Wystrzałowe wesele – recenzja filmu. Smarzowski to kiepski wedding planer

Wystrzałowe wesele zasila już i tak spore grono dzieł krążących wokół ceremonii zawarcia małżeństwa. Każdy wie doskonale, że to świetny grunt do opowiedzenia ciekawej historii. Nawet polska kultura dołożyła do tego swoje trzy grosze (choć moim zdaniem to znacznie większa kwota). Mamy bowiem Wyspiańskiego czy Smarzowskiego (do tego dwa razy!), a to i tak pierwsze z brzegu przykłady. Co do tego kotła dokłada najnowsza produkcja z jedną z największych diw muzyki popularnej w roli głównej? Cóż, nic nowego. Jednak wcale nie utożsamiałbym tego z czymś złym. Najświeższy film reżysera Pitch Perfect to czysta B-klasowa zabawa konwencją rodem z środowego seansu z ramówki TV Puls. Wbrew temu jak to pesymistycznie i negatywnie brzmi bawiłem się w kinie wybornie. Z czym trochę mi wstyd…

O czym jest zatem Wystrzałowe wesele? W telegraficzny skrócie, skrypt przedstawia nam imprezę pary młodej, która ku ich niezadowoleniu zostaje zakłócona przez zgraję piratów. Para nowożeńców w nowych okolicznościach odkrywa siebie na nowo. Ratując swoje rodziny, ratują również swoje przyszłe małżeństwo. Scenariusz równie uroczy co naiwny, śmiało dorównujący pod tym względem bajkom Disneya. Film ten absolutnie nie zamierza wymyślać koła na nowo. To najzwyczajniejszy w świecie rozrywkowy rollercoaster o którym na bank za max tydzień zapomnę. Co wcale nie odbiera mu tego, że na sali kinowej przyniósł mi dużo frajdy. Puszczanie powietrza nosem szybko przerodziło się w nieśmiały uśmiech z nutką wstydu. Parę razy nawet zdarzyło mi się przy tym wszystkim gromko zaśmiać. Aktorzy bowiem szarżują tu aż miło i wyraźnie widać, że wybornie bawili się na planie co widać przez cały film. Z sekcją pierwszych napisów końcowych włącznie.

Zobacz również: W trójkącie – recenzja filmu. Pokłady snobizmu na pokładzie jachtu

Jeśli już mowa o obsadzie grającej w Wystrzałowym weselu to obfita jest ona w głośne nazwiska. W jednej z dwóch głównych ról mamy Jennifer Lopez. Wciela się ona w rolę ekscentrycznej prawniczki i panny młodej, która przeobraża się w totalną femme fatale odzianą w porwaną suknię ślubną i uzbrojoną w shotguna. Ewidentnie inspirującą się w swojej grze w tym dziel Nicolasem Cagem, szkoda tylko, że z tych gorszych ról w jego dorobku. Bowiem JLo szarżuje tu do granic możliwości zmuszając mięśnie twarzy widza do uśmiechu zażenowania wymieszanego z politowaniem. Nie zmienia to faktu, że rzeczywiście mnie to bawiło. Absolutne aktorskie guilty pleasure. Rolę pana młodego wziął na swoje barki Josh Duhamel wcześniej przeze mnie zupełnie niezauważony w Hollywood. Tutaj jednak wypada komicznie jako świeżo upieczony (czy raczej dopiero opiekany) mąż i ex-baseballista. Na gwieździe sceny pop głośne nazwiska się jednak nie kończą. Miejsce dla siebie znalazł tu chociażby Lenny Kravitz czy znana z American Pie Jennifer Coolidge.

Zobacz również: Wieloryb – recenzja filmu. W tranie prawda...

Wyżej wspomniana Matka Stiflera kradnie dla siebie Wystrzałowe wesele w każdej scenie w której tylko się pojawia. Gdy zaś chwyta za karabin, żarty się kończą. Film poza komedią jest też kinem akcji, chociaż z bólem serca muszę przyznać, że większość co ciekawszych scen zawarta jest w zwiastunie. Nie doskwierało mi to natomiast aż tak, ponieważ produkcja ta płynie sobie lekko i nie czuć przy niej upływu czasu. Może to tylko ja, ale seans ten minął mi w mgnieniu oka. Dopuszczam jednak myśl, że patrzę na to ciut przychylniej przez „wymęczenie” w ostatnim czasie filmami, które bez skrępowania rozciągają swoje metraże poza granicę dwóch godzin. Tutaj mamy skondensowane 100 minut rozwałki i żartów za co kolejny plusik. Mamy tu do czynienia z filmem do bólu głupiutkim, żaden to grzech bowiem takie produkcje pozwalają utrzymać w kinie balans. Nie każda produkcja powinna rzucać się z wyszczerzonymi kłami na festiwalowe nagrody.

Fot. Wystrzałowe wesele
Fot. Wystrzałowe wesele

Wystrzałowe wesele to kino antyambitne, które zapewne jak tylko opuści wielki ekran trafi z miejsca na streamingi i wypełni sklepowe kosze na tanie DVD. Tylko po to by zakończyć swój życiorys na przełęczy zapomnienia. Niemniej póki jest w światłach reflektorów może przynieść naprawdę dużo frajdy i robi to totalnie bez wstydu. Mój sędziowski werdykt skazuje ten film na bycie całkiem niezłym wyborem na kanapowe posiadówki w gronie znajomych doprawione słonymi przekąskami i dośmieszniającymi tego rodzaju spotkania używkami. Świetna zabawa, która nie aspiruje by być czymś więcej niż lekki popcorniak. Jeśli zatem szukacie lekkiego kinowego seansu to w tej chwili w kinach jest to całkiem przyzwoity wybór. Z dużą dozą wstydu, ale jednak…polecam!

Plusy

  • Aktorzy szarżują, żenują i za sprawą tego bawią
  • Szampańskie weselisko z motywem pirackim
  • Bawiłem się lepiej niż planowałem...

Ocena

5 / 10

Minusy

  • Daleko temu do kina ambitnego, bliżej zaś do taniego streamingu
  • Wiele z najciekawszych scen można uświadczyć w zwiastunach
  • ... z czym trochę mi wstyd
Tymoteusz Łysiak

Entuzjasta popkultury, który najpewniej zamiast kolejnego "Obywatela Kane" wolałby w kinie więcej produkcji w stylu "Toksycznego mściciela". Fan dziwności, horroru, praktycznych efektów, kociarz, psiarz i miłośnik ludzi. W grach lubujący się w satysfakcjonującym gameplay'u. Życie teatrem absurdu.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze