Batman Detective Comics, tom 1 – Nowe Sąsiedztwo – recenzja komiksu

Komiksów z Batmanem nigdy dość.

Rzadko kiedy biorę się za komiksy niebędące zamkniętymi wydaniami zbiorczymi, bo po prostu ich nie ogarniam. Do mnie trzeba prosto, jak krowie na rowie. Tu masz Knightfall, pięć tomów, od początku do końca zamknięta historia. Tu masz Długie Halloweenwyszedł też sequel, którego możesz ale nie musisz czytać. Prosto i jasno? No pewnie, że tak. A z takim chociażby Batman Detective Comics? Za cholerę nie wiem. Bo niby tom pierwszy, ale jakby się wgłębić w numerologię, to ten tom pierwszy zbiera w sobie zeszyty od 1034 do 1039. Czy muszę znać fabułę pozostałych 1033 numerów? Albo czy ma ona znaczenie dla zrozumienia wydarzeń tego właśnie tomu pierwszego? Po lekturze dalej nie jestem pewien (może ktoś mi to wytłumaczy w komentarzach), ale wiem za to, że rzeczony tom pierwszy – Nowe Sąsiedztwo – cholernie mi się podobał.

Zobacz również: Najlepsze komiksy z Batmanem

Jak zazwyczaj nie biorę się za wspomniane zeszytówki, tak Batman Detective Comics skusił mnie po pierwsze swoją okładką (jest rewelacyjna), a po drugie pomysłem na fabułę. Oto bowiem Bruce Wayne zamienia swoją rodową posiadłość na kamienicę w samym centrum miasta, zaś pokaźną bat-jaskinię na nowo wybudowane mikrojaskinie w tunelach Gotham. Wszystko to po to, by być bliżej ludzi, których poprzysiągł chronić. Sielankowe, miejskie życie nie trwa jednak długo, bo sąsiadka Wayne’a, Sarah Worth, córka wpływowej osobistości miasta, zostaje brutalnie zamordowana, a Bruce staje się głównym podejrzanym. W międzyczasie, na ulicach Gotham zaczyna grasować nowy, niebezpieczny złoczyńca…

Batman Detective Comics

Nie przypominam sobie, by którykolwiek komiks z Batmanem mnie tak wciągnął, jak właśnie recenzowany tu pierwszy tom Batman Detective Comics. Przy recenzji Skorpiona wspominałem, że podczas lektury czułem się, jakbym przeniósł się do XVIII-wiecznego Rzymu. Przy lekturze Nowego Sąsiedztwa, czułem się, jakbym był w Gotham. Brudnym, skorumpowanym i niebezpiecznym, pozbawionym nadziei, że kiedyś będzie lepiej. To chyba najlepsza rekomendacja dla tego komiksu, co?

Zobacz również: Najlepsze komiksowe ekranizacje według Popkulturowców

Wydaje mi się, iż to odczucie jest skutkiem postawienia nie na ilość, ale jakość. Pamiętam, jak odbiłem się od serii Wieczny Batman. Co 5-6 stron, wprowadzani byli kolejni bohaterowie i kolejne wątki, aż człowiek miał po prostu dość rozkminiania, kto jest kim. Dlatego też nie lubię rozdmuchanych eventów i obecnego MCU czy nawet Star Warsów – za dużo! Cenię sobie twórców, stawiających na bardziej przyziemne historie, skupiających się na tych kilku (nie kilkudziesięciu) bohaterach i na ich wnętrzach. I to właśnie dostajemy w nowym Batman Detective Comics. Niemal wszyscy bohaterowie – czy to pierwszoplanowi, jak Batman czy Huntress, drugoplanowi, jak Pingwin tudzież Hue Vile, kończąc na totalnie epizodycznych jak Lucius Fox oraz Deb Donovan – mają jakiś psychologiczny rys. To nie puste skorupy, które od lat spełniają swoją komiksową rolę. Właśnie dzięki nim, ich dialogom i myślom, czytelnik tak dobrze wczuwa się w sytuację, jaka ma miejsce w Gotham.

Batman Detective Comics

Po historii spodziewałem się nieco większego skupienia się na tym miejskim aspekcie życia Batmana, ale nic z tego – bardzo mało tu miejsca na wypełniacze i niemal z marszu zostajemy rzuceni w główny nurt fabularny. Może i dobrze, bo jest on niezwykle interesujący i intrygujący. I choć jak teraz myślę, ma on ze dwa przesadzone motywy (postać Wortha oraz wątek pasożytów), a znajomość kilku poprzednich zeszytów jest mile widziana (co jakiś czas pojawiają się odnośniki do wcześniejszych numerów), to i tak czekam z wypiekami na twarzy na kontynuację tej historii. Bardzo obiecujący start – oby to się utrzymało!

Plusy

  • Świetnie napisani bohaterowie i skupienie się na ich psychologicznym aspekcie
  • Wciągająca fabuła
  • Kreska

Ocena

9 / 10

Minusy

  • Chyba jednak przydałoby się znać poprzednie 1033 zeszyty...
  • Ze 2 przesadzone motywy, nawet jak na realia Gotham
Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze