Świąteczna mordercza gra – recenzja książki. Trup pod choinką

Lily nie chciała wracać do Endgame House. To właśnie tutaj zmarła jej mama. Jednak czy na pewno? Świąteczna mordercza gra rozpoczęta!

Lily Armitage po śmierci ciotki otrzymuje list, w którym ta składa jej ostatnią obietnicę: jeśli weźmie udział w gwiazdkowej grze, otrzyma wskazówki, które dowiodą, że Marina nie popełniła samobójstwa, a została zamordowana. Kobieta niesioną pragnieniem odkrycia prawdy wyrusza do Endgame House, by ostatni raz zagrać w świąteczną zabawę. Grę, która toczy się o wszystko – akt własności i o to, co naprawdę wydarzyło się dwadzieścia jeden lat wcześniej.

Przez dwanaście dni kobieta będzie mieszkać ze swoim kuzynostwem, z którym codziennie będzie walczyć o dwanaście kluczy, pozwalających wygrać temu, kto je odnajdzie. Gdy posiadłość zostaje odcięta od świata przez burzę śnieżną, gra staje się coraz bardziej niebezpieczna. Kuzynostwo nie walczy tylko o spadek, walczą również o swoje życie. W Endgame House jest morderca.

Zobacz również: Zwiadowcy. Wilki Arazan – recenzja książki. Powrót na stare śmieci

Jeśli przyjrzymy się na pierwszy rzut oka książce mamy bardzo powtarzalne schematy: stara posiadłość/zamknięta przestrzeń, spadek, odcięcie od świata zewnętrznego, trup i morderca. Klimatem na pewno przypomina książki Agathy Christie I nie było już nikogo i Morderstwo na Boże Narodzenie oraz film Na noże w reżyserii Riana Johnsona z 2019 roku. Jeśli szukacie alternatyw co do cukierkowych świątecznych romansów to ta książka to tegoroczny must have. Bo czego chcieć więcej od kryminału: morderstwo, zagadki, klimat, a do tego od początku mamy kilku podejrzanych?

Od początku byłam bardzo ciekawa tej książki, nastawiłam się na kryminał rodem z ulubionych książek i filmów. Niestety zbyt wysokie oczekiwania nie pomogły. Plusem jest na pewno klimat, bo autorka stworzyła coś wspaniałego, tworząc Endgame House. Stara posiadłość, która na każdym kroku wydaje dźwięki, wręcz żyje. Dodatkowo standardowy zabieg, a jednak na tyle dobry, że nikomu on się nie znudzi: burza śnieżna, zerwanie linii telekomunikacyjnych i odcięcie od świata. Wielokrotnie było to już powtarzane, a jednocześnie jest rzeczą tak naturalną, że pasuje zawsze.

Zobacz również: Lightlark – recenzja książki. Booktok zawrzał!

Nie mogłam się oderwać od lektury, bo musiałam wiedzieć, co będzie dalej. Chociaż od połowy książki można się domyślić, kto jest mordercą, tak nie odbiera to zabawy, bo jednej rzeczy nie przewidziałam i zmiotło mnie to podczas ostatnich stron. W tego typu książkach każdego w pewnym momencie zaczynamy podejrzewać o morderstwa. Najbardziej zdeterminowanego gracza lub tego, który zachowuje się najbardziej spokojnie, czy nawet starą gospodynię! Warto zwrócić również uwagę na charakter zagadek: które są sonetami. Złożone w całość układają się w historię, która pozwala autorce dotrzeć do rozwiązania nie tylko jednej tajemnicy. Przeplatają się one również bezpośrednio z życiorysem głównej bohaterki, co oczywiście nie umknęło innym graczom.

Zobacz również: Cuda wianki – recenzja książki. Koźlaczki nadal w formie!

Tak jak Świąteczna mordercza gra stoi klimatem, tajemnicą, pytaniem: kto jest mordercą i łączeniem wszystkich kropek przez główną bohaterkę i czytelnika, tak na tym pozytywy niestety się dla mnie kończą. Bo przecież nie samą akcją stoi książka, prawda?

Ano, właśnie. Dlatego minusem są sami bohaterowie. Główna bohaterka jest irytująca, zamknięta w sobie, odpychająca wręcz wszystko i wszystkich. Jednak te kilka cech tworzy jej postać jako introwertyczkę, która w dalszym ciągu zmaga się z traumą. Tutaj kończy się wykreowanie jakichkolwiek bohaterów książki.
Pozostali składają się z jednej cechy, ewentualnie w porywach dwóch.

Sara – ta wredna, najbardziej zdeterminowana. Gray – cichy i podporządkowany. Thomas – pomocny i miły dla głównej bohaterki. Ronnie – zabawny (śmieszek). Philippa – troskliwa i dobrotliwa. Rachel – outsiderka. Holly – żona Rachel (tutaj najbardziej ubolewam, bo postać najbardziej płaska ze wszystkich i naprawdę opiewa tylko wokół tego, że jest żoną Rachel). Najbardziej podobała mi się postać starej gospodyni. Zrzędliwej babci, która co rusz biega z tacą i wie więcej, niż uważają domownicy. Można było odnieść wrażenie, że jest nierozerwalną częścią Endgame House. To niestety prowadzi do tego, że wszystkie postacie zaczynają się zlewać w jedno i gdyby nie drzewo genealogiczne ciężko byłoby rozpoznać, kto jest kim.

Zobacz również: Najlepsze filmy świąteczne

Pojęcie rodzinnych więzów zdecydowanie gdzieś zanikło wśród kuzynostwa. Niektórzy się tego trzymają, inni zachowują jakby te kilka lat ciszy i rozłąki było niczym. Trochę to naciągane, wylewa się toksyczność i niechęć do postaci. W gruncie rzeczy to nie kibicujemy żadnemu z bohaterów, by wygrał. Bardziej interesowało mnie, kto będzie kolejną ofiarą mordercy, niż kto zgarnie spadek. Chociaż samych bohaterów jakoś nie specjalnie obchodziły trupy kuzynostwa, więc pokazuje to, jak słabo jest rozwinięta część postaci. Bez żądnego pogłębienia. Całość historii toczy się w Yorkshire, ale nie znajdziemy tutaj angielskiego humoru, który dodałby tej książce powabu. Tyle wspomina się, że bohaterowie są z tego hrabstwa, ale nie widać w nich nic z Anglików. Gdybyśmy otrzymali trochę humoru i żartów tak charakterystycznych dla przedstawicieli tego kraju całość nabrałaby zupełnie innego obrotu.

Zobacz również: Skubaniec – recenzja książki. Kryminał dla dzieci? Jeszcze jak!

Podsumowując oczywiście książka mimo słabych postaci, nadrabia klimatem i zagadkami. Oczywiście fanom takich utartych schematów, którzy w kryminałach Agathy Christie się zaczytują, rozwiązanie zagadki i zakończenie samo się nasunie. Nie odbiera to jednak uroku tej książce. Jeśli szukacie jakiegoś kryminału to Świąteczna mordercza gra dostarczy Wam rozrywki, a dzięki klimatowi nie będziecie mogli się oderwać od książki.


Autor: Alexandra Benedict
Wydawca:
Wydawnictwo Kobiece
Data wydania:
26 października 2022
Oprawa: 
miękka
Liczba stron:
384
Dostępne wersje:
papierowa/ ebook/ audiobook

Źródło obrazka wyróżniającego: materiały prasowe – kolaż

Plusy

  • Klimat
  • Bardzo fajnie sformułowane zagadki
  • Świetnie opisanie Endgame House

Ocena

6 / 10

Minusy

  • Słabo rozwinięci bohaterowie
  • Brak angielskiego humoru w Anglikach
  • Toksyczność relacji między bohaterami
Luiza Czarnecka

Zakochana w twórczości J.R.R. Tolkiena od dziecka (tak, trylogia Jacksona była zapalnikiem). W wolnych chwilach czytam wszystko, co wpadnie mi w ręce, ale najbardziej cenię dobrą fantastykę z kubkiem herbaty. W międzyczasie studiuje i oglądam dobre filmy i seriale (fanka Darklinga numer 1). Zainteresowań i hobby nigdy nie mało, więc próbuję wszystkiego po trochu.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze