, który jako jedyny, razem z Kamalą, no i może wspomnianymi przodkiniami został przedstawiony nieco głębiej i w miarę w normalny, nieprzesadzony sposób.

Zobacz również: Resident Evil: Remedium – recenzja serialu. Tęsknię za Millą Jovovich

MS. MARVEL
Fot. Kadr z serialu Ms. Marvel

Jest jeszcze jeden bohater produkcji, zasługujący na pochwałę. Jest nim kultura, którą producenci przybliżają odbiorcom w każdym odcinku. Cieszę się, że MCU poszerza się o kolejne rejony w kwestii grup społecznych i religii. Serial podkreśla również kilka ważnych problemów z jakimi spotykają się kobiety w meczecie, czy ogólnie w obrazie społeczeństwa. Była to mocna strona tej produkcji i żałuję, że została tylko powierzchownie nakreślona. Poza tym muzułmański folklor pozwolił projektantom zaszaleć i pokazać się od pięknej strony z dziedziny chociażby charakteryzacji i kostiumów.

Na tym kończą się dobra techniczne. CGI w tym serialu pozostawia bardzo wiele do życzenia. Moce Kamali prezentują się mało atrakcyjnie, podobnie inne efekty specjalne. Muzyka nie zostaje z nami na dłużej, a kinematografia plasuje się na chyba ostatniej pozycji wśród dotychczasowych produkcji Marvela.

Zobacz również: Mniedźwiedź– recenzja książki. A Ty co zrobisz, gdy przyjdzie niedźwiedź?

MS. MARVEL
Fot. Kadr z serialu Ms. Marvel

Moje powyższe słowa łamią mi serce. Przykro mi widzieć w jakim stanie znajdują się obecne produkcje, które marnują potencjał uwielbianych postaci. Jestem jednak przekonany, że serial znajdzie swoich fanów, na pewno w gronie najmłodszych, którzy rozpoczynają swoją przygodę z serialami, szczególnie tymi od Disneya. Jeśli mam ocenić to jednak jako osoba, która widziała takie produkcje jak nawet chociażby Hannah Montana, która również była skierowana do młodszych, to Ms. Marvel wypada naprawdę mizernie, oferując widzom o wiele mniej. Gorąco liczę, że w The Marvels wszelkie błędy zostaną naprawione, a fani otrzymają wartościową produkcję, która odpowiednio uchwyci Kamalę Khan w świecie kinowego Marvela.

Plusy

  • Iman Vellani

Ocena

4 / 10

Minusy

  • Fabuła
  • CGI
  • Przeważające jednowymiare postaci
Jakub Kwiatkowski

Grafik i ilustrator, który stara się z tego żyć. Jak to w życiu studenta, bywa różnie, więc z miłości do popkultury przekładam też swoje wrażenia na teksty.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze