Foligatto – recenzja komiksu – abstrakcyjne szaleństwo

Nicolas de Crécy to francuski rysownik, który znany jest ze swojego nietuzinkowego artyzmu. Za to Alexios Tjoyas jest znany głównie z serii Wilkołaki z Czarnego Lasu, a przynajmniej tyle wiem. Na obu panów trafiłem dopiero teraz, podczas czytania ich wspólnego komiksu Foligatto.

Foligatto jest wszystkim, czego nigdy bym nie oczekiwał od komiksu. Jako fan komiksów Marvela nigdy bym nie sięgnął po taką historię czy przede wszystkim rysunki. No ale zacznijmy od tego, o czym w ogóle opowiada wyżej wspomniany komiks.

Zobacz również: Geiger, tom 1 – recenzja komiksu. Nowe uniwersum superbohaterów!

Foligatto jest śpiewakiem operowym, który zostaje zaproszony do swojego rodzinnego miasteczka Eccenihilo jako główna atrakcja karnawałowa. Niby błahe i z pozoru mało interesujące, ale nic bardziej mylnego. Otóż historia zawarta na kartach tego komiksu od samego początku idzie w niepojętym kierunku dla przeciętnego czytelnika.

foligatto

Eccenihilo to przeklęte miasteczko. To jedno z ostatnich zdań, jakie padają w tym komiksie, ale idealnie nadaje się do wytłumaczenia zdarzeń, jakie mają tam miejsce. Przemoc pokazana na pierwszych stronach komiksu naświetla problem, z jakim mierzy się szczupły, wysoki Pan o długich ramionach. Myślę, że to ktoś na wzór szeryfa, tylko w tym komiksie nie dostajemy takich informacji. Poza zdaniem to pan odpowiada za prawo i porządek w tym mieście. Dość wymowne, aby zgadywać czym Pan się zajmuje.

Zobacz również: Saint-Elme, tom 1 – recenzja komiksu. Elme wcale nie takie święte

Tytułowy śpiewak to idealny przykład znerwicowanego narcyza, który zachowuje się jak dziecko, kiedy nie dostanie tego, czego oczekuje. Ludzie z jego kręgu muszą mu usługiwać, a własnych rodziców traktuje jak podwładnych. Jednak prawdziwą twarz Foligatto możemy zobaczyć, gdy na jaw wychodzi skrywana od wielu lat rodzinna tajemnica.

Poza tytułowym Faligatto i Panem, czyli szeryfem przeklętego miasteczka nie ma tutaj zbyt dużo ważnych postaci. Wszystko kręci się wokół Eccenihilo i Foligatto, ale poboczne postaci są wyraziste i równie ciekawe. Poza brutalnymi obrazkami dostaniemy tu również piosenki śpiewane przez nikogo innego jak Foligatto, z czym spotkałem się w komiksach po raz pierwszy.

Zobacz również: JLA: Wieża Babel – recenzja komiksu. Wynaleziono dysleksję na lek

Rysunki, jakimi zaszczycił nas Nicolas, to abstrakcyjne arcydzieło, które przeraża prawdą. Ludzie i ich mimika wyglądają przerażająco, a dbałość o mniej lub bardziej ważne szczegóły mogą zachwycić. Mimo że kolory czasem zlewają się ze sobą, to nie męczą, ale czasem trzeba się skupić, aby zauważyć istotny detal.

Sam osobiście nigdy nie wybrałbym tego tytułu, aby się odprężyć. Jednak po przeczytaniu Foligatto zacznę rozglądać się bardziej za abstrakcyjnymi komiksami, bo niebanalna historia plus rysunki opowiadające swoją wersję wydarzeń działa.

Plusy

  • Ciekawe, czasami wręcz przerażające rysunki
  • Niebanalny, zaskakujący scenariusz

Ocena

8 / 10

Minusy

  • Pozostawia niedosyt
Konrad Zet

Aspirujący filmowiec, krytykujący raperów i hobbystycznie robiący krzywdę sobie i kolegom z maty.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze