Serial Cleaners – recenzja gry. To nie Czyścioch, ale jest nieźle

Jest rok 2017. W moje wirtualne rączki trafia polska gra Serial Cleaner – określana jako Hotline Miami, gdzie zamiast zabijać sprzątasz miejsca zbrodni, pozbywasz się dowodów itp. Właśnie teraz, 5 lat później, pojawia się kontynuacja Serial Cleaners gdzie, jak nazwa wskazuje, „sprzątaczy” będzie więcej. Czy uda się powtórzyć sukces jedynki?

Serial Cleaners to izometryczna skradanka, gdzie zadaniem gracza jest pozbywanie się ciał, usuwanie dowodów oraz odkurzanie krwi. Okazjonalnie trzeba się zakraść i coś hakować. W grze nie mamy broni, więc strzelanie odpada. W razie wykrycia naszej postaci należy uciekać, chować się lub rozpędzonym wbiec na policjanta. Mamy tutaj 4 grywalne postacie. Bob – bohater części pierwszej, który opiekuje się chorą matką, Viper – hakerka nie lubiąca korporacji, Psycho – pozwolę zgadnąć (xD) oraz Lati – wywodząca się z czarnoskórej dzielnicy kobieta „zafascynowana sztuką”. Każdą postacią gra się inaczej i jest to duży plus. Dla przykładu, jedna potrafi hakować urządzenia i zdalnie odwracać uwagę policji. Inna może pociąć zwłoki, przez co łatwiej je przenieść.

Zobacz również: The Last of Us Part I rozdrapało stare rany

Warto przyjrzeć się różnicom pomiędzy dwoma częściami. W pierwszej widać zasięg wzroku przeciwników, przez co od razu wiadomo czy jesteśmy widoczni, czy też nie. W drugiej zaś należy mieć przeciwnika w zasięgu wzroku i samemu ocenić czy da radę nas zobaczyć. To zdecydowanie zmiana na plus. Grafika nabrała kolorów i wyrazistości, nie jest już tak prosta. Wizualnie cieszy to oko, jednak bywają problemy z ocenieniem perspektywy. Zwłaszcza, jeżeli zajmiemy się czyszczeniem krwi z podłogi. Fabuła natomiast jest bardziej rozwinięta. Każda postać ma swoje mniej lub bardziej smutne momenty, jest też kilka zwrotów akcji. Szkoda, że nie wprowadzono jakiegoś krótkiego podsumowania pierwszej części. 5 lat to szmat czasu, a fabuła była dość pretekstowa, jednak podczas spotkania postaci z poprzedniej części ani trochę nie pamiętałem jej z pierwowzoru.

Serial Cleaners

Elon Musk się mylił! Sztuczna inteligencja nam nie zagraża. Pod warunkiem, że będzie się wzorować na tej użytej w Serial Cleaners. Policjanci już w pierwszej części nie należeli do intelektualnej elity, ale tutaj to już przechodzą samych siebie. Potrzebują kilku sekund, żeby nas w pełni zobaczyć, gdy znajdują zwłoki na swej drodze zastanawiają się przez chwilę o co chodzi, a następnej wracają do swoich obowiązków, a że przeskoczenie przez płotek wywołuje u nich dezorientacje to możecie sobie wyobrazić, jak często stosowałem tę strategię do ucieczek.

Zobacz również: Hobo: Tough Life – recenzja gry

Brak wyzwania to definicja tej gry. Jest ona zdecydowanie za prosta. Ja, chcąc grać klimatycznie, w pełni się skradając, nie dając się zauważyć i usuwając całą krew ukończyłem ją w 11h. Jeżeli zagracie bardziej odważnie, przewracając przeciwników jesteście w stanie zrobić to szybciej. Konstrukcja misji zawsze sprowadza się do tego samego. Usuń zwłoki, dowody, pozbądź się krwi. Może ze dwa razy trzeba było przenieść ciało przez całą planszę. Zdecydowanie brak tutaj jakiegoś hardcore mode. Po ukończeniu gry tak właściwie nie ma nic do roboty. Może jakieś limity czasowe? Plansze, gdzie wybieramy postać jaką gramy? Wyłączenie trybu rozszerzonej wizji? Rankingi kto był szybszy? Nie ma tutaj nic z tych rzeczy. Jedyną misją dodającą trochę różnorodności jest ta odbywająca się na statku. Jedna postać, napruta koksem, musi zmierzyć się ze strażnikami, którzy pojawiają się i znikają.

Serial Cleaners gameplay
Źródło: Trailer

Szczególnie boli mnie fakt, że choć Serial Clenaers to polska gra, nie posiada polskiej wersji językowej. To regres, ponieważ pierwsza odsłona tej gry, ma polskie tłumaczenie. I pewnie można by powiedzieć, że każdy powinien znać angielski, więc twórcy nie mają takiego obowiązku. To prawda! Jednak w grze można znaleźć język rosyjski, co w kontekście wydarzeń z ostatnich miesięcy jest dziwnym ruchem. Tym bardziej, że na ich Twitterze można znaleźć wpis potępiający agresora. Każdy może myśleć, co chce o tym co się dzieje na wschodniej granicy, jednak taka hipokryzja jest słaba.

Twitter Draw Distance
Źródło: Twitter Draw Distance

Tak narzekam i narzekam, ale grało mi się w tę grę naprawdę przyjemnie. Na spokojnie przeszedłem ją jedną ręką (domyślne sterowanie na to pozwala) w drugiej trzymając kanapkę. Nie jest to tytuł wybitny, fani skradanek przejdą ją bez problemu. Warto wspomnieć, że kosztuje około 100zł (PC i konsole). Jednak, mimo dobrej ceny oraz niezłego gameplayu, radzę poczekać na promocję. Być może twórcy dodadzą do tego czasu jakiś system wyzwań albo cokolwiek więcej. Pieniądze pewnie poszły na rozwój grafiki i ścieżki audio, bo te są naprawdę śliczne i klimatyczne. Widocznie nie starczyło na dział kreatywny, a szkoda. Reasumując – warto zagrać jak będzie tańsza!

Plusy

  • oprawa audiowizualna
  • niska cena
  • barwne postaci

Ocena

6 / 10

Minusy

  • monotonia
  • brak polskiej wersji językowej
  • sztuczna inteligencja
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze