Malik Montana – Adwokat Diabła – recenzja płyty

Malik Montana – Adwokat Diabła to piąty album rapera, nie licząc EP-ki 022. Chociaż album ten ukazał się dopiero cztery lata po Import/Export, single z płyty Adwokat Diabła pojawiały się w internecie już od 2020 roku. Na albumie znajduje się aż 38 utworów, co w dzisiejszych czasach stanowi ogromną liczbę, a czas trwania wynoszący 1 godzinę i 36 minut może przestraszyć niektórych słuchaczy. Sam przyznam, że byłem zaskoczony tymi liczbami, gdyż nie jestem grupą docelową, do której kierowany jest ten album.

To, że nie należę do grupy docelowej, to mało powiedziane. Moja pierwsza styczność z tym raperem to fragment wywiadu, w którym Malik wyciągał z kieszeni rolki zwiniętych banknotów, co mnie rozbawiło. Później hit za hitem i mamy gwiazdę, choć sam Malik na tym albumie uważa siebie za biznesmena. Zanim przejdę do wymiany poszczególnych utworów, chciałbym zaznaczyć, że po pierwsze na co dzień nie słucham rapu o dupach, koksie i hajsie, a po drugie nienawidzę języka niemieckiego.

Zobacz również: Tede – 3H HAJP HAJS HEJT – recenzja płyty

Malik Montana – Adwokat Diabła, jest tak bogaty w utwory, że każdy znajdzie coś dla siebie, nawet ja. Może to był celowy zabieg Malika, nie wiem. Wiem natomiast, czym broni się ta płyta jako całość. Bity, muzyka, rytmika na tym albumie jest na prawdę na światowym poziomie. Gdyby nie warstwa tekstowa, do której zaraz przejdę, źle brzmiące utwory można by było łatwo zliczyć. Tylko że te teksty…

Intro wprowadza nas do świata Malika Montany, który już w pierwszym wersie nawija o kasie, a później o tym, że jest „ponad prawem jak Steaven Seagal„. Malik naprawdę potrafi napisać porządną zwrotkę, tylko że On nie ma czasu, bo musi robić siano. Te lepsze piosenki to min. Rundki z intrygującym samplem i formatem przypominającym bardzo – Echo Kali\Major SPZ. Pressure Makes Diamonds to bardzo energiczny utwór, który przypomina mi All Of The Lights – Kanye West ft. Rihanna. Czarno Biały Świat z ładnym refrenem bez przesadzonego autotune, czy Krew za winę mogący być niezłym soundtrackiem do jakiegoś gangsterskiego filmu.

Ale dowodem na to, że w tych piosenkach chodzi głównie o rytm, jest piosenka Chodz. I mógłbym wymieniać tutaj 35 z 38 utworów, że to jest cały czas to samo, o tym samym, opowiedziane tak samo. Tylko zmiana kolejności czy podtekstu, żeby się rymowało.

Zobacz również: ReTo – STYXXX – recenzja płyty

I tego się rzeczywiście dobrze słucha. Tylko te teksty serio mogą zgorszyć. Mimo że od gówniarza słucham Słonia, czy fakt, że na co dzień słucham muzyki z cięższym przekazem, to w wielu momentach podczas odsłuchu płyty Adwokat Diabła czułem się źle. Nie będę cytował, bo mogą to czytać dzieciaki. Ale słuchanie przez półtora godziny o piz***, cip** itp., itd. nie jest niczym ciekawym. W każdym utworze Malik wciska gaz do dechy, wydaje mnóstwo pieniędzy i ru*** najlepsze dupy. Przecież to się nudzi po trzech pierwszych piosenkach.

Ja w Twoim wieku już uciekałem przed psami„. Śmieszą mnie takie wersy. Bo dzieciaki na prawdę wyobrażają sobie małego Malika z brodą i tornistrem, który ucieka przed radiowozami, słychać koguty i strzały ostrzegawcze w tle. I o to tu chodzi – ot cały koncept tej płyty, jak i całego fenomenu tego odłamu rapu. Oni chcą być groźni, chcą pokazać, że mają i mogą. Ale nie dają nic poza tymi wściekłymi minami i pokazywaniem zębów.

Zobacz również: Kali – K4LION – recenzja płyty

Malik sam w piosence Głosy w głowie przyznaje, że zwariował na punkcie pieniędzy. Cały album, jak i twórczość rapera, są na to żywym dowodem. Dlatego nie chce jechać po tekstach Malika, ponieważ ilość nawiązań i porównań, jakie znajduje do tego samego tematu, jest wręcz imponująca.

Adwokat Diabła ma również romantyczną stronę. Die for Me to piękna piosenka z ładnie zaśpiewanym refrenem w języku angielskim i romantycznymi wersami Malika w stylu „najpierw biznes potem robię Ją„. To prawdziwie piękne, prawda? Aż łezka się w oku kręci i ciepło się robi na serduszku. Jest jeszcze piosenka Dior jako kolejna romantyczna próba i tutaj chyba wyszło lepiej, lecz bez ładnego refrenu.

Są tu też kawałki, które myślę, na stałe zostaną na mojej playliście. Wjazd mógłby być ładną balladą, ale kawałek został zmieniony w kryminał. Krew za winę to kolejna groźna piosenka, ale bit i rytm, tak jak wspomniałem wcześniej, mega poziom.

Zobacz również: The Last of Us – recenzja serialu. Co łączy adaptację od HBO z Silent Hill?

Nie będę się znęcał już nad tą płytą i nie wymienię wszystkich złych piosenek. Na prawdę, w jednym zdaniu można podsumować te ego tripowe wersy. Ale chętnie poznęcam się nad kilkoma gośćmi. Zacznę od piosenki Lobby z gościnnym udziałem Pezeta. Fajny początek. Wszystko się dobrze zapowiada do momentu, gdy uświadomimy sobie, że chłopiec, którego słyszymy na tym numerze, to właśnie Pezet. Gdyby nie to, że Pezet ma swój styl, który rozpoznamy nawet w wersach z zamkniętymi oczami, to byłem święcie przekonany, że to gościnna zwrotka jakiegoś chłopca, który nawija tekst napisany przez ghosta. Ale to, to jeszcze nic, bo Pezet w warstwie tekstowej, jak zawsze, mega.

Za to w numerze Spam, który wyśmiewa instagramerki, świecące tym, co mają najlepsze Malik zrobił to naprawdę na poziomie, a pojawiający się tu Sobel… Nie wiem. Nie potrafię zrozumieć fenomenu, jakim jest ten chłopak i tą piosenką dalej mnie nie przekonał. Na tym albumie znajduje też się jedna z trzech ostatnich zwrotek Quebonafide w piosence Na jedną kartę. Mam nadzieję, że w następnych dwóch Quebo się jednak bardziej postara.

Nie powiem nic o zagranicznych gościach, bo część z nich rapowała po niemiecku, czego ani nie lubię, ani nie rozumiem. Jetlag – zastanawia mnie fenomen tej piosenki i zachwycanie się piosenkarką, której zwrotka brzmi jak „Tarara” przez cały czas. Na tym albumie żaden z gości nie wybija się ponad Malika, który zjada ich wszystkich stylem i flow. Nikt na Adwokacie Diabła nie zarapował swojej życiówki, ani nie zabrał kawałka tortu dla siebie. Ale to już koniec. Nie mam więcej siły i mam nadzieję, że więcej nie wpadnie mi takie coś do recenzji. Od piątku jestem zmęczony tym materiałem pseudo gangsterów.

Zobacz również: Kokainowy Miś – recenzja filmu. Nie dziel skóry na niedźwiedziu

Wini w kawałku Ulica jest głupia nawijał – „Ulica jest głupia rap jest z ulicy więc rap musi być głupi„. Od pierwszego odsłuchu płyty Malik Montana – Adwokat Diabła, zgadzam się z Winim w 100%. Myślę, że prawdziwi gangsterzy śmieją się z takich cwaniaczków, a ja razem z nimi. Poza muzyką na mega poziomie i kilkoma zwrotkami Malika nie ma tu nic ciekawego.

Plusy

  • Bity
  • Rytm

Ocena

5 / 10

Minusy

  • Monotematyczność
  • EgoTrip
Konrad Zet

Aspirujący filmowiec, krytykujący raperów i hobbystycznie robiący krzywdę sobie i kolegom z maty.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze