Assassin’s Creed: Miecz Shao Jun, tom 2 – recenzja mangi

Manga inspirowana Assassins Creed Chronicles: China powolutku się rozkręca. Co Shao Jun ma nam do zaprezentowania tym razem?

W Asassin’s Creed: Miecz Shao Jun, tom 2 Lisa wpada na członka Yakuzy, który zasiewa w jej sercu zwątpienie. Mężczyzna, przedstawiwszy się jako współczesny asasyn, informuje dziewczynę, że doktor Kagami wcale nie jest po jej stronie, a tak zwana „terapia” Animusem może zniszczyć jej życie. Długotrwałe używanie maszyny wywołuje bowiem tak zwany efekt krwi – granica między przeszłością a teraźniejszością stopniowo się zaciera, powodując najpierw halucynacje, a później nawet zupełną utratę świadomości. Lisa jednak nie chce zaprzestać spotkań z lekarką. Za bardzo wkręciła się w historię Shao Jun, by odpuścić, nim pozna zakończenie misji asasynki.

Zobacz również: Assassin’s Creed: Miecz Shao Jun, tom 1 – recenzja mangi

W tym tomie w końcu wprowadzono jakieś konkretniejsze wątki poza Animusem, a nie tylko w jego wnętrzu. Lisa dowiaduje się, iż prawdopodobnie ma do czynienia nie z terapeutką, a Templariuszką – a historia Shao Jun zdążyła ją już nauczyć, że z takimi typami lepiej się nie zadawać. Z drugiej jednak strony informacja ta nie jest do końca wiarygodna. Bądź co bądź udzielił jej jakiś gangus podający się za honorowego skrytobójcę, który losowo zagadał do niej w knajpie. Uwierzenie komuś takiemu ot tak, na słowo, byłoby czystą głupotą. Nic więc dziwnego, iż Lisa, mimo chwili wahania, postanawia nie odpuszczać i wraca do gabinetu na kolejną sesję. W przeciwieństwie do niej czytelnicy jednak wiedzą, że ekscentryczny nieznajomy ma rację, a główną bohaterkę prędzej czy później czeka bolesne uświadomienie tego faktu.

Fabuła tej części mangi ewidentnie ma za zadanie przede wszystkim podbudować napięcie pod zbliżające się wydarzenia – ale wychodzi jej to całkiem nieźle. Finalnie mamy okazję lepiej poznać Lisę, a także zaobserwować więź, jaka powstaje między nią a Shao Jun. Dowiadujemy się też nieco więcej o skutkach ubocznych korzystania z Animusa. Wątek wywoływanego przezeń „efektu krwi” zapowiada się całkiem obiecująco; zobaczymy, jak twórczyni go wykorzysta. A jakoś wykorzysta na pewno – w końcu jego pierwsze symptomy pojawiły się u Lisy już w tym tomie. Jak pierwsza manga nie zaintrygowała mnie zbyt mocno, tak tej udało się wzniecić iskierkę zaciekawienia i zachęcić do sięgnięcia po trzecią.

Zobacz również: Paradise Kiss – tom 1 – recenzja mangi

W Assassin’s Creed: Miecz Shao Jun, tom 2 poznajemy kilkoro nowych bohaterów. Wśród nich zaś pojawia się między innymi Mari, przyjaciółka z dzieciństwa (ale też i obecna) Lisy. Dziewczyna lata temu padała ofiarą przemocy domowej, na co wszyscy przymykali oko. Cóż – wszyscy poza Lisą. Wtrącanie się potomkini asasynki w tę sprawę doprowadziło do kłótni między dziewczynami, a także dość niebezpiecznej sytuacji między ojcem Mari a małą Lisą, aczkolwiek ostatecznie zaowocowało szczęśliwym zakończeniem. Obecnie zaś Mari została wciągnięta w całą tę templariańską aferę przypadkiem i nie zamierza jej opuszczać, dopóki nie spłaci swojego długu wdzięczności, zapewniając przyjaciółce bezpieczeństwo.

Mari wydaje się nadzwyczaj radosna i beztroska jak na kogoś z taką przeszłością (zwłaszcza zważywszy na skutki całej tej sprawy dla Lisy). Mimo wszystko jednak jestem gotowa machnąć na to ręką – może przez te wszystkie lata zaliczyła kompleksową terapię i faktycznie wszystko jest już cacy, zero śladów po traumie. W swojej bieżącej wersji wydaje się dość sympatyczną, pełną energii, dość impulsywną bohaterką, którą w miarę łatwo polubić… na razie. Ten typ postaci bowiem zwykle po pewnym czasie robi się męczący. Pozostaje więc jedynie grzecznie czekać na kolejne tomy i liczyć, że Mari będzie wyjątkiem. Nadzieja w końcu umiera ostatnia, czyż nie?

Zobacz również: Paradise Kiss – tom 2 – recenzja mangi

Fajnym elementem, który uwzględniono w tym tomie, jest także kultura miejsca, z którego pochodzi Shao Jun. Zakazane Miasto, odgrodzone od reszty Chin grubym murem, ma konkretne, restrykcyjne zasady, zwłaszcza wobec kobiet. Nietrudno dostrzec wśród nich również typowe elementy azjatyckich tradycji, takie jak chociażby krępowanie stóp – tutaj wykorzystane jako całkiem istotny dla fabuły element. Całość tego tworzy przyjemny, oddający ducha epoki klimat, na którego wyeksponowanie podczas scen akcyjnych często brakowało czasu. Miło poczuć go przynajmniej wtedy, gdy akurat nic dynamicznego się nie dzieje.

Assassin’s Creed: Miecz Shao Jun, tom 2, choć jest rasową częścią przejściową między ważniejszymi od siebie momentami, wypada moim zdaniem nieco lepiej niż poprzednik. Główna bohaterka zyskuje tu przynajmniej szczątki biografii oraz paru znajomych; świat „realny” nareszcie przestaje się pojawiać tak tylko dla zasady. Tło fabularne uniwersum po drugiej stronie Animusa także uległo pewnej rozbudowie – wciąż niedużej, ale póki co zapowiadającej się całkiem nieźle. Główny wątek nie posunął się wprawdzie zbyt mocno do przodu, aczkolwiek całość dała radę utrzymać moją uwagę i zachęcić do kontynuowania serii – a to już całkiem przyzwoity wynik.


Miecz Shao Jun tom 2 okładka

Autor: Ubisoft, Minoji Kurata
Tłumaczenie: Alex Hagemann
Wydawca: Egmont
Premiera: 31 maja 2023 r.
Oprawa: miękka z obwolutą
Stron: 160
Cena: 32,99 zł


ŚLEDŹ NAS NA IG
https://instagram.com/popkulturowcy.pl

Powyższa recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Egmont
Grafika główna: okładka mangi – kolaż (Egmont)

Plusy

  • Fabuła całkiem zachęca do sięgnięcia po kolejną część
  • Ciekawa rozbudowa świata przedstawionego

Ocena

6.5 / 10

Minusy

  • Póki co manga dopiero "rozgrzewa się" przed tą kluczową częścią - i to widać jak na dłoni
Patrycja Grylicka

Fanka Far Cry 5 oraz książek Stephena Kinga. Zna się na wszystkim po trochu i na niczym konkretnie, ale robi, co może, żeby w końcu to zmienić i się trochę ustatkować.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze