Skyboy – wywiad z Duncanem Laurencem. Wszystkie doświadczenia z przeszłości zabieram na sesję

Wrażliwy, rozpromieniony i pełen pasji – w taki sposób określiłabym holenderskiego muzyka oraz zwycięzcę konkursu Piosenki Eurowizji 2019, Duncana Laurence’a. Miałam przyjemność przeprowadzić z artystą rozmowę, podczas której podzielił się swoją przeszłością, opowiedział o swojej twórczości i zamiarach na przyszłość.

Natalia Banaś (NB): Zacznijmy od Twojego najnowszego krążka Skyboy, który ukazał się we wrześniu. Jakiego typu emocje towarzyszą premierze albumu?

Duncan Laurence (DL): Tworzenie drugiego albumu jest dla mnie trochę jak test. Moja pierwsza płyta wyszła zaraz po tym jak wygrałem Eurowizję z utworem Arcade, który był ogromnym hitem i zdobył uznanie na całym świecie. W trakcie procesu zachodziło wiele zmian, więc musiałem się wielokrotnie dostosowywać. Szukałem siebie i starałem się zrozumieć, kim jestem i co czułem, gdy dopiero zaczynałem tworzyć muzykę. Naprawdę chciałem wrócić do tamtego momentu, dlatego zanurzyłem się w moje wewnętrzne archiwum wszystkich artystów, których kocham, takich jak Elton John, Queen, The Rolling Stones, The Beatles, The Beach Boys. Po prostu zatopiłem się w świecie małego Duncana, który miał dziewięć lat, uwielbiał teatr oraz muzykę pop.

Zabrałem to ze sobą do Los Angeles, a gdy pisałem, to myślałem o tym małym chłopcu. Przy tym naprawdę starałem się wrócić do opowiadania historii z serca, ponieważ przez pewien czas trochę straciłem kontakt z historiami, które opowiadałem oraz piosenkami, które śpiewałem. To wszystko miało wiele wspólnego z lockdownem oraz pandemią, więc chciałem ponownie to wszystko odnaleźć.

Ten album zaś bardzo mi pomógł ponownie zakochać się w muzyce i poczuć się ponownie w relacji z samym sobą, moimi fanami, moją muzyką, historiami oraz wspomnieniami. To wszystko jest na tej płycie.

Zobacz również: Duncan Laurence – Skyboy – recenzja płyty

NB: Wiem, że jesteś osobą emocjonalną i niezwykle wrażliwą. Otwarcie mówisz o swojej przeszłości; o tym, że byłeś prześladowany jako dziecko w szkole. Domyślam się, że to musiało mieć duży wpływ na Twoją twórczość, dlatego chciałam zapytać, w jaki sposób te doświadczenia wpływają na Twoją muzykę?

DL: Myślę, że wiele historii jest zakorzenionych w moich wspomnieniach; poczuciu niebycia akceptowanym oraz braku przynależności do miejsca czy grupy. Kiedy byłem młodszy, to często zamykałem się w pokoju na wiele godzin, żeby pisać piosenki. W szkole nie było nikogo, kto chciałby posłuchać opowiadanych przeze mnie historii. Nie było zbyt wielu osób, z którymi mogłem się spotykać, dzielić się informacjami bądź uczuciami. W związku z tym dla mnie to wszystko kumulowało się, kiedy siedziałem w pokoju po skończonej pracy domowej i zabierałem się za pisanie. To było moim ujściem dla wszystkiego, co działo się we mnie i z czym się mierzyłem. Po prostu zapisywałem to na kawałku papieru i zaczynałem o tym pisać.

Więc tak – to w taki sposób zacząłem pisać o tych doświadczeniach. Pisząc drugi album dużo z tego do mnie wróciło. Chcę pozostać w kontakcie z tym, kim jestem, z moimi emocjami, uczuciami. To dlatego piszę muzykę, ponieważ jest to dla mnie jak terapia. Dzięki temu mogę sobie wszystko poukładać w głowie i poruszać tematy, o których normalnie nie chciałbym rozmawiać.

Wszystkie moje doświadczenia z przeszłości zabieram ze sobą na sesję pisania piosenek. Otwieram się i spisuję to, a następnie słucham efektu i zazwyczaj mam takie „Wow”. Dzięki temu wyzbywam się odrobiny gniewu i smutku i wszystkiego, co we mnie siedzi, wkładając to do piosenek.

Zobacz również: Kylie Minogue – Tension – recenzja płyty

NB: Chciałam Cię zapytać właśnie o to, czy traktujesz proces twórczy jak terapię. A skoro wiemy, że tak jest, to powiedz mi, proszę, czy podczas procesu twórczego myślisz również o swoich odbiorcach i ich historiach? Czy chciałbyś być ich głosem?

DL: Myślę, że tak. Wielokrotnie otrzymałem wiadomości od ludzi na mediach społecznościowych oraz za pośrednictwem klubów fanowskich, które staram się czytać, choć naturalnie nie jestem w stanie poznać je wszystkie. Dzięki temu jednak mogę zrozumieć, z czym zmagają się moi fani. Zazwyczaj mam z nimi pewną nić porozumienia w kwestii tego, co ja przeżywam i co oni przeżywają. Myślę, że to za sprawą muzyki.

Odpowiadając na pytanie: tak. Kiedy piszę piosenki, to myślę o moich fanach i to nie tylko w kontekście opinii, ale również i samych historii. Pisząc, staram się mieć ich z tyłu głowy, a szczególnie w przypadku tych zdarzeń, które szczególnie mnie inspirują. Czasami coś z tego biorę, by dostrzec, co to znaczy dla mnie i w jaki sposób mogę w tym odnaleźć siebie. Jest to jeden z moich sposobów na szukanie inspiracji, choć ta może przyjść zewsząd. W tym wszystkim chodzi przede wszystkim o dostrzeżenie drobnych rzeczy, których inni mogą nie widzieć, i zamienić je w coś dużego z pomocą muzyki.

Zobacz również: Szymborska-Prospekt – rozmowa z Katarzyną Klich oraz Jarosławem Płocicą

NB: To teraz czas na jedno z trudniejszych pytań. Która piosenek jest najbliższa twojemu sercu? Domyślam się, że możesz mieć problem z wybraniem jednej, więc możesz oczywiście podać więcej utworów.

DL: To rzeczywiście jest trudne pytanie. Jeśli chodzi o mój pierwszy album, to z pewnością jest to Arcade. Ta piosenka zmieniła cały mój świat.

Co się tyczy zaś drugiego krążka, to jest to Anything – piękna, wyjątkowa dla mnie ballada. Napisałem ją ze swoim partnerem Jordanem. Kiedy ja zajmowałem się promocją, to on siedział w domu przy klawiszach i napisał cały refren dla mnie prosto z głębi swojego serca. Za każdym razem kiedy śpiewam ten singiel, to pamiętam o tym.

Muszę jednak przyznać, że kilka tygodni temu uczestniczyłem w sesji i pracowałem przy piosence, która nie jest jeszcze wydana. Ukaże się dopiero w następnym roku. Kiedy napisałem ten utwór, to poczułem, że to jest właśnie ta piosenka, na którą czekam. Nie mogę jeszcze zdradzić tytułu, ale jest naprawdę przepiękna.

Jeśli więc miałbym zdecydować teraz, to byłoby to Anything oraz Arcade, ale nie umiem wybrać pomiędzy tymi dwoma. To jest niemożliwe.


Kontynuuj czytanie wywiadu na następnej stronie.


Strony: 1 2

Natalia Banaś

Dumna psia mama, miłośniczka dobrej muzyki, kina oraz lisów. Dla relaksu ogląda i czyta horrory. Wiecznie z głową w chmurach i napiętym kalendarzem. Swoje popkulturowe zachwyty oraz frustracje przelewa na Worspressa i wiadomości głosowe do znajomych. Kiedy nie odpisuje, próbuje zrobić Ghostface'a na szydełku.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze