Cyberpunk 2077: Bez przypadku – recenzja książki. Przypadek? Nie sądzę

Na świecie jest wielu ludzi, którzy nie wierzą w przypadki. Nie wiem wprawdzie, czy w prawdziwym życiu ten pogląd znajduje swoje potwierdzenie, ale jedno jest pewne – w Night City w interpretacji Rafała Kosika rzeczywiście nic nie dzieje się bez powodu.

Cyberpunk 2077: Bez przypadku to powieść sci-fi dziejąca się w uniwersum wspomnianej w jej tytule gry od CD Projekt Red. Szóstka pozornie niezwiązanych ze sobą nawzajem nieudaczników zostaje przymuszona szantażem do udziału w rabunku. Misja wydaje się mieć zerowe szanse na powodzenie – z nich wszystkich chyba tylko jedno miało kiedykolwiek w ręku broń. Kompletna amatorka. Na przekór wszystkiemu gangsterom z przypadku jednak się udaje. Niestety niedługo później okazuje się, iż kradzież niemożliwa to dopiero początek ich przestępczej drogi – i to na dodatek dosyć błahy w porównaniu z jej ciągiem dalszym.

Zobacz również: Cyberpunk: Edgerunners – recenzja serialu. Tego mi było trzeba

Fabułę Bez przypadku rozplanowano wzorowo. Nie brakuje w niej ani akcji, ani emocji i, jak wskazuje tytuł, nic nie bierze się tutaj znikąd. Każde działanie ma swoje powody oraz konsekwencje. Nawet najmniejsze, pozornie nieistotne, przebąknięte jedynie drobiazgi potrafią się po pewnym czasie srogo odgryźć. Ten tytuł powinien robić za sztandarowy przykład współczesnego wykorzystania strzelby Czechowa. Naprawdę dobrego wykorzystania, warto zaznaczyć. Nigdy nie czułam, żeby Rafał Kosik wprowadził jakieś rozwiązanie na siłę; wszystkie one wydawały mi się całkiem prawdopodobne w tym zepsutym, przepełnionym po brzegi skomplikowaną technologią świecie. W Night City nie da się tak po prostu zaszyć w jakiejś dziurze i zniknąć. Ktoś zawsze znajdzie po tobie jakiś ślad, jeśli tylko będzie tego chciał. A kiedy kradniesz własność Militechu, to masz jak w banku, że będzie.

Dobra intryga to jednak nie wszystko – nawet najlepsza fabuła nie działałaby aż tak dobrze, gdyby nie interesujący, różnorodni bohaterowie. Każdy ze świeżo upieczonych gangsterów to zupełnie inna osobowość. Właściwie można by ich podzielić na trzy pomniejsze podgrupy ze względu na stopień zażyłości relacji. Pierwsza, a zarazem wiodąca, to Zor oraz Aya, nasi „najgłówniejsi” bohaterowie. Do drugiej zaliczają się ripperdoc Ron i korporatka Milena, zaś ostatnia to królestwo ich netrunnera, Alberta. Oprócz nich mamy jeszcze sporo innych, równie barwnych postaci, aczkolwiek to właśnie gangsterzy z przypadku są tu głównymi protagonistami, więc pozwolę sobie skupić się jedynie na nich.

Zobacz również: Gamedec – recenzja gry. Cyberpunk na jaki czekałem

Tego, że Zor będzie kluczowym bohaterem w tej historii, dowiadujemy się dosyć szybko – a tego, iż Aya zostanie jego drugą połówką, niewiele później. Jednakże pomimo oczywistości przyszłego związku byłego żołnierza z klubową tancerką, wątek ten rozwijał się nadspodziewanie powoli i ze smakiem. Ten duet, dla odmiany, nie działa na zasadzie kontrastu – zarówno Zor, jak i Aya na co dzień są dosyć spokojnymi osobami, które jednak nie zawahają się rzucić w samobójczy bój w imię swoich najbliższych. Dzięki podobnym priorytetom oraz usposobieniom ta parka szybko znajduje wspólny język, zaś ich wzajemna sympatia kiełkuje wyjątkowo naturalnie. Mimo iż nie była to moja ulubiona relacja w Bez przypadku, to wciąż im kibicowałam.

No ale skoro nie ta, to która? I w ten oto sposób płynnie przechodzimy do Rona i Mileny. Żartobliwy, charyzmatyczny ripperdoc już sam w sobie szybko stał się moim ulubieńcem, zaś zestawienie go z korporatką tylko umocniło tę pozycję. Żeby jednak nie przekłamywać rzeczywistości, Milenie także nie można odmówić uroku osobistego ani pewności siebie – przynajmniej tej pozornej. Kobieta z zawodu jest negocjatorką i nie ma sobie równych w tym fachu, co doskonale po niej widać. Kiedy jednak zajrzy się głębiej, łatwo dostrzec, iż miewa też liczne kryzysy i nie potrafi znaleźć spełnienia w życiu, co czyni ją znacznie bardziej ludzką niż korposzczury przedstawione w grze czy anime (no, może poza Takemurą). Dopiero Ron ze swoją beztroską i nieprzewidywalnością potrafił dostarczyć jej poczucia, że naprawę żyje, a nie tylko powtarza w kółko te same sekwencje jak jakiś robot. I właśnie dlatego ich związek – a także oni sami – tak bardzo mi pasują.

Zobacz również: Cyberpunk 2077 – recenzja gry. Co wyszło, a co nie w nowej grze od CD Projekt Red?

Na koniec został nam jeszcze Albert – aromantyczny, aseksualny netrunner, który z radością porzuciłby cielesną rzeczywistość na rzecz tej wirtualnej. Ten gość, chociaż od czasu do czasu miewa przebłyski człowieczeństwa, na ogół pozostaje totalnie nieludzki. Na próżno szukać u niego empatii; Albert to skrajny egoista kalkulujący na chłodno każde działanie w poszukiwaniu własnego zysku, do którego dąży choćby i po trupach. Ze względu na jego osobowość trudno z nim sympatyzować, zwłaszcza pod koniec książki. Mimo wszystko jednak nie można powiedzieć, że jego perspektywa nie była interesująca. W porównaniu z pozostałymi wypadał bardzo unikalnie i stanowił spory kontrast, który zgrabnie urozmaicił opowieść.

Poza dobrze rozplanowaną fabułą oraz ciekawymi bohaterami do plusów należy dodać również styl pisarski autora. Rafał Kosik składa zdania w bardzo przystępny sposób; płynnie przemieszcza się pomiędzy perspektywami różnych bohaterów i opowiada o nich w nie przesadnie prostych, ale również nie przekombinowanych słowach. Bardzo spodobał mi się także zabieg stosowany przez niego na początku większości rozdziałów – dorzucenie komentarza blogera newsowego z Night City, komentującego minione wydarzenia i snującego na ich temat różne teorie. Pokazanie, jak cała afera z Gangiem z Przypadku wygląda oczami kogoś z zewnątrz, to moim zdaniem świetny pomysł na poszerzenie świata przedstawionego.

Zobacz również: Cyberpunk 2077. Jedyna oficjalna książka o świecie gry – recenzja

Jedyne, co nie do końca mi się w tej książce podobało, to korekta. Choć z dwojga złego lepiej w tę stronę, osoba sprawdzająca tu i ówdzie trochę przesadziła z przecinkami – miejscami wydawały mi się one niezbyt potrzebne, a w jednym czy dwóch miejscach wręcz błędnie postawione. Oprócz tego zdarzały się też sporadyczne literówki, choć jeszcze nie na tyle liczne, by zacząć mnie irytować. Tragedii więc wprawdzie nie ma, ale wciąż uważam, że tak dobra powieść zasługiwała na odrobinę więcej.

Cyberpunk 2077: Bez przypadku to naprawdę dobra powieść osadzona w bardzo lubianym przeze mnie uniwersum. Przemyślana intryga, ciekawi bohaterowie oraz przystępny styl autora zapewniły mi ładnych kilka godzin jakościowej rozrywki. Lektura wciągnęła mnie i, mimo nadwrażliwości na obecne tu gdzieniegdzie polonistyczne potknięcia, nie puszczała aż do końca. Z czystym sercem serdecznie polecam ten tytuł wszystkim, którzy znają tę franczyzę. Zresztą, tym, którzy nie, również – choć nazwy własne mogą stanowić dla Was lekki kłopot, wciąż powinniście się dobrze bawić.


Bez przypadku okładka

Autor: Rafał Kosik
Okładka: Dilara Ozden, Przemysław Juszczyk
Wydawca: Powergraph
Premiera: 9 sierpnia 2023 r.
Oprawa: twarda
Stron: 454
Cena katalogowa: 54,90 zł


https://buycoffee.to/popkulturowcy
Postaw nam kawę wpisując link: https://buycoffee.to/popkulturowcy
lub klikając w grafikę

Grafika główna: materiały promocyjne – kolaż (Powergraph)

Plusy

  • Różnorodni, lubialni bohaterowie
  • Dobrze rozplanowana intryga
  • Przyjemny styl pisarski

Ocena

8 / 10

Minusy

  • Taka sobie korekta
Patrycja Grylicka

Fanka Far Cry 5 oraz książek Stephena Kinga. Zna się na wszystkim po trochu i na niczym konkretnie, ale robi, co może, żeby w końcu to zmienić i się trochę ustatkować.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze