Kirby’s Return to Dream Land Deluxe – recenzja gry. Idź w prawo i siej zniszczenie

Fani Kirbiego zdecydowanie nie mają na co narzekać. Wraz z Marianem, nasza ulubiona, różowa kulka niemal co chwilę dostaje a to nowy tytuł, a to remaster czy remake. Tylko o ile w świecie włoskiego hydraulika rządzi różnorodność, tak Kirby niebezpiecznie zbliża się do granicy zmęczenia materiału.

Kirby’s Return to Dream Land Deluxe to odświeżona wersja ciepło przyjętej Kirby’s Adventure z konsoli Wii z 2011 roku. Gra opowiada historię Magolor, obcego, którego statek, Lor Starcutter, rozbija się na planecie Kirby’ego – Popstar. Magolor obiecuje, że zabierze Kirby’ego i jego kumpli na wycieczkę na jego rodzinną planetę Halcandra, jeśli mogą pomóc mu odzyskać porozrzucane elementy jego statku.

Zobacz również: Fire Emblem Engage – recenzja gry. Mamy tu fanów japońszczyzny?

Formuła jest dobrze znana i prosta, żeby nie powiedzieć prostacka Jak w przytłaczająco dużej ilości gier od japońskiego giganta, rozgrywka sprowadza się do słów idź w prawo i siej zniszczenie. Jest to więc powrót do statusu quo, po przełomowym dla serii Forgotten Land, który oferował w końcu półotwarty świat. I to w sumie jest najważniejsza kwestia dotycząca nowych-starych przygód Kirbiego.

Jestem już nieco zmęczony tą formułą. Jak doceniam Nintendo i ich sprzęt, jakim jest Switch, tak co raz bardziej brakuje mi oryginalnych, nowych i świeżych tytułów z kultowymi bohaterami kojarzonymi z tą platformą. Kocham platformówki, ale wydawanie co rok czy dwa gry, gdzie zmienia się w zasadzie tylko fabuła, zaś sam trzon rozgrywki pozostaje niezmieniony od dekad (!), potrafi znudzić. Forgotten Land naprawdę było miłym odświeżeniem serii przygód różowej kulki – według niektórych bardziej udanym, według innych mniej, ale jednak odświeżeniem.

Zobacz również: Najlepsze gry 2023 roku

Nie znaczy to jednak, że nie będzie się sprzedawał jak zły – patrz FIFA, Call of Duty czy Far Cry. A w przypadku nowego Kirbiego mamy w końcu do czynienia z remakiem. Dla kogoś, kto z różowym bohaterem nie miał wcześniej styczności, przygoda w Return to Dreamland na pewno będzie udaną. To kwintesencja platformówek od wielkiego N. Kolorowa, satysfakcjonująca oraz – mimo wszystko – różnorodna. W Kirby’s Return to Dream Land Deluxe, na graczy czeka do zwiedzenia siedem światów, gdzie nasz protagonista będzie połykał swych wrogów, aby nabyć ich specjalne umiejętności, mające pomóc w pokonywaniu kolejnych leveli.

Zobacz również: Hi-Fi Rush – recenzja gry. Devil May Cry spotyka Patapony

Jest też kilka nowości względem wersji z Wii. Poza trzema dodatkowymi umiejętnościami naszego bohatera oraz widocznym skokiem jakościowym grafiki, najważniejszymi nowościami są Magolor Epilogue oraz Merry Magoland. Ten pierwszy to około dwugodzinny epilog gry, zaś Magoland to lunapark wypełniony mini-grami, które możemy ograć w co-opie.

Choć to całkiem udany remake, to szkoda, że wielkie N serwuje nam na zmianę a to przygody Mario, a to przygody Kirby’ego. Choć Return to Dreamland to przyjemna produkcja, to życzyłbym sobie, aby różowa kulka przeszła na 2-3 letnią dietę, abyśmy zdążyli się za nią stęsknić i ustąpiła miejsca chociażby dawno niewidzianemu Donkey Kongowi.

Plusy

  • Klasyczna platformówka od Nintendo...
  • Usprawnienia i dodatki względem oryginału
  • Ładny i kolorowy świat

Ocena

7 / 10

Minusy

  • ... ale czy powoli nie zbliżamy się do granicy przesytu?
  • Zdecydowanie za łatwa
  • Taki sobie coop
Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze