Saint-Elme, tom 1 – recenzja komiksu. Elme wcale nie takie święte

Macie ochotę na ciężki, klimatyczny thriller, bezlitosny wobec ludzi i zwierząt? W takim razie dobrze trafiliście, mam dla Was coś odpowiedniego.

Saint-Elme, tom 1 opowiada historię Francka Sangaré, detektywa, który wraz ze swoją asystentką, panią Dombre, przyjeżdża do małego górskiego miasteczka Saint-Elme. Tam zaś poszukują oni zaginionego trzy miesiące wcześniej dwudziestoczterolatka, potomka pewnej zamożnej rodziny. Robota wydaje się stosunkowo prosta, aczkolwiek szybko okazuje się, iż to tylko pozory. Podpalenia, handel używkami, tajemnicza dziewczynka uwięziona na odludziu… Historia serwuje nam wiele zagadek, które powoli, jedną po drugiej, będziemy odkrywać w tej pięciotomowej serii.

Zobacz również: Geiger, tom 1 – recenzja komiksów. Nowe uniwersum superbohaterów!

Pierwszy tom komiksu jest dosyć cienki, w związku z czym zdążył zaledwie napocząć to, z czym bohaterowie będą mierzyć się w kolejnych częściach. Jednego jednak odmówić mu nie można – bez dwóch zdań potrafi wzbudzić ciekawość. Bardzo enigmatycznie, klimatycznie przedstawione wątki, mimo iż żaden z nich nie posunął się zbyt mocno do przodu, przykuwają uwagę i zachęcają, by bardziej się w nie zagłębić. Wiemy, że między tym wszystkim musi być jakiś związek; jednocześnie jednak nie mamy jeszcze dość wskazówek, by zrozumieć jaki. Czytając Saint-Elme, tom 1, sama czułam się jak prowadzący to śledztwo detektyw. Mimo że wiedziałam minimalnie więcej niż główni bohaterowie, wciąż mi czegoś brakowało, wciąż trzeba było czegoś szukać. A kiedy już jest tak blisko, by dostać jakiekolwiek odpowiedzi, akcja nagle gwałtownie skręca i robi się jeszcze trudniej niż wcześniej…

Fot. kadr z komiksu

Komiks budzi niedosyt, ale tym razem w pozytywnym tego słowa znaczeniu (inaczej niż w Rozgwieździe, którą ostatnio recenzowałam). Zakończywszy go, naprawdę mam ochotę sięgnąć po kolejny. Aczkolwiek miałabym jeszcze większą, gdyby nie jeden szkopuł – wszystkie te biedne żaby i inne zwierzaki, które w nim zmasakrowano. Poważnie, patrząc na to, co się tam dzieje, mam wrażenie, że autorzy bardzo nie lubią płazów. Jedna zdeptana, druga przejechana, dwie kolejne rzucone mewom na pożarcie… Biedne żabki, co one im takiego zrobiły? Nie to oczywiście, żeby inne elementy lokalnej fauny nie ucierpiały w spotkaniu z różnymi bohaterami… Cóż, w każdym razie potraktujcie to jako ostrzeżenie dla wrażliwych (szczególnie na cierpienie zwierząt, ale nie tylko) czytelników. Trochę brutalności się tutaj przewinęło.

Zobacz również: Miły dom nad jeziorem – recenzja komiksu. Nie wierzcie okładce

Jeśli jednak chodzi o bohaterów, nie mam zbyt wielu pochwał. Postaci jest całe mnóstwo, a wszystkie one jak dotychczas potraktowane są dość po macoszemu. Opis większości z nich mogłabym zamknąć w maksymalnie trzech przymiotnikach. W połączeniu z tak dużym ich nagromadzeniem sprawia to, że łatwo się pogubić. Osobiście co najmniej ze dwa razy po zmianie wątku musiałam zastanawiać się, z kim mam teraz do czynienia oraz czy powinnam go już skądś znać (jeśli chodziło o kogoś drugoplanowego). Trudno mi jakkolwiek kibicować bohaterom, których w większości nawet nie do końca rozróżniam.

Fot. kadr z komiksu

Aczkolwiek, wracając już do pozytywów, pomówmy jeszcze o oprawie graficznej. Styl Frederika Peetersa bez wątpienia należy do tych dość specyficznych i pewnie nie każdemu podejdzie, ale osobiście jestem na tak. Ciemne, imitujące ołówek kontury oraz nieoczywista paleta barw mają w sobie coś zagadkowego, co idealnie pasuje do klimatu samej opowieści. Kadry pełne są też nakreślonych czernią szczegółów, dodających do tego wszystkiego również poczucia zatłoczenia i dyskomfortu. Działa to szczególnie dobrze w lokacjach przypominających slumsy, po których nieraz przemieszczają się Franck i Dombre. Nocne krajobrazy zresztą także dobrze współgrają z tym stylem – a ich też mamy tu dosyć sporo.

Zobacz również: Świat Mitów. Tezeusz i Minotaur – recenzja komiksu

Saint-Elme, tom 1 to bardzo intrygująca pozycja pełna klimatycznych zagadek, przedstawionych w charakterystycznym stylu graficznym. Rozpoczęte w tej części wątki wciągają i skutecznie zachęcają do sięgnięcia po kolejne tomy, by poznać ich ciąg dalszy. Pomimo płytkich (i bardzo licznych) bohaterów wprowadzenie do serii Saint-Elme okazało się świetną przygodą do pochłonięcia w jeden wieczór. Oby kolejne części były równie dobre (i może trochę mniej brutalne dla zwierząt…).


Saint-Elme tom 1 okładka

Autor: Frederik Peeters, Serge Lehman
Tłumaczenie: Marta Turnau
Okładka: Frederik Peeters
Wydawca: Nagle! Comics
Premiera: 14 czerwca 2023 r.
Oprawa: e-book
Stron: 80
Cena detaliczna: 74,90 zł


ŚLEDŹ NAS NA IG
https://instagram.com/popkulturowcy.pl

Powyższa recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Nagle! Comics
Grafika główna: materiały promocyjne – kolaż (Nagle! Comics)

Plusy

  • Fenomenalny klimat
  • Ciekawe tajemnice, które bardzo chętnie odkryję w kolejnych tomach
  • Charakterystyczny styl graficzny

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • ZOSTAWCIE ŻABY I INNE ZWIERZAKI W SPOKOJU!
  • Duża ilość bardzo powierzchownie potraktowanych bohaterów, przez co trudno się połapać, kto jest kim
Patrycja Grylicka

Fanka Far Cry 5 oraz książek Stephena Kinga. Zna się na wszystkim po trochu i na niczym konkretnie, ale robi, co może, żeby w końcu to zmienić i się trochę ustatkować.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze