Berlin – recenzja serialu. Miłość aż kipi!

Berlin to spin-off Domu z Papieru, w którym główną postacią jest najbardziej charyzmatyczny członek gangu. Jego solowy serial opowiada o życiu sprzed napadu na Narodową Mennicę Hiszpańską, a on sam określa ten czas jako swoją „złotą erę”. Ta historia to nie tylko napad i nowi bohaterowie, ale również wiele miłości!

Dom z Papieru to hiszpański serial kryminalny, który zdobył ogromną popularność na całym świecie. Serial opowiada historię tajemniczej grupy przestępczej, która planuje i wykonuje perfekcyjne napady na największe instytucje finansowe, a wszystko to pod przywództwem tajemniczego Profesora. Charakterystycznym elementem serialu jest maska Dalí, noszona przez członków grupy. Widzowie zafascynowani są nie tylko spektakularnymi napadami, ale także relacjami między postaciami oraz psychologią bohaterów. Po dwóch latach od premiery ostatniego sezonu, dostajemy spin-off o przygodach jednego z nich – Berlina.

Zobacz również: What If…? sezon 2 – recenzja serialu. Pomieszanie z poplątaniem

Berlin - recenzja serialu.
źródło: Netflix

Już sam początek serialu Berlin może sugerować, że będzie się dużo działo. Pojawiające się non stop komplikacje oraz nie zawsze zrozumiałe decyzje bohaterów stanowią odzwierciedlenie tego co mogliśmy zobaczyć w oryginale. Tutaj również nie zabrało emocji, relacji międzyludzkich oraz niebywałego sprytu. Nie da się ukryć, że serial jest zachowany w podobnej konwencji. Twórcy jednak zdecydowali się na dodanie nam kolejnego zapalnika emocjonalnego jakim jest miłość, która momentami aż „wylewa się” z ekranu.

Zobacz również: Już mnie nie oszukasz – recenzja serialu. Dam się oszukać jeszcze raz!

Oczywistym jest, że postać Berlina jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych, ale również najbardziej lubianych z całej serii Dom z papieru. To on w Hiszpańskiej Mennicy budował napięcie, dodawał emocji oraz zadziwiał swoją porywczością. Berlin to wsiąknięcie w charakter tej postaci, poznanie go dokładniej. Z tej bardziej porywczej strony poznaliśmy go w oryginale. Tym razem możemy spojrzeć na jego drugie oblicze. Nie zabrakło jego sprytu, zaradności, dokładnego planu. Wszystko to zostało uzupełnione elementami romantyczności, czy też chęci życia pełną piersią.

Berlin - recenzja serialu.
źródło: Netflix

„Miłość to jedyne dlaczego warto żyć” – słowa, które wypowiada Berlin na końcu, są chyba idealnym podsumowaniem tego widowiska. Każdy z tej sześcioosobowej grupy przeżywa uczucia związane z miłością. Jednak łączenie bohaterów w pary w tym serialu nie jest jakoś mocno zaskakujące, powiedziałabym, że nawet przewidywalne. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że ich relacje są mocno przerysowane, a niektóre sceny iście wyrwane z tych najgorszych komedii romantycznych. Niestety działa to na minus. Co ciekawe w serialu możemy zobaczyć różne perspektywy zdrady – osoby zdradzanej, kochanka oraz osoby, która zdradza. Jest to dość ciekawe spojrzenie na wielką gamę uczuć, w tak krótkim czasie. W relacjach tych pojawiają się jednak sytuacje, których nie da się zrozumieć. Zarówno decyzje postaci, jak i ich uczucia potrafią dość mocno zszokować. A niektóre z tych zachowań są wręcz żałosne.

Żenujących scen w serialu jest niestety więcej. W pewnym momencie możemy poczuć się jakbyśmy oglądali gorszą wersje filmu Szybcy i wściekli, a bezmyślne wybory, szczególnie młodych bohaterów potrafią dość mocno zadziwić. Jak można podejmować tak nieodpowiedzialne decyzje, gdzie chwilę wcześniej zrobiło się jeden z większych napadów jaki widziała Francja?

Zobacz również: 1670 – recenzja serialu. O najsłynniejszym Janie Pawle w historii Polski

Nie da się jednak ukryć, że koniec każdego odcinka zachęca do dalszego oglądania. Zabieg ten jest powszechnie znany, jednak tutaj tak mocno nie raził w oczy. Plusem tego serialu jest również muzyka, mocno zróżnicowana. Pojawia się tu niemal każdy jej możliwy gatunek. Co ważne, jest bardzo dobrze dobrana do scen w których ją słyszymy. Śpiewający Berlin to również zaskoczenie, choć przyznam, że  nie tak wielkie, jak „muzyczny” popis innej postaci, który z kolei żenował.

Berlin - recenzja serialu.
źródło: Netflix

Ogromną zaletą jest humor. Jest on znacznie bardziej wyostrzony i wyczuwalny, niż w Dom z Papieru. Widać, że ten spin-off miał być lżejszy. Nie ukrywam, że właśnie taki typ żartu, który pojawił się w tym serialu najbardziej do mnie przemawia. Delikatny, pojawiający się co jakiś czas, momentami absurdalny.

Trzeba przyznać, że wybór Berlina, jako głównego bohatera pobocznej historii, jest strzałem w dziesiątkę. Jest to postać wielce charyzmatyczna i nieoczywista. Mimo, że głównym wątkiem serialu miał być napad, a sam Berlin, z odcinka na odcinek, większość czasu zaczyna poświęcać innym zajęciom, mamy wrażenie, że tak właśnie postąpiłaby ta postać. Nie budzi to zdziwienia, jest poprowadzone konsekwentnie i wierzymy temu bohaterowi. Na pewno to sam Berlin jest jednym z najmocniejszych punktów tego serialu.

Na koniec warto wspomnieć o dwóch powrotach do serialu, które są w jakimś stopniu zaskoczeniem, jednak z czasem oglądania nachodzi jedna myśl – nie mogło być inaczej! Końcówka serialu to również pokazanie siły kobiet i ich determinacji. Wiadomo jednak, że mimo ich chęci, ta sprawa nie zakończy się po ich myśli. Między innymi dzięki temu mamy dość otwartą kwestię na kolejny sezon serialu!

Plusy

  • Zabawny, lekki
  • Muzyka
  • Postać Berlina

Ocena

7 / 10

Minusy

  • Żenujące sceny
  • Nieodpowiedzialność bohaterów
  • Momentami przewidywalny
Dominika Dąbek

Dużo ogląda. Jeszcze więcej czyta. Fanka Marvela, w szczególności jego kinowej odsłony oraz innych dobrych filmów, seriali i książek. W przerwach od tego wszystkiego składa zestawy Lego. W sieci znana jako movie_nika.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze