A Perfect Day – recenzja gry. Psst, jeśli ktoś skończył tę grę, podeślijcie solucję na priv

Dziś w rozpisce nie dość, że indyczek, nie dość, że chińska gra, to jeszcze taka, że musicie w niej robić w kółko to samo…. Werdykt? Dawno żadna produkcja mnie tak nie wciągnęła!

A Perfect Day, bo o tym tytule mowa, zadebiutował na rynku już jakiś czas temu. Ze względu na kraj pochodzenia twórców (ten sam, z którego wziął się COVID), czerpanie funu z gry mogło być nieco utrudnione dla tych nieznających języka chińskiego. Na szczęście, wszystko zmieniło się 26 października 2023 roku. Oto bowiem Perfekcyjny Dzień dostał łatkę, dodającą do gry język angielski. I powiem wam, że po bliższym obcowaniu z tym tytułem, bardzo mnie to ucieszyło. Jak wiele mało znanych produkcji, również i ta zasługuje na znacznie większy rozgłos w gamingowym świecie.

Zobacz również: Najlepsze polskie gry

Jasne, tu premiera nowego Spider-Mana, tam Alan Wake 2 zbiera chore oceny, a przecież część graczy wciąż pozostaje jeszcze zanurzona w otchłani kosmosu Starfielda. Zrozumiem więc, jeśli część z was powie – co mi tu Pan, Panie Wdowik, pierduty głupoli o jakiejś chińskiej, nudnej i do tego małej gierce? Pewnie – A Perfect Day nie będzie dla graczy lubujących się w wysokobudżetowych tytułach. Za to ci, których znużyło wydawanie trzech stów na średnie lub średnio-dobre gry i lubią wymuskiwać perełki z całego oceanu przeciętności, na pewno docenią tę produkcję.

A Perfect Day to gra mocno oparta na narracji, w której przyjdzie wrócić nam do lat 90-tych w roli nieśmiałego ucznia szkoły podstawowej. Chłopakowi brak odwagi, żeby wręczyć kartkę świąteczną swojej ulubionej koleżance. W nigdy niekończącej się pętli ostatniego dnia 1999 roku, poznamy sekrety swoich kolegów z klasy, przyjaciół, rodziny i otrzymamy szansę, aby pomóc wszystkim przeżyć ich idealny dzień. W przeciwieństwie do filmu Dzień Świstaka, nasz bohater będzie powtarzał ostatni dzień XX wieku bez zachowanych wspomnień z poprzednich prób przeżycia swojego idealnego dnia.

Zobacz również: EA Sports FC 24 – recenzja gry. Nienawidzę tej gry – czas w grze: 100 godzin

O czym więc jest to gra? Jedni powiedzą, że o odkryciu w sobie siły, aby poderwać laskę. Inni – o pomaganiu bliskim. Ja natomiast powiem, że to tytuł o uświadamianiu. Główny bohater uświadamia sobie w niekończącej się pętli, iż życie jest znacznie bardziej złożone – jego bliscy mają sekrety, mają bagaż emocjonalny, problemy, które nie zawsze można rozwiązać. Dochodzi też do wniosku, iż strach wręczenia kartki był irracjonalny. Nie wiem jak inni gracze, ale mi natomiast podczas gry nasunęła się myśl, że nawet jeśli dasz z siebie wszystko, nigdy nie uszczęśliwisz wszystkich i zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony czy pokrzywdzony. Możesz próbować, ale jest to zwyczajnie nieosiągalne i lepiej czasami po prostu odpuścić i dać życiu toczyć się własnym torem. Głębokie, co?

Czy taki rzeczywiście jest przekaz gry? Za cholerę nie wiem, bo jej nie skończyłem – ale taki właśnie wydźwięk po dobrych 15 godzinach spędzonych z tym tytułem mi w głowie wybrzmiał. W A Perfect Day zaimplementowano system godzinny, znany chociażby z Deadly Premonition. Azjaci szczególnie umiłowali sobie wykorzystywanie takowego systemu w swoich grach, ale nie mówmy o stereotypach, bo mnie scanelują. NPC-e poruszają się według swojego harmonogramu po różnych lokacjach, to znaczy postać A w godzinach 12:00-13:00 znajdziemy na placu zabaw, a postać B będzie w tym czasie w szkole. Następuje więc trochę zabawa w detektywa, trochę w kotka i myszkę, a trochę w układanie puzzli – gdzie, kto i kiedy się znajduje?

Zobacz również: Detective Pikachu Returns – recenzja gry. Kuba Rozpruwacz miałby używanie w Ryme City

Jest to bardzo wciągające, niemniej można po jakimś czasie utknąć i się mocno zniechęcić. U mnie niestety tak było. Z początku szło jak po maśle, byłem dumny z tego, jak bez żadnych poradników odkryłem masę rzeczy (co prawda, większość przez czysty przypadek, ale dedukcja odgrywa tu też ważną rolę). Później zmarnowałem dobre trzy, cztery godziny (i to z opcją przewijania scenek, które już widziałem!), podczas których nie dowiedziałem się absolutnie niczego nowego, a próby ponownego załączenia pewnej sekwencji, która – podejrzewam – pomogłaby mi w ruszeniu fabuły do przodu, spełzły na niczym. Dlatego na razie A Perfect Day wylądowało na półce, ale wrócę, jeśli tylko w sieci pojawią się jakieś solucje, bo chociaż chciałbym rzeczywiście odkryć samemu tajemnice skrywane przez ten tytuł, to sorry memory, ale nie mam już tyle czasu co w gimnazjum.

A Perfect Day naprawdę mnie wciągnęło. Widać pasję i serducho twórców, włożone w ten tytuł. Zarówno historia tych wszystkich postaci, nietypowy gameplay, ale również sama szata graficzna i sentyment do lat 90-tych – czuć, że produkcja ta nie jest kolejnym wytworem zachłannej korporacji, tylko ludzi, którzy gry darzą ogromną miłością. I może nie brzmi to zbyt poważnie, zważając na fakt, że pisze to gość, co nawet tej gry nie przeszedł do końca – okej, pewnie. Spędziłem w niej jednak dobre 15 godzin i wiem, że warto się nią zainteresować.

Plusy

  • Wciąga jak zła...
  • Oprawa wizualna
  • Masa serducha i pasji włożone w ten tytuł

Ocena

8 / 10

Minusy

  • ... choć potrafi po kilku godzinach zacząć nużyć, jeśli nie złapie się odpowiedniego tropu do pchnięcia fabuły do przodu
Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze