Agnieszka Musiał wydała płytę Jestem u siebie i z okazji premiery dzieli się zakulisowymi opowieściami. Miałam przyjemność spotkać się z artystką na kawie i porozmawiać o albumie i jego historii. Agnieszka Musiał zapowiada też koncert w Warszawie!
Anna Baluta (AB): Dużo się dzieje przed premierą, jak emocje?
Agnieszka Musiał (AM): Dzielenie się sobą, swoimi emocjami i swoimi historiami jest taką dosyć intymną sprawą, więc bardzo to przeżywam. Dla mnie każde wyjście, czy tym bardziej telewizja czy radio to są takie duże przeżycia i w ogóle mówienie o sobie to jest też rzecz, której trzeba się nauczyć. Myślę, że już jakąś tam szkołę mam za sobą w tej kwestii. Natomiast bardzo się cieszę, że już nadszedł ten moment, gdzie mogę się podzielić tą muzyką, która we mnie dojrzewała. Teraz wypuszczam ją w świat i będę mogła myśleć o czymś nowym. Naprawdę, W tym momencie dla moich słuchaczy to jest tak, jakby początek drogi i początek przygody z piosenkami. A ja już jestem w tym takim rozkwicie, bo chodzę z nimi od z niektórymi już nawet od dwóch, trzech lat. I ten moment, w którym ja po prostu je wypuściłam, że niech już sobie radzą same.
Zobacz również: Agnieszka Musiał – Jestem u siebie – recenzja płyty
AB: Jak pandemia wpłynęła na proces twórczy, skoro miałaś więcej czasu, żeby z tymi piosenkami posiedzieć?
AM: Zamknęliśmy się z Jaśkiem Smoczyńskim w tym studiu i tam po prostu rzeźbiliśmy te dźwięki z każdej możliwej strony. Piosenki miały po siedem, osiem wersji.
AB: Skąd pomysł na takie brzmienie – ukulele, elektronika?
AM: Pomysłodawcą jest Jan Smoczyński, producent albumu. Jasiek wiedział, że gram na gitarze. Byliśmy razem z Jaśkiem, jego żoną, przyjaciółmi w 2016 roku w Chorwacji żeglować. I tam kolega przywiózł ze sobą ukulele. Tak mi to ukulele podpasowało i Jasiek też zobaczył, że zapaliłam się do tego – Aga, wiesz co, zrobimy taką płytę, gdzie połączymy akustyczne brzmienie ukulele z elektroniką. Ja nie mogłam sobie tego wyobrazić, ale to jest łebski muzyk i efekty możemy teraz słyszeć.
AB: Singiel Jestem u siebie wydałaś z Kamilem Bednarkiem, mamy też Bovską, Leskiego – jak Wam się pracowało razem?
AM: Piosenki powstały wcześniej, w ogóle nie myślałam, że będę kogokolwiek do nich zapraszać. Z Kamilem było tak, że przyjechał wtedy do studia i mieliśmy robić jakieś jego rzeczy. Posłuchał tej piosenki i mówi – ja bym się tutaj dograł, mam pomysł na zwrotkę. Wyszedł ze studia, zamknął się w swoim samochodzie. Wrócił po 45 minutach z przepiękną, rozbrajającą, wzruszającą zwrotką, którą po prostu dograł. Dokładnie tą wersję, bez zmienionego dźwięku, bez zmienionego słowa możemy słyszeć na albumie. Z Bovską wiedziałam, że ona musi zaśpiewać w tej piosence i podzielić ze mną ten los wyznawcy cukru. Leski zaproponował, że tutaj dobrze by zabrzmiał jakiś męski głos i nie miał wyboru, musiał się zgodzić. W tej piosence Po rozmowie jestem bardzo podekscytowana, bo to moja ulubiona piosenka z albumu.
Zobacz również: Przegląd muzyczny: odkrywamy nowości #1
AB: Chciałam zapytać o ulubieńców na płycie – już wiemy, że masz. Co sprawia, że to właśnie jest Twój ulubieniec?
AM: Piosenka Po rozmowie to jest pierwsza piosenka, którą napisałam na album. Wierzyłam w nią od samego początku. To była naprawdę ogromna szkoła komponowania, pisania muzyki, pisania tekstów. Jest mi bardzo bliska, bo zaczęła proces dojrzewania w pisaniu piosenek. Ten utwór jest naprawdę śliczny i wierzę w to, bo uwielbiam tę piosenkę.
Strony: 1 2