Wilkołak nocą – recenzja filmu. Cukierek, czy psikus?

Wilkołak nocą to produkcja specjalna MCU, stworzona z myślą o zbliżającym się Halloween. Czy jest się czego bać?

Marvel wyciągnął marketingowe działa, przed nami Wilkołak nocą, odwołujący się do największych klasyków z m.in. Borisem Karloffem w roli Mumii czy Frankensteina. W recenzowanej opowieści jednak to inne potwory grają główną rolę. Otrzymujemy historię z wilkołakiem obecnym od dawna w świecie komiksów. Mało kto o nim pamięta, ale zaznaczył swą obecność chociażby w leciwym już zeszycie, w którym zadebiutował nie kto inny jak Moon Knight.

Co do fabuły. Jack Russel jest jednym z członków tajnej grupy łowców potworów. Ci, po śmierci swojego przywódcy, dostają nowe zadanie, które rozstrzygnie kto będzie dzierżył potężny artefakt. Cel okazuje się nie być prosty. Łowcy mają bowiem znaleźć i zabić potężnego, tajemniczego potwora.

Zobacz również: Uśmiechnij się – recenzja filmu. O tym jak robimy dobrą minę do złej gry.

WILKOŁAK NOCĄ
Fot. Kadr z filmu Wilkołak nocą

Jak na krótką opowieść przeznaczoną na Halloween, taka historia prezentuje się całkiem intrygująco i z dreszczykiem. Jednak nie jestem przekonany czy twórcy swój cel osiągnęli upychając ją w 52-ch minutach. Krótkometrażowy film to mimo wszystko za mało by w pełni rozwinąć wszelkie wątki i wzbudzić zainteresowanie widza na tyle, by kibicował bohaterom. Dowiadujemy się o nich bardzo mało, a główny bohater wypada przez to szczególnie blado.

Mimo że Gael Garcia Bernal tworzy dającą się lubić postać, to przez skromny wgląd w jego motywacje i przeszłość, zaangażowanie w historię powoli niknie. Brakowało tu również pewnych elementów jego genezy. Podobnie pozostali członkowie, nie wliczając w to Elsy (która z kolei jest bardzo interesującą postacią) – są nijacy, bez motywacji czy jakiegokolwiek charakteru. Ot zwykłe przezroczyste pionki do fabularnej rozgrywki. Ta z kolei miała jednak swój lepszy moment. W tym miejscu chciałbym docenić twórców za zawarcie twistu, który nieco przebudza widza. Jest to jednak, przynajmniej moim zdaniem, wciąż za mało, żeby uznać tę produkcję za skończoną.

Zobacz również: Niewidzialna wojna – recenzja filmu. Kwintesencja Vegi

WILKOŁAK NOCĄ

Dla ścisłości, nie twierdzę że ten film jest zły. Gdyby był to film stworzony przez fanów i wstawiony na youtube, z pewnością odniósłby sukces. No ale niestety, tu nie możemy usprawiedliwiać go niskim budżetem, czy gorszymi możliwościami w kwestii CGI. Jest to oficjalny produkt Marvel Studios i moim zdaniem można było zrobić to intensywniej. Sceny grozy mimo że wypadają przyzwoicie, a elementy brutalne chyba pierwszy raz w MCU są bardziej wyeksponowane, to nadal odnosiłem wrażenie jakby twórcy bali się pójść na całość. W niejednym momencie, oglądając w głowie miałem myśl, że dałoby się zrobić coś straszniej, albo brzydziej w kwestii charakteryzacji, czy scenografii. Na plus z kolei oceniam wykorzystanie gdzieniegdzie efektów praktycznych jak przy choćby tytułowym bohaterze. Niestety wpłynęło to również na sposób jego poruszania, co wyglądało mocno średnio.

Skoro już mowa o artystycznej stronie, oczywiście zaletą jest czarnobiały filtr i efekty zakłóceń. Podobnie dźwięk został skomponowany w sposób, by wzbudzał grozę i współgrał z wydarzeniami w stylu vintage. Tu warto docenić starania Michaela Giacchino, który nie tylko stworzył muzykę do filmu, ale także go wyreżyserował. Jest to dopiero trzecia produkcja tego twórcy w roli reżysera i stwierdzam, że ze swojej pracy wywiązał się całkiem solidnie jak na kogoś kto niedawno zaczął swą przygodę na tym stołku. Widać tu jakikolwiek plan i nawiązania do klasyków. Plusem było również budowanie grozy nie skupiając się na elementach typu jump scare. Otrzymaliśmy typową grozę, podsycaną co rusz przez różne czynniki charakterystyczne dla tego gatunku.

Zobacz również: Dahmer — Potwór: Historia Jeffreya Dahmera — recenzja

WILKOŁAK NOCĄ
Fot. Kadr z filmu Wilkołak nocą

Mimo wszystko czarnobiały filtr i dobre chęci nie wystarczą, by stworzyć coś co będzie nie tylko hołdem dla klasyków, ale także pełnoprawną i samodzielną produkcją. Przykładem tego może być kapitalne The Lighthouse Roberta Eggersa.

Podsumowując Wilkołakowi nocą nie można odmówić oryginalności na tle innych produkcji spod szyldu Marvel Studios, jednakże niczym innym specjalnie się nie wyróżnia. W przeciwieństwie do historycznych przykładów kina grozy, o tej produkcji najprawdopodobniej nie będą mówić przyszłe pokolenia.

ŚLEDŹ NAS NA IG
https://instagram.com/popkulturowcy.pl

Plusy

  • Oddanie hołdu klasykom
  • Twist fabularny

Ocena

6 / 10

Minusy

  • Wszystko dzieje się za szybko
  • Brak rozwinięcia wątków postaci
  • Za mało odwagi w brutalnych scenach
Jakub Kwiatkowski

Grafik i ilustrator, który stara się z tego żyć. Jak to w życiu studenta, bywa różnie, więc z miłości do popkultury przekładam też swoje wrażenia na teksty.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze