Ania Karwan – Swobodnie – recenzja płyty

Ania Karwan wydała drugi album studyjny – Swobodnie – i jest to płyta popandemiczna. Co to znaczy? To znaczy, że utwory dojrzewały zanim ujrzały światło dzienne. To znaczy też, że Ania Karwan przelała w album refleksje i uczucia, które rodziły się w odosobnieniu. Zagłębmy się więc w tej zapis rozwoju. 

Być może na polskiej scenie muzycznej rodzi się nowa tendencja. Trudno to na razie uchwycić, ale nowa płyta Ani Karwan może nam służyć jako przykład. Pojawiają się bowiem albumy co raz bardziej personalne, wskazujące na rozwój artysty i stają się pewnego rodzaju manifestem, który mówi: już się nie boję, zmieniam się, dojrzewam i to samo dzieje się z moją muzyką. Taki jest właśnie album Swobodnie. Artystka eksperymentuje tutaj z nowymi brzmieniami, a teksty utworów to refleksje nad samą artystką, rozwojem i własnymi doświadczeniami.

Zobacz również: Wiktor Dyduła – Pal Licho! – recenzja płyty

Dzięki muzyczny eksperymentom Ania Karwan prowadzi nas swobodnie (ten drobny żart jest silniejszy ode mnie) przez różne brzmienia. Na płycie znalazły się nawet dwie wersje jednego utworu – zaśpiewane z Leszkiem Możdżerem Kiedy mrugam i nieco bardziej klubowe alter ego piosenki, czyli Kiedy mrugam (Już się nie boję)Obok żywszych rytmów znalazły się spokojne, balladowe utwory takie jak Powiedz mi, tato. Ten różnorodny zestaw całkiem dobrze się sprawdza, bo przez album przechodzimy w dość spokojnym tempie i raz na jakiś czas przydaje się coś żywszego, żeby nie wpaść w monotonię. Moment balladowego przestoju co prawda występuje, ale można się w nim odnaleźć i zasłuchać.

Swobodnie warto słuchać powoli. Teledysk tytułowego singla zaczyna się prośbą artystki o chwilę naszego cennego skupienia – i warto tego skupienia nie gubić. Czuć, że teksty utworów dojrzewały. Nie znajduję tutaj utworu, który byłby pozbawiony refleksji, które rezonują z słuchaczami. Nie słuchajcie tej płyty przy zmywaniu naczyń. Tutaj trzeba pozwolić się sobie zasłuchać i wczuć w słowa Ani Karwan, bo z pewnością wiele osób przejrzy się w myślach artystki.

Zobacz również: Malik Montana – Adwokat Diabła – recenzja płyty

Nie czuję tutaj powiewu świeżości, ale nie odczuwam jego braku. Jeżeli rozliczanie się z własną przeszłością i twórczością artystyczną stanie się nowym trendem muzycznym, to jestem na tak. Każda sztuka na na celu katharsis, czyli oczyszczenie – zarówno twórcy jak i odbiorcy. Chętnie będę obserwować ten rozwój dalej, aczkolwiek może się on szybko stać odtwórczy. Słuchając Swobodnie Ani Karwan, z tyłu głowy miałam Jestem u siebie Agnieszki Musiał. Obie płyty są świetne, ale są też do siebie podobne. Jedna wokalistka śpiewa, że już się nie boi, druga że już się nie wstydzi…Wspaniale, że artystki dzielą się swoim rozwojem i zachęcają do odwagi, ale o ile pierwsza taka osobista płyta mnie zaintrygowała, to druga nie jest nowością.

Tak czy inaczej, słuchacze będą się rozwijać razem z artystami, którzy wciągają nas w swoje prywatne światy. Bardzo podoba mi się świat Ani Karwan. Przekornie używając tytułu po raz kolejny, mówię: czuję się w tym świecie swobodnie. I jestem przekonana, że nie będę odosobniona w tych odczuciach. Rozsiądźcie się więc wygodnie i poświęćcie cenne skupienie, o które na samym wstępie prosi artystka.


Powyższa recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Agora. Dziękujemy!


Obrazek główny: All About Music.

Plusy

  • Intymny album o pokonywaniu własnych ograniczeń...
  • Eksperymenty z brzmieniem
  • Głębokie, refleksyjne teksty

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • ...czy może raczej kolejny taki album
  • Momenty przestoju przy bardziej balladowych utworach
Anna Baluta

Dużo czyta, a jeszcze więcej ogląda, a na dodatek o tym pisze. Zwiedza światy fantasy i lubi kultowe sitcomy. Między serialami studiuje i poznaje amerykańską kulturę i popkulturę.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze