Luther Strode – recenzja komiksu. Fatality Mode

Opowieści o superbohaterach od dziesiątek lat są najpopularniejszym nurtem na kartach komiksów, choć zdominowane zostały przez dwie główne stajnie, znane z Avengersów lub Ligi Sprawiedliwości. Wielu czytelników zapomniało, że rynek oferuje sporo off-owych tomów tego gatunku. Nie zawsze są udane, ale dla odskoczni od peleryn, gadżetów i laserowych oczu, warto po niektóre z nich sięgnąć. Czy saga o tytułowym herkulesie do nich należy?

Luther Strode to przeciętny amerykański nastolatek. Bohater jakich wielu – na marginesie licealnego społeczeństwa, raczej z tej niepopularnej, pomijanej grupy. Ma swojego najlepszego kumpla z tej samej „warstwy społecznej”, swojego własnego dręczyciela ze szkolnej drużyny sportowej. Ma swojego crusha, przed którą skrywa zainteresowanie. Wszystko na miejscu. Pewnego dnia jednak za sprawą tajemniczej metody treningowej, zawartej na kartach nowo kupionego komiksu, Luther zaczyna się zmieniać. Jego mięśnie rosną, siła i szybkość znacznie się zwiększają, a on sam zaczyna dostrzegać rzeczy zanim się wydarzą. Szereg talentów zaczyna się jednak wymykać spod kontroli. Dodatkowo, na zmieniającego się w oczach nastolatka poluje pewien ekstrawagancki brutal, obdarzony tymi samymi mocami, nazywający siebie Bibliotekarzem. Jego próby schwytania Luthera sprawiają, że młodziakowi nagle sypie się cały znany mu świat.

Zobacz również: Poprzednie życie – recenzja filmu. O(d)szukać przeznaczenie

Wydany przez Nagle Comics tom Luther Strode zawiera zbiór trzech komiksów, opowiadających o trzech etapach życia tytułowego bohatera. Geneza, walka i ostateczna konfrontacja. Przypomina mi to mocno pewną książkową trylogię z uniwersum Gwiezdnych Wojen, a konkretnie Dartha Bane’a. Tam również w podobny sposób pokazane były narodziny i początku głównej postaci. W kolejnej obserwowaliśmy jak podąża on obraną przez siebie drogą. Choć Luther wciąż w drugim tomie jeszcze raczkuje, popełniając sporo błędów, jest już jednak dużo niebezpieczniejszym człowiekiem niż wcześniej. Ostatnia część to już przygody zaprawionego w bojach wojownika, który przygotowuje się do ostatecznego starcia.

Luther Strode
fot: mat. prasowe

Każdy z etapów, chociaż wizualnie jest niemal identyczny, wyróżnia się charakterem prowadzenia historii. Bardzo odczuwalne są przede wszystkim zmiany, jakie zachodzą w głównym bohaterze – pod koniec historii jest on niemal nie do poznania. Jego ewolucja jest więc dobrze poprowadzona i bardzo widoczna. W zasadzie wszyscy bohaterowie tej opowieści są bardzo wyraziści. Zarówno twardzi antagoniści, jak i Luther i jego przyjaciółka, szybko stająca się sojuszniczką, są bardzo charakterni i godni zapamiętania. A przynajmniej dużo bardziej niż herosi znani z komercyjnych, komiksowych drużyn.

Cały komiks wręcz ocieka krwią, brutalnością oraz ostrym językiem. Klimatem przypomina zdecydowanie bardziej The Boysów lub Deadpoola, niż ugrzecznione filmy Disneya. Natomiast sceny walk pełne wyrywanych rąk i miażdżonych czaszek zbliżają się mocno do ostatnich części Mortal Kombat. Nie jest to lektura dla ludzi o słabych nerwach lub większej wrażliwości na latające bezustannie flaki, krew i powybijane zęby.

Zobacz również: Chłopi – recenzja filmu. Dajcie tego Oscara!

Taka sama jatka dzieje się, gdy już dochodzi do dialogów, w których nie brak wulgaryzmów i przekomarzanek. Nie ma tych rozmów jednak zbyt wiele. Komiks zdecydowanie nie jest przegadany, zdarzają się krótkie, cięte wymiany zdań. Króluje tu natomiast akcja, ciągłe mordobicie i strzelaniny. I mimo powtarzalności, nie ma tutaj miejsca na nudę. Choć jest to pędzący furgon wypełniony starciami między super-ludźmi, czyta się to naprawdę dobrze, a akcja jest dobrze rozrysowana, choć nieraz mocno skarykaturyzowana.

Luther Strode
fot: materiały prasowe

Fabuła wszystkich tomów jest bardzo prosta, jedzie na znanych i sprawdzonych schematach, aczkolwiek mimo tego wszystkiego potrafi czytelnika zainteresować. Niektóre elementy historii przywiodą na myśl Highlandera, inne Spider-Mana. Natomiast schematyczność niekoniecznie będzie tu przeszkadzać w odbiorze całości. Poza całkiem niezłą historią, ważniejsza i tak jest wspomniana pędząca akcja.

Zobacz również: Venom. Tom 4 – recenzja komiksu

Zbiór historii Luther Strode to naprawdę bezkompromisowa, pełnokrwista jazda bez trzymanki. Wprost idealna dla fanów prawdziwej jatki. Nie każdemu przypadnie do gustu. Jednak wielbiciele wcześniej wymienionych produkcji o podobnym klimacie z pewnością będą zachwyceni. Ponad 500 stron czystej brutalności będzie dla nich satysfakcjonujące. Niektórych (jak mnie) w pewnym momencie może zmęczyć. Ale na szczęście komiks potrafi wciągnąć nawet samą fabułą.


Źródło grafiki głównej: Nagle! Comics

Plusy

  • Bezkompromisowa, krwawa akcja...
  • Dobrze napisani bohaterowie

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • ... która w pewnym momencie potrafi nieco zmęczyć
  • Przez dużą część odczuwalna była jazda na schematach, która mimo, że nie przeszkadza, to jednak nie jest atutem
Czarek Szyma

#geek z krwii i kości. Miłośnik filmów, seriali i komiksów. Odwieczny fan Star Wars w każdej formie, na drugim miejscu Marvela i DC Comics. Recenzent i newsman. Poza tym pasjonat wszelakich sztuk walki, co zapoczątkowało oglądanie akcyjniaków w hurtowej ilości. O filmach i serialach hobbystycznie piszę od kilku lat. Ulubione gatunki to (oczywiście) akcja, fantasy, sci-fi, kryminał, nie pogardzę dobrą komedią czy dramatem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze