Najlepsze horrory w historii

Coś za mną chodzi (2014)

To oryginalny horror, z niepowtarzalnym klimatem i atmosferą, który potrafi nieźle wciągnąć, a zarazem przerazić. Film opowiada o 19-letniej Jay, która decyduje się na seks ze swoim chłopakiem. Poprzez stosunek chłopak przekazuje jej klątwę. Od tej pory dziewczynę będzie prześladować tajemnicza istota, która potrafi zmieniać swój wygląd i wtapiać się w tłum, aby niepostrzeżenie zbliżyć się do ofiary i ją zabić. Jedynym sposobem na pozbycie się klątwy jest przekazanie jej dalej w ten sam sposób, który go otrzymała. Produkcja swoją budową przypomina inne filmy, lecz zachowuje swój oryginalny smak. Co więcej, reżyser wie jak przestraszyć, a świetna muzyka, towarzysząca widzowi w czasie seansu dodatkowo potęguje emocje. (K. Wdowik)


Czarownia. Bajka ludowa z Nowej Anglii (2015)

Jeden z filmów, które zapoczątkowały renesans ambitnych horrorów. Film zaczyna z wysokiego C, by później stopniowo budować napięcie aż do wielkiego finału. Bardzo interesujący film grozy, który – tak jak w przypadku Lighthouse – albo pokochacie, albo znienawidzicie. (K. Wdowik)


Wizyta (2015)

O filmach Shyamalana można mówić wiele, jednak trzeba oddać reżyserowi to, że niektóre z nich ocierają się o wybitność. Tak właśnie jest z Wizytą, która mimo dość banalnej fabuły, okazuje się widowiskiem nad wyraz ciekawym i… przerażającym. Horror trzyma w napięciu i, mimo posiadania humorystycznych akcentów, po seansie nie będzie nam do śmiechu. (K. Wdowik)


Zło we mnie (2015)

Początkowo Blackcoat’s Daughter, ostatecznie February, a w polskiej dystrybucji jako Zło we mnie. Na ten film w ogóle nie czekałem ale chyba przekonał mnie ostatecznie intrygujący plakat. Przez awarię w kinie początek filmu oglądałem 5 razy, a na resztę historii musiałem czekać jeszcze kilka dni . Być może to właśnie przyczyna dla, której mam tak wielki sentyment do pierwszych scen filmu, a być może jest to po prostu diabelnie dobry zwiastun jeszcze lepszego filmu – dla mnie niemal arcydzieła. Gęsty klimat praktycznie zastępuje tutaj dialogi. Niema narracja rozłożona na trzy bohaterki i brak chronologii tworzy psychologiczną łamigłówkę, w której nie sposób się nie zatopić. Przez półtora godziny w filmie pozornie niewiele się dzieje, ale wystarczy odwrócić wzrok na 10 sekund żeby przeoczyć najważniejsze informacje. Ja po czterech seansach dalej odkrywam kolejne elementy scenariusza ukryte w prostych scenach. To ten film uruchomił (Zło?) we mnie prawdziwą fascynację horrorem. Od 2015 roku już nic nie jest takie samo, a pomiędzy styczniem i marcem zawsze będzie Zło we mnie. (D Kurbiel)


Kiedy gasną światła (2016)

Trzyminutowy Lights Out fantastycznie bawił się motywem paranoi i obawami przed mrokiem. Każdemu zdarzyło się w końcu nocą, w zaciemnionym pokoju nagle zauważyć jakiś cień, ruch. Następnie nadchodziła wątpliwość czy faktycznie coś widzisz, czy to umysł sprawia ci figle. Wstać i sprawdzić czy schować się pod kołdrę? Kiedy gasną światła rozciągają ten koncept o kilkadziesiąt minut i to w sposób jak najbardziej udany. (K. Wdowik)


Mięso (2016)

Mięso to surowy thriller psychologiczny z elementami gore – do czego Francuzi już zdążyli nas przyzwyczaić. Film opowiada w zasadzie dwie łączące się ze sobą historie. Z jednej strony pokazuje kontrowersyjne metody inicjacji świeżych studentów weterynarii, z drugiej strony śledzi losy Justine, która zaczyna odkrywać bardzo niepokojące zmiany jakie w niej zachodzą. Reżyserka niemal zamyka nas w perspektywie dziewczyny, przez co poczucie przytłoczenia towarzyszy nam przez cały czas. Interpretacji może być tyle co interpretujących, a każdy znajdzie tu swój własny koszmar. To klaustrofobiczne kino psychologiczne, które niewątpliwie potrafi zaskoczyć. Brak straszaków zastąpią nam tortury psychiczne, oraz pewnego rodzaju body horror. Film pozostawia bardzo szerokie pole do dyskusji, ale ci, którzy nie lubią szukać drugiego dna i tak dostaną świetne kino grozy oraz wciągającą historię. Nie każdy reżyser jest w stanie to osiągnąć (D. Kurbiel)


Obecność 2 (2016)

Druga część Obecności to wszystko to, za co pokochaliśmy jedynkę, tylko w nieco innej oprawie. Pamiętam, że na seansie tego filmu siedziałem jak na szpilkach, a upiorna zakonnica prześladowała mnie w snach jeszcze przez kilkanaście dobrych miesięcy… Niech Valak będzie z wami… (K. Wdowik)


Nie oddychaj (2016)

Nie oddychaj to jeden z najbardziej pomysłowych horrorów ostatnich lat, w którym nie potrzebne są paranormalne byty, aby zszokować widzów i wzbudzić w nich początkowo niepokój, a w konsekwencji faktyczne przerażenie o los bohaterów. Produkcja stanowi klasyczny przykład klimatycznego obrazu grozy, gdzie nacisk położono na odpowiednio stopniowanie napięcie, brutalność, zaskakujące zwroty akcji i przemyślaną historię, ograniczając do minimum stosowane ostatnio w nadmiarze, popularne jumpscare’y. Lang w swojej najbardziej kultowej roli w historii? Prawdopodobnie tak. Sequel, jak często bywa w takich przypadkach – kiepski. (K. Wdowik)


Lament (2016)

https://www.youtube.com/watch?v=sJhpPEBTjJ4

2,5 godziny filmu w ciasnych fotelach kina studyjnego, potem jakieś 60 minut wykładu ze znawcą wierzeń wschodnioazjatyckich. Czego chcieć więcej? Ano dobrego spędzenia tych pierwszych 150 minut, za które zapłaciło się kupując bilet. Wszystko to dostaliśmy z redaktorem Kurbielem, oglądając południowokoreański Lament – film z pogranicza horroru, kryminału i typowo azjatyckiego thrillera, zapraszający czasem w swoje progi dość groteskowy humor. Coś dziwnego dzieje się w zapyziałej wiosce, policjant z pobliskiego miasta podejmuje się śledztwa, dziwny obcokrajowiec zza Morza Japońskiego daje więcej pytań niż odpowiedzi, a jeszcze więcej niż pytań, daje nam nieufności i skrywanych tajemnic. I te tajemnice niech na razie zostaną nieodkryte, aż do momentu obejrzenia filmu. Jak mała wioska to i ludowe wierzenia, jak ludowe wierzenia to i wspomniany w drugim zdaniu Pan wykładowca z Uniwersytetu Jagiellońskiego – pytań po seansie było co nie miara, a odpowiedzi równie fascynujące, co film reżysera Hong-Jin Na. (K. Kołodziejczyk)


Zombie express (2016)

Azjatyckie horrory są w pytę. Na tym mógłbym zakończyć w sumie moje odczucia związane z Zombie Express. Początkowo podchodziłem dość sceptycznie do koreańskich zombiaków i szczerze mówiąc potrzebowałem dwóch seansów Expressu, by go w pełni docenić. A jest co doceniać. Jak tak teraz o nim myślę, przypomina mi się co napisałem przy wrażeniach z filmu 28 dni późniejTrain to Busan również kładzie mocny nacisk na bohaterów i ich życiowe dramaty. I tego w dzisiejszych horrorach często brakuje – postaci z krwi i kości. Dzieło Yeona zawiera ten ważny element budowy filmu i chwała mu za to. Natomiast od sequela radzę się trzymać z daleka. (K. Wdowik)


Przebudzenie Dusz (2017)

Dość niedoceniony brytyjski horror. Jest on skonstruowany na podstawie kilku przerażających opowieści, które łączy niesamowity, przedziwny finał. Jedną z głównych ról gra tu ulubieniec publiczności, Martin Freeman, który nieźle wpasował się w konwencję filmu grozy. (K. Wdowik)


To (2017)

Pomysł, który mi przyszedł po obejrzeniu To – powinni zrobić remaki wszystkich klasycznych horrorów z tym haczykiem, że wszystkie role są grane przez dzieciaki. Boże, jaki to byłby sztos… Sam film – bardzo dobry! Miło ogląda się przygody młodych bohaterów i ich niejako pożegnanie z niewinnością i wchodzenie powoli w dorosłość. Sam Pennywise również potrafi spowodować ciarki, choć osobiście pozostaję fanem wersji Tima Curry’ego. Szkoda, że dwójka to jakieś nieporozumienie. (K. Wdowik)

Kontynuuj czytanie naszej listy Najlepsze horrory w historii na następnej stronie

Strony: 1 2 3 4 5

Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze