Andor – recenzja serialu. Jak się powinno kręcić prequele

Już po pierwszych odcinkach nowego serialu ze świata Gwiezdnych Wojen widać było, że karta średniawych historii z uniwersum powoli się odwraca. To, co kulało w poprzednich serialowych opowieściach tym razem zostało nie tyle poprawione, co zrobione kompletnie od innej strony. Z niecierpliwością czekałem na kolejne odcinki, tydzień w tydzień. Dzięki zwiastunowi wiedziałem, że prequel Łotra 1 to coś nowego, innego. Nie spodziewałem się jednak, jakiego kalibru produkcję finalnie zobaczę. 

Andor skupia się na pokazaniu historii tytułowego bohatera na 5 lat przed bitwą o Yavin, a więc niewiele mniej niż przed fabułą wspomnianego Rogue One. Cassian nie jest jeszcze słynnym szpiegiem Rebelii. Ruch Oporu jest dla niego póki co raczej śmieszną zgrają, która nie mierzy sił na zamiary. On natomiast jest cwanym szulerem o wielu przydatnych talentach, który od czasu do czasu pakuje się w kłopoty.

Zobacz również: 1899 – recenzja serialu. Titanic, piramidy i… Maciej Musiał?

Pewnej nocy jednak kłopoty, które odszukują jego okażą się dużo poważniejsze. Konflikt z pijanymi wartownikami lokalnych służb porządkowych sprawia, że Cassian Andor staje się ściganym zabójcą. W trakcie ucieczki pozna pewnego tajemniczego handlarza. Bohater okaże się dla niego nie tylko ostatnią deską ratunku, ale także kimś, kto całkowicie odmieni jego dotychczasowe życie.

Opowieść o Andorze należy do tych, w których nie wieje nudą. W serialu naprawdę dużo się dzieje, a sytuacja głównego bohatera co chwile się zmienia. I to diametralnie. Cassian nie zostaje od razu rebeliantem-idealistą. Z początku jest jedynie zbiegiem, który chce ratować skórę. Ma on już co prawda wyrobiony pogląd na Imperium, ale jego stosunek jest zdecydowanie bierny. Dopiero sytuacje, w których przyjdzie mu się znaleźć sprawią, że Andor postanowi coś zmienić i podejmie decyzję o swoich dalszych działaniach wobec władzy.

Widać tutaj zatem bardzo dobrze nakreśloną ewolucję bohatera. Z człowieka, żyjącego z dnia na dzień, nie pakującego się w walkę o wolność, Cassian stanie się wkrótce jedną z najbardziej kluczowych osób w ruchu oporu. Chęć walki dopiero się w nim narodzi. Ale do tego jeszcze daleko, czeka nas jeszcze sporo historii. Jednak po finale tego sezonu, czekam na dalsze losy Andora bardziej, niż na kolejne rozdziały Mandalorianina.

Ewolucja o której mowa nie tyczy się jedynie Cassiana. Ludzie, których spotyka również mają często jasno określone cele i poglądy, ale los stawia ich w sytuacjach, które obracają wszystko o 180 stopni. Dlatego tak jak wspomniałem wcześniej, serial jest bogaty w naprawdę świetne historie, dzieje się dużo, a status quo nigdy nie trwa tu zbyt długo.

Zobacz również: Nie! – recenzja filmu [Blu-ray]

Serial od pierwszych minut wyróżnia się pozytywną „innością” względem wszystkich dotychczasowych produkcji z uniwersum Star Wars. Widać to nie tylko w sposobie prowadzenia historii, w której mimo spokojnego, miarowego posuwania się naprzód, nie można się nudzić. Mowa tutaj również o rewelacyjnie prowadzonych postaciach, które da się polubić, które wzbudzają respekt, nawet gdy są do szpiku kości złe. Bohaterowie w serialu są świetnie napisani i zagrani, każda jest autentyczna, prawdziwa. Diego Luna według mnie wypada w swoim serialu dużo lepiej niż Łotrze, gdzie był już bardzo skonkretyzowaną postacią. W serialu aktor miał trudniejsze zadanie, ponieważ geneza wymagała ciągłych zmian. Rzadko kiedy zdarza się, że prequel jest lepszy niż główna część historii. Andor to jednak kolejny tytuł który przełamuje schemat.

Diego Luna jako Cassian Andor

Chociaż nie tylko Diego Luna, którego postać wypada tu genialnie jest jedynym jasnym punktem w obsadzie. Ciężko by tu było wypunktować aktorów, którzy nie wykonali świetnej roboty. Wszystkie postacie są dzięki nim do bólu autentyczne. Wśród tych świetnych ról jest choćby Mon Mothma, grana przez Genevieve O’Reilly. Arystokratka z Coursant, która dopiero rozpoczyna wspierać Rebelię, po cichu finansując jej działania. Dla dobra sprawy potrafi poświęcić wiele, a trudna sytuacja, w której się znajduje jest doskonale podkreślona przez grę aktorską odtwórczyni.

Zobacz również: Nazywam się Vendetta – recenzja filmu. Gdzie ta zemsta?

Jednak postacie, które mnie urzekły najbardziej to Luthen, grany przez Stellana Skarsgarda, oraz Dedra Meero, w którą wcieliła się Denise Gough. Pierwsza z nich to tajemniczy agent Rebelii, który powoli buduje prawdziwy, zjednoczony ruch oporu. Nieopisana charyzma, która wręcz bije od postaci sprawia, że sceny z jego udziałem nie tylko na długo zapadają w pamięć, ale są też jednym z największych filarów tej produkcji. Skarsgard stworzył tak mocną i wyrazistą postać, że jego postać jest w stanie stać się jedną z najlepszych postaci w uniwersum.

Natomiast Dedra Meero, jako bezwzględna oficerka Imperium Galaktycznego, była wspomniana już wcześniej. To właśnie tam postać, będąc wręcz diabolicznym ucieleśnieniem wszystkiego co złe w Imperium, jest kolejnym bohaterem, bez której serial Andor nie byłby tak udany. Niezwykła pewność siebie oraz ambicja i nieustępliwość wzbudzają respekt, a nawet podziw, przez co chętnie jej kibicujemy, mimo, że jest właściwie główną antagonistką w tej historii. Podkreślę po raz kolejny – bohaterowie, zaprezentowani w serialu to jedna z tych rzeczy, które stanowią o jego sile.

Andor
Denise Gough jako Dedra Meero

Z początku historia ma jedynie lokalne podłoże. Akcja dzieje się na niezaprezentowanej wcześniej planecie handlowej Ferrix, gdzie wpływ Imperium jest niewielki. Sam Andor z początku podpada jedynie miejscowym służbom. Dopiero dalsza część historii zabiera nas w kolejne rejony i większe wyzwania. Imperium wyłania się nieco później, jednak z konkretnym przytupem. Kolejną rzeczą, która wprost wypadła wprost genialnie, jest właśnie Imperium. Między innymi dlatego, że twórcy z niezwykłą wręcz dokładnością i zręcznością zaprezentowali jego strukturę organizacyjną. To, jak funkcjonuje, jakie ma procedury, jakie metody, hierarchię.

Zobacz również: Wednesday – przedpremierowa recenzja serialu

Pokazanie Imperium w taki sposób sprawia, że widzimy praktycznie encyklopedyczny obraz państwa totalitarnego. Dystopijny klimat, zaprezentowany w kilku odcinkach dodatkowo pokręca ten obraz. Dzięki temu serial może służyć za wzór nie tylko tego, jak tworzyć antyutopijną wizję świata, ale też tego, w jaki sposób taki aparat państwowy działa. Wprost ciężko uwierzyć, że niezwykła skrupulatność przy prezentowaniu świata wydarzyła się w nowej erze Gwiezdnych Wojen.

Scena po napisach ostatniego odcinka tylko podkreśla grozę, którą może wywołać świadomość niezwykle sprawnego funkcjonowania Imperium. Mimo, że klimatyczne odcinki w kolonii karnej mogą stanowić odniesienie do dawnej produkcji Lucasa, dla mnie stanowiła pastisz na współczesną, bezduszną korporację, bardziej przypominającą więzienie niż pracę. W serialu oczywiście było to więzienie w najczystszej postaci, jednak drobne sugestie przywodziły mi na myśl więzienie w nieco innym znaczeniu.

Andor - recenzja

Nie sposób nie wspomnieć o tym, jak świetnie opracowane są scenografie. Od Ferrix, po Coursant, każda lokacja przygotowywana była z niezwykłą dokładnością, wręcz dopieszczona w najdrobniejszym szczególe. Widać to chociażby po kolekcji w sklepie Luthena, gdzie możemy wyłapać wiele starwarsowych easter eggów. Najbardziej to jednak widać w zamkniętych pomieszczeniach, których odwzorowanie bardziej przywodzi na myśl bardziej produkcje typu Blade Runner (ten oryginalny) niż same Gwiezdne Wojny. Dzięki temu, oraz dzięki pięknej oprawie muzycznej, twórcom udało się wykreować rewelacyjny retro klimat, który przywodzi na myśl stare, klasyczne produkcje science fiction.

Andor jest serialem niezwykłym. Ma bogatą historię, ewolucja głównego bohatera jest bardzo dobrze poprowadzona, bardzo wiarygodnie. Świetne postacie, które zostały tu wprowadzone. Rewelacyjny klimat, muzyka i dokładnie zaprojektowane scenerie. Fantastycznie poprowadzona fabuła i geneza głównego bohatera oraz samego ruchu oporu. To wszystko sprawiło, że nie jestem w stanie spokojnie czekać na dalszy ciąg historii. Nowy serial Star Wars wyróżnia się przede wszystkim jakością. Niezwykle wysoką jakością, od dawna niespotykaną w produkcjach z tego uniwersum.

Plusy

  • Świetnie napisane postacie
  • Skrupulatnie zaprojektowane lokacje i scenografie
  • Rewelacyjnie opowiedziany aspekt polityczny

Ocena

9 / 10

Minusy

  • Długie oczekiwanie na dalszy ciąg :)
Czarek Szyma

#geek z krwii i kości. Miłośnik filmów, seriali i komiksów. Odwieczny fan Star Wars w każdej formie, na drugim miejscu Marvela i DC Comics. Recenzent i newsman. Poza tym pasjonat wszelakich sztuk walki, co zapoczątkowało oglądanie akcyjniaków w hurtowej ilości. O filmach i serialach hobbystycznie piszę od kilku lat. Ulubione gatunki to (oczywiście) akcja, fantasy, sci-fi, kryminał, nie pogardzę dobrą komedią czy dramatem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze