Dyskretny urok zła – dlaczego uwielbiamy psychopatów?

Trop kulturowy polegający na odwiecznej walce dobra ze złem jest, jak sama nazwa wskazuje, odwieczny. Na przestrzeni wielu lat istnienia branży filmowej mieliśmy do czynienia z pokaźną galerią  emisariuszy sił chaosu. Zastanówmy się, co takiego nas w nich pociągało.

„Zawsze fascynowało mnie zjawisko zła. Dobroć jest rzeczą trywialną. Ale niestety nie ma na świecie ludzi całkowicie złych. Zło mnie inspiruje. I fascynuje mnie, podobnie jak fascynowało Dostojewskiego”. Takie słowa Henry Miller, amerykański pisarz miał kiedyś napisać w liście do Anais Nin – swojej, z braku lepszego określenia, kochanki. Te słowa często do mnie wracają, krążą na orbicie świadomości, trochę niechciane, ale zawsze obecne.

Myślę, że jest kilka sławnych cytatów równie sławnych ludzi, jakimi można wyjaśnić całą kulturę. Ten powyższy jest dobrym przykładem. Bo, jak sądzę, cała nasza kultura, wszystkie historie, jakie sobie opowiadamy w grach, filmach, komiksach czy książkach to właśnie próba wytłumaczenia istnienia zjawiska zła – czemu zło?

Zobacz również: Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu – nowy zwiastun i plakat

I wiecie… Można tu robić szeroko zakrojone wycieczki do tradycji judeochrześcijańskiej. Można snuć teologiczne perory na temat celowości istnienia niezachwianej równowagi pomiędzy dobrem a złem, zastanawiać się, co leży w istocie Boga, żeby powołać do istnienia Yin jako przeciwwaga do pożądanego przez wszystkich Yang. Tylko że po co? Komu to potrzebne – cytując klasyka?

Przecież wystarczy zadać sobie proste pytanie: kto jest bardziej interesującą postacią? Szatan czy Bóg? I ja tu nawet do dyskusji nie zapraszam, bo nie ma do czego. Oczywiście, że Książę Piekieł jest ciekawszy i to on doczekał się fenomenalnego komiksu i nieco mniej fenomenalnego serialu. Lucyfer to koazk, w każdej swojej kulturowej inkarnacji fascynuje równie mocno, co w czasach pierwszych wzmianek na jego temat.

Joker 1
Fot. IGN

Lucyfer w Raju utraconym Johna Miltona rzuca jeden z pierwszy one linerów w historii świata, mówiąc, że lepiej być władcą piekieł niż sługą w niebie. Brakuje tylko wybuchu w tle i ostrej, eightisowej muzyki. Potrzebna mi była ta krótka wycieczka w królestwo ciemności nie dlatego, żeby wprowadzić jakiś niepotrzebny zamęt. Po prostu chciałem pokazać, że fascynacja złem jest równie stara, co i samo zło.

Zastanawialiście się jednak kiedyś, dlaczego z takimi wypiekami na twarzy oglądamy Tylera Durdena układającego plan Operacji Chaos? Albo skąd ten nieoczekiwany uśmieszek, kiedy Patrick Bateman rozłupuje twarz Paulowi Allenowi w American Psycho? Czy nie zdarzyło wam się bezwiednie pokiwać głową, gdy Joker z Mrocznego Rycerza tłumaczył Batmanowi świat? Nie mieliście poczucia, że Rorschach ma rację, nie chcąc dopuścić do wygranej Ozmadniasza w Strażnikach? Walter White, BoJack Horseman, V (V jak Vendetta)… No, mógłbym jeszcze wymieniać, ale wnioskuję, że łapiecie, o co mi chodzi.

Zobacz również: Kenneth Branagh jako Boris Johnson w serialu This England

I to nie jest tak, że nagle opada kurtyna i złe intencje bohaterów są unaoczniane widzowi. Oh, no, no. My, jako widzowie, wiemy od początku, że trzymamy kciuki za zwyrola. Oczywiście, że nie pochwalamy, wręcz piętnujemy, mówimy, że nie wolno, że oj oj, aj aj, brzydko, nie można tak, karny jeżyk. Mimo to, kiedy nikt nie patrzy, wzrok nam ucieka w kierunku tych postaci. Pojawia się nutka fascynacji, być może wręcz niegroźnej obsesji.

Bo wiecie. Kiedy pierwszy raz obejrzałem Fight club, wpisałem sobie na Facebooku, że jestem anarchoprymitywistą. Oczywiście, że nie wiedziałem, co to znaczy, byłem w gimnazjum chyba. Nie zmienia to faktu, że Tyler był anarchoprymitywistą, a ja stwierdziłem, że to będzie teraz mój nowy idol, którego podobizną pokój sobie wyściełam. Obsesja na szczęście minęła szybko, ale sam fakt jej zaistnienia mnie zastanawiał. A liczne memy z serii „you missing the ponit by idolizing them” i wiele przeczytanych komentarzy w sieci zdradza, że nie byłem jedyny.

Patrick 1
Fot. Slash Film

Dlaczego zło nas fascynuje? Dlaczego tak bardzo interesujemy się postaciami o ewidentnie wykrzywionym kompasie moralnym? Mam na to kilka hipotez.

Zło to bycie cool

Wybaczcie, proszę, to boomerskie „cool”, ale o taki właśnie boomerski vibe mi chodziło. Zwyrole zawsze są przystojni, noszą dopasowane, dobrze wyglądające ciuchy, rzucają chwytliwymi tekstami, są popularni wśród płci przeciwnej, mają nienaganne sylwetki i wyglądają zaskakująco dobrze z papierosem w ustach. No przecież któż z nas o tym nigdy nie marzył?!

Bycie „cool” jest już dzisiaj trochę démodé, ale nie znaczy to, że nasza wewnętrzna potrzeba bycia dostrzeżonym została zakopana pod liśćmi innych marzeń i kompleksów. Wciąż zależy nam przecież na popularności, dobrym wyglądzie, fajnych ciuchach i kracie na brzuchu zamiast kraty browarów w lodówce. Chcemy się podobać, chcemy onieśmielać, chcemy roztaczać aurę tajemnicy i zależy nam na zachowaniu klasy. Ale wiecie, takiej klasy nieosiągalnej zwykłym zjadaczom chleba.

Zobacz również: Dahmer — Potwór: Historia Jeffreya Dahmera — recenzja

Ta fajność ma nas wynieść ponad tłum, przekonać, że jednak jesteśmy kimś więcej, niż zawsze myśleliśmy i możemy osiągać rzeczy wielkie. Możemy kroczyć ciemną doliną, zła się nie uklęknąwszy, bo to nas należy się bać. To my jesteśmy tymi, którzy pukają i to przed nami przestrzega się dorastające dziewczęta. A przynajmniej tak nam się wydaje. Wydaje nam się, że tego właśnie oczekujemy, bo nikim nie jest się tak trudno i nudno jak samym sobą. „Bądź sobą” wszyscy powtarzają, a my akurat wolimy być Jokerem, Durdenem, Rickiem Sanchezem czy BoJackiem Horsemanem.

Ta fajność ma w sobie nutkę goryczy, jakiegoś romantycznego defetyzmu wyciągniętego wprost z obrazów Caspara Davida Friedicha. To równowartość rozwichrzonej duszy, braku spokoju, nieustannych namiętności i targań. To po prostu ciekawe życie, dla odmiany od stania w korkach, w kolejkach do kasy w Biedronce i szurania na ósmą do biura. Bo bycie złodupcem z topki Hollywood to po prostu ciekawsze życie. Cool to synonim czegoś więcej niż to, co się akurat ma.

Tyler 1
Fot. Enterpreneur

Chociaż przecież często ma się wiele. Często lubi się swoje życie, swoją posadę, na którą się tyle lat pracowało. Hołubi się te wyjścia po zakupy, żeby móc kupić coś dobrego dziecku, zwierzakowi czy drugiej połówce. A te korki, czerwone światła? Cóż znaczą z perspektywy kierowcy samochodu, kiedy z głośników leci nasz ulubiony numer. Niemniej jednak, fajnie jest pomarzyć o polewaniu czyjejś dłoni ługiem.

Strony: 1 2

Błażej Tomaszewski

Lubi rzeczy oraz pisanie. Dlatego pisze o rzeczach.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze