Dziedzictwo Usherów – recenzja książki. Uważaj na Dyniowatego!

Najlepsze książki to te, które okazują się kompletnym zaskoczeniem i lądują w topce roku. Dokładnie takie odczucia mną kierowały, kiedy skończyłam czytać Dziedzictwo Usherów Roberta McCammona. Nie znałam wcześniej twórczości tego autora i rzucanie się na taką cegiełkę, było nie lada wyzwaniem. Chociaż prawdę powiedziawszy, kiedy już tylko ją zaczęłam, wiedziałam, że ciężko będzie mi się od niej oderwać. Zdecydowanie to gratka dla fanów grozy.

Sama powieść jest hołdem dla twórczości Edgara Allana Poe, autora Zagłada domu Usherów. W książce McCammona poznajemy właśnie potomków tych Usherów oraz dręczące ich demony przeszłości. Dziedzictwo Usherów opowiada o jednym z młodszych potomków znanego rodu, który uciekł z Usherlandu i starał się odciąć od rodziny. Niestety – dla siebie – na prośbę matki wraca do znienawidzonego miejsca i szybko żałuje swojej decyzji. Umierający ojciec, mimo swojego stanu w dalszym ciągu dręczy swojego syna.

W międzyczasie w okolicach ponownie zaczynają ginąć dzieci. Zbaczają z głównego traktu w lesie i tyle było je widać. Miejscowi wiedzą, że mroczna opowieść o Dyniowatym oraz Żarłocznych Bebechu to prawda i nie chcą szukać swoich dzieci, wiedząc, że już ich nie odnajdą. New to starszy brat jednego z zaginionych chłopców. Kiedy w mieście pojawia się żądna prawdy reporterka – Raven Dunstan, droga tej trójki przecina się raz po raz. W Twierdzy, starym zamczysku rodu Rixa, wpadają na trop do rozwiązania sprawy, a także poznają prawdę na temat dziedzictwa rodziny Usherów.

Zobacz również: Nevermore. Kruk – recenzja książki. Hołd dla Edgara Alana Poego!

Dziedzictwo Usherów kupiło mnie już samym opisem. Grasujący po lesie stwór, który porywa dzieci, a w dodatku rodzinka wręcz z piekła rodem, o których szaleństwie tak rozpisywał się Poe? Tak, to zdecydowanie coś dla fanów historii z dreszczykiem. Autor wprowadza bohaterów powoli, przeplatając ich ścieżki ze sobą oraz nie śpiesząc się z fabułą. Poznajemy ich, udaje nam się przyzwyczaić do nich i polubić. Każdy z nich ma własne motywacje, są od siebie zupełnie różni i przede wszystkich tak naturalni w swoich zachowaniach, że nie sposób ich zignorować. Wszystkie postaci wnoszą coś do książki, wręcz nie ma żadnej bezbarwnej jednostki, która nic od siebie nie daje. Nawet jeśli są zwykłym tłem, to i tak są tam w konkretnym celu i pomagają rozwinąć się całej historii. A żeby coś takiego stworzyć trzeba naprawdę mieć talent.

Zobacz również: Najlepsze książki Vespera

Chociaż McCammon stawia poprzeczkę wysoko, jeśli chodzi o próg wejścia, to od samego początku wiemy, z jaką historią mamy do czynienia oraz w jakim tempie będzie przebiegać fabuła. Nie przeszkadza to we wciągnięciu się od pierwszych stron. (Fani tolkienowskiego stylu pisania zdecydowania znajdą coś dla siebie). Powoli, a do celu. Tak w jednym zdaniu można podsumować zapał, z jakim autor przechodzi od opisania wszystkiego wokół do głównej osi historii. Bo wbrew pozorom pierwsze kilkanaście stron jest bardziej wprowadzeniem do samego świata niż opowieści.

Autor nie boi się opisywać co dzieje się dookoła bohaterów pobocznych, odbiegając tym samym od głównych wydarzeń i dostarczając nam dwa razy więcej informacji na temat świata przedstawionego, postaci drugoplanowych, ich motywów. Akcja nabiera szybkości dopiero po dwusetnej stronie i wszystkie wątki zaczynają się ze sobą splatać w idealną całość. Byłam tak zafascynowana stylem McCammona, że mimo iż normalnie przeszkadzałoby mi takie rozciąganie historii, to w tym przypadku było to najlepsze, co mógł nam zaserwować.

Zobacz również: Nevermore Cienie – recenzja książki. Klątwa drugiego tomu…

Oczywiście dzięki zdolnościom autora udało się stworzyć wspaniały klimat grozy, w którym przepadnie każdy. Dusząca posiadłość, góry Briartop, w jakich giną dzieci, tajemnicza choroba nękająca Usherów oraz grasujący po lesie Dyniowaty. (Chyba nie muszę napisać, że stałam się nową fanką tej postaci?) Owiana tajemnicą ni to legenda, ni to prawda, historyjka, którą straszy się dzieci. No cóż, podziałała na tyle, że sama się zastanawiam czy wchodzić  jeszcze do lasu po ciemku.

Wszystko to osadzone w społeczności, która na przyjezdnych patrzy jak na trędowatych, a sami są pogodzeni ze swoim losem i żyją zabobonami, odcięci od rzeczywistości. Jest to bardzo ciekawy wątek, bo takie wspólnoty zawsze działają na własnych zasadach. Ufają tylko sobie i nie chcą nigdy prosić o pomoc obcych. A i nawet jej nie szukają, bo co ma się odnaleźć, zostanie odnalezione. Taka małomiasteczkowość jest schematem utartym, ale McCammon przedziera się przez właśnie takie rutyniarskie motywy i serwuje je nam w swoim mrocznym i gotyckim stylu.

Zobacz również: Madmuazelka – recenzja książki. Życie to antykryminał

Podsumowując, Dziedzictwo Usherów zdecydowanie jak na pierwsze spotkanie z Robertem McCammonem i jego twórczością, trafiłam w punkt. Nie miałam oczekiwań, bo było to jednak moje pierwsze zetknięcie się z autorem i jego książkami, a jakże udane! Znalazłam tutaj wszystko, co lubię i nie zawiodłam się na tej powieści. Otrzymaliśmy bardzo dobrze rozwiniętą fabułę, świetnie wykreowanych bohaterów oraz niepowtarzalny klimat grozy. Historia wciąga i zdecydowanie ciężko się od niej oderwać. Z miłą chęcią umieszczam ją w swoim osobistym rankingu najlepszych książek 2023.

Powyższa recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Vesper. 

Źródło obrazka wyróżniającego: materiały prasowe/kolaż.


ŚLEDŹ NAS NA IG
https://instagram.com/popkulturowcy.pl

Plusy

  • Niepowtarzalny klimat i powolna fabuła, w którą możemy się wczuć
  • Małomiasteczkowa społeczność, zamknięta na obcych czy ludzi z miasta
  • Ciekawie wykreowani bohaterowie, każdy z nich jest po coś i nie działa jak "zapychacz"

Ocena

9.5 / 10

Minusy

Luiza Czarnecka

Zakochana w twórczości J.R.R. Tolkiena od dziecka (tak, trylogia Jacksona była zapalnikiem). W wolnych chwilach czytam wszystko, co wpadnie mi w ręce, ale najbardziej cenię dobrą fantastykę z kubkiem herbaty. W międzyczasie studiuje i oglądam dobre filmy i seriale (fanka Darklinga numer 1). Zainteresowań i hobby nigdy nie mało, więc próbuję wszystkiego po trochu.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze