IO – recenzja filmu. Żywot Osiołka poczciwego

Jeśli byłbyś zwierzęciem, to jakim? Pytanie to zadają nie tylko rekruterzy, na coraz bardziej idiotycznych rozmowach kwalifikacyjnych, ale i dzieci – często pod wpływem różnego rodzaju filmów animowanych. Jakie dostajemy odpowiedzi? Lew, tygrys, pies, orzeł, słoń, sowa… byle majestatyczne, dostojne, groźne lub mądre – wedle uznania. Nikt nie wymieni takich zwierząt jak łosie, jelenie, sarny, dziki, lisy, borsuki, kuny, jenoty, wilki i rysie. Z ptaków kuropatwy, bażanty… i tak dalej. A jeśli ktoś wymieniłby osła, to z marszu zostałby wyśmiany i sprowadzony do parteru, bądź bardziej dosadnie – do stajni. Jerzy Skolimowski w swoim IO pokazuje jednak, że osiołek – ten poczciwy i często niesłusznie ironizowany, mógłby służyć za wzorowy przykład nie tylko dla idealnego pracownika, co wręcz jako wzór cnót dla dobrego człowieka.

Wracając do szkolnych lat, może jednym ze wspomnień, poza ucieczkami z ostatnich lekcji czy rysowaniem fikuśnych obrazków w zeszycie kolegi, będzie osoba Mikołaja Reja. Ten polski przedstawiciel literatury epoki renesansu pod koniec swojego życia, niczym jego podsumowanie, wydał utwór Żywot człowieka poczciwego. Zawarte w nim słowa, pisane ciężkim na obecne czasy językiem, były swego rodzaju wyidealizowanym obrazem trzech faz życia przykładnego obywatela. Pokora, ciągła praca nad sobą, szacunek do tradycyjnych wartości: rodziny, wiary, drugiego człowieka. Z drugiej strony pogarda dla rozrzutności, przepychu, marnotrawstwa i dogadzania sobie. Jak się ma to do Io, naszego tytułowego osiołka?

Io z marchewkami
IO. Kadr z filmu.

Parafrazując znów nieco stare księgi – „Osioł, jaki jest, każdy widzi”. I choć pracowitość, poczciwość i pokora tych zwierząt służyła ludziom przez wieki, to jakże różny był i nadal jest stosunek społeczny do nich, a ich większych kuzynów. Majestatyczny koń zdobi place wielu miast, często będąc łącznikiem między cokołem a przedstawionym na pomniku dowódcą. Osły możemy co najwyżej spotkać na malunkach przedstawiających życie pospólstwa czy klasy robotniczej. Po koniach nazywano nawet miasta, a wiele z imion sławnych koni pamięta się do dziś. Osioł zyskał z niezrozumiałego powodu tak pogardliwą sławę, że większość przykładów użycia tego określenia, i to nie tylko w polskim języku, ma znaczenie mocno pejoratywne.

Zobacz również: Johnny – recenzja filmu. Niewypał, czy petarda?

Tymczasem IO sprawia, że przez niecałe półtorej godziny trwania seansu filmu Jerzego Skolimowskiego możemy sobie zadawać pytanie, co doprowadziło do takiego zdegradowania tego zwierzęcia w ludzkich oczach? Uległość, wycofanie i bezsłowna akceptacja swojego losu, czy może pracowitość, poczciwość i wierność? Rozejrzyjmy się dookoła i zobaczmy, ilu ludzi w naszym otoczeniu ma te cechy i jak są traktowani. Bo tytułowy osiołek równie dobrze mógłby być zastąpiony nieco introwertycznym człowiekiem. Tyle, że wtedy nie mielibyśmy tak ciekawego spojrzenia na to, co polskiemu reżyserowi udało się sprytnie przemycić w filmie drogi o pociesznym zwierzaku. Chodzi tu o ocenę i konsekwencje działań, nie tylko ludzkich.

Io z koleżanką
IO. Kadr z filmu.

Io jest gwiazdą cyrkową. Wraz ze swoją opiekunką-przyjaciółką (Sandra Drzymalska) występują w przedstawieniach, gromko oklaskiwanych przez zgromadzoną widownię. Pomiędzy występami spełnia się również jako osiołek pociągowy i pomoc w transporcie. Dziewczynę i osiołka wiąże niesamowita więź i choć ona nie pozwala pomiatać swoim kopytnym przyjacielem, to jest  bezradna w momencie egzekucji komorniczej przeprowadzonej na właścicielu przybytku. Po protestach aktywistów cyrk zostaje zamknięty, ludzie tracą pracę, a cały inwentarz żywy zostaje wywieziony Bóg wie gdzie. Choć to sam początek filmu, tu się zatrzymajmy, bo możemy już nieco pochylić się nad tym, co zakończyło poprzedni akapit.

Zobacz również: Blondynka – recenzja filmu. Czarno-biały dramat

TRESURA TO TORTURA – ten napis, choć umiejscowiony nieco z tyłu grupy protestujących aktywistów, rzucił mi się w oczy i nie dał spokoju. Kto z nas nie cieszył się, kiedy psiak po kilkunastu próbach w końcu podał nam łapkę? Albo kiedy przyniósł patyk, zabawkę, czy gdy radośnie biegnie do nas z paczką albo prześcieradłem? Nasza radość jest niczym, w porównaniu do radości widzianej na zwierzęcej mordce. Ale pamiętajcie – według filmowych aktywistów każda tresura jest torturowaniem zwierzęcia. I choć wiadomo – każdy przejaw agresji czy wyrodności wobec zwierząt zasługuje na skrajne potępienie i specjalne miejsce w piekle – nie możemy pakować wszystkiego do jednego wora.

Z samej tej sceny możemy zauważyć, że owi prozwierzęcy aktywiści wcale nie działali dla dobra zwierząt. Działali dla samej idei i to niestety tyczy się wielu podmiotów walczących o tak zwane większe dobro. Ich celem było zamknięcie cyrku, żeby zwierzętom było lepiej. Cyrk zamknięto, ale co ze zwierzętami? Zamiast mieć stały wikt i opierunek, plus względnie dobre warunki bytowe, trafiają do samochodów, które rozwiozą je w różne miejsca. Może ktoś chce wielbłąda?

Io w aucie
IO. Kadr z filmu.

Zobacz również: Nie martw się, kochanie – recenzja filmu. Jednoznaczny feminizm kontra incele

Przewożony samochodem Io spogląda przez szybę i widzi ten niemal filmowy symbol wolności – majestatyczne konie biegnące po wzgórzach i pagórkach. I choć różnice między postrzeganiem koni a osłów już przedstawiłem, to tutaj te konie są tylko pozornie wolne. Zagnane później do stajni, spędzą swoje kolejne godziny pozując do zdjęć, powożąc dzieci na swoim grzbiecie, czy pracując w polu. Czy na ich tle Io nie miał w cyrku lepszego życia? Zachowanie koni też odbiega od poczciwego Io spokojnie akceptującego swój żywot. Te są przedstawiane jako narowiste, czasem dzikie i wcale nie do końca zadowolone ze swojej z pozoru wolnej egzystencji.

Segment ten ciekawie koresponduje z finałem trzeciego sezonu BoJacka Horsemana. Koń BoJack, mknąc na zabicie sportowym samochodem, zauważa biegnące konie (w zasadzie uprawiające jogging). Zatrzymuje auto i po chwili refleksji postanawia wziąć w końcu życie w swoje ręce. Io widząc, co pozornie znaczy wolność, decyduje się tej wolności zasmakować na swoich warunkach. To jego własny wybór, którego sam dokonał, a z konsekwencjami przyjdzie mu się zmierzyć później. Wiemy jedno – czego los nie postawi na jego drodze, podejdzie do tego spokojnie, pokornie i z lekką akceptacją.

Zobacz również: Patrz jak kręcą – recenzja filmu. Satyra na brytyjski kryminał

Film, w którym głównym bohaterem jest niezbyt rozmowne zwierzę (Io odzywa się wręcz tylko kilka razy), musi użyć odpowiednich narzędzi do opowiadania historii. To otrzymujemy w filmie Jerzego Skolimowskiego albo za pomocą kilkukrotnego widoku pierwszoosobowego z perspektywy osiołka, albo za pomocą genialnie użytej muzyki. Dostajemy tu cały wachlarz różnych gatunków muzycznych. Od muzyki klasycznej w scenach, gdzie na pierwszy plan wysuwa się przyroda, przez metal słuchany w ciężarówce, po psychodeliczne techno podczas pojawienia się laserowych wizjerów. Wizualnie też jest przepięknie za sprawą zdjęć, nad którymi czuwał Michał Dymek. Popis jego umiejętności mogliśmy już oglądać w tak różnych operatorsko filmach, jak Słodki koniec dnia i Sweat. Tutaj na szczególną uwagę zasługują ujęcia przyrody i szerokie plany krajobrazowe.

Na moście
IO. Kadr z filmu.

Skromny film o podróży osiołka spełnił rolę przypowieści, metaforycznego spojrzenia oczami zwierzęcia na nas samych. Co ludźmi kieruje, jakie podejmują decyzje i jak często wiele znaczą z pozoru błahe działania. Jak łatwo oceniamy, jakimi niezrozumiałymi stereotypami się sugerujemy, jak prosto przychodzi nam wydawanie wyroków. Wyrok wydało Jury w Cannes, przyznając IO Nagrodę Jury za najlepszy film i nominując do Złotej Palmy. Z taką rekomendacją polskie jury miało łatwiejsze zadanie z wyborem polskiego kandydata do Oscara 2023 w kategorii najlepszy film międzynarodowy.

Zobacz również: Vortex – recenzja filmu. Dojrzałość, starość i przemijanie

Czy produkcja Jerzego Skolimowskiego ma szanse na wygraną? Szanse są zawsze. Sama nominacja będzie już czymś, z czego można będzie się cieszyć, bo konkurencja zagraniczna jest spora i ciągle się powiększa. Żałować można jednego. Braku oscarowej kategorii za najlepszą rolę zwierzęcą. Bo choć Io zagrało sześć różnych osiołków, to zrobiły to na tyle przekonująco, że przez te półtorej godziny mogliśmy zapałać do głównego bohatera wielką sympatią. Znając jednak zapędy Akademii, która ostatnio samą grę aktorską stawia niżej niż inne walory… Nie zdziwmy się, jak za 50 lat dobiegający osiemdziesiątki Tom Holland przegra statuetkę dla najlepszego aktora z jakimś kogutem.

Plusy

  • Świetna gra czworonożnych aktorów, zwłaszcza w roli tytułowej
  • Dialogowa skromność zrekompensowana przez idealnie dobraną muzykę
  • Piękne zdjęcia, niczym w filmie dokumentalno-przyrodniczym

Ocena

7 / 10

Minusy

  • Kilka niepotrzebnych i lekko niezrozumiałych surrealistycznych scen
Kamil Kołodziejczyk

Zasiedziany od lat w DOBRYCH Star Warsach twórca zbyt długich zdań i złożonych opowieści, a także fan filmów inspirujących do dyskusji i gier, do których nie są potrzebne żadne inne osoby. W kinie lubi przede wszystkim mądre narracje i ciekawą kompozycję, a poza kinem dobre, płynne produkty, bezsensowne ciekawostki i czasem ludzi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze