Saint-Elme, tom 3 – recenzja komiksu. Dead man walking

Saint-Elme powraca z jeszcze większą ilością krwi, przestępców i żab. Gotowi?

Saint-Elme, tom 3 to przede wszystkim epopeja o szukaniu Francka, jednego z głównych bohaterów poprzednich dwóch części. Odnaleźć go starają się właściwie wszyscy – zarówno Dombre i Phillipe, jego współpracownicy, jak również ekipa Saxów, której mężczyzna ostatkiem sił uciekł. Walka o to, kto pierwszy do niego dotrze, jest niezwykle zacięta. Od jej zwycięzcy zaś zależy, czy mężczyzna ujdzie z życiem.

Zobacz również: Świat mitów. Orfeusz i Eurydyka. Demeter i Persefona – recenzja komiksu

W tym tomie akcja wreszcie z powrotem nabrała tempa – choć, paradoksalnie, fabuła niekoniecznie. Wyścig po Francka co prawda przepełniają dynamiczne sceny oraz walki, jednakże jakby się tak nad tym zastanowić, oprócz znalezienia go nie dzieje się w tej części nic istotnego, co popchnęłoby historię do przodu. Na ten moment nie mam pojęcia, dokąd ta seria w ogóle zmierza. A to chyba nie do końca dobrze, zważywszy na to, iż mam za sobą już trzeci tom.

Fot. kadr z komiksu

Mimo delikatnej pustki fabularnej wydarzenia przedstawione w Saint-Elme, tom 3 wciąż śledziło mi się całkiem przyjemnie. Presja czasu oraz liczne konfrontacje przysłoniły nadmieniane przeze mnie wcześniej  braki tej serii. Mimo że wciąż mam ich pełną świadomość, podczas przeglądania komiksu na chwilę o nich zapomniałam i po prostu dałam się wciągnąć w wir wydarzeń. Co prawda odciąganie uwagi od wad to tylko łatanie dziur w płonącym moście, które absolutnie nie rozwiązuje sedna problemu, ale temu tomowi jeszcze uchodzi to z grubsza na sucho. Zobaczymy, czy twórcy zabiorą się za gaszenie właściwego pożaru, zanim moja tolerancja się skończy.

Zobacz również: Parker, tom 2 – recenzja komiksu

O dziwo, w Saint-Elme, tom 3 nie ginie zbyt wiele żab, a pojawia się ich dość sporo. Trochę śmierci natomiast można odnotować wśród innych bohaterów, dlatego jeśli ktoś nie przepada za widokiem egzekucji – polecam ostrożnie podchodzić do końcówki. Nie podejrzewam jednak, by wiele takich osób dotarło aż do tej części. Bądź co bądź również wcześniej, na farmie, mieliśmy niezłą rzeźnię. Kto miał sobie odpuścić ze względu na brutalność, zapewne zrobił to już wtedy. Ja akurat do tego typu odbiorców nie należę i muszę przyznać, że całkiem mnie ten finał zaintrygował. Umarł król, niech żyje król. Zobaczymy, jak to się dalej potoczy.

Fot. kadr z komiksu

Jeśli chodzi o postacie, wciąż zbyt dobrze ich nie poznaliśmy – bo i czasu w całym tym galimatiasie było na to niewiele. Dowiedzieliśmy się, że Franck i Phillipe są przybranymi braćmi (to chyba nie jest jakiś duży spoiler, ta informacja pada już na samym początku tomu). I… właściwie niewiele więcej. No, chyba że ktoś jeszcze nie załapał, iż nasz poszukiwany blondas, Arno, to trochę psychol – w takim wypadku teraz nie powinno być co do tego wątpliwości. Bohaterów powoli można zacząć lubić, ale nie potrafię określić, na ile to kwestia ich prowadzenia, a na ile efektu czystej ekspozycji (im częściej coś widzisz, tym bardziej pozytywnie ci się to kojarzy – o ile nie miałeś z tym wcześniej żadnych negatywnych doświadczeń czy skojarzeń). Mimo wszystko mam nadzieję, że to pierwsze.

Zobacz również: Luther Strode – recenzja komiksu. Fatality mode

Wiem, że wspominam o tym za każdym jednym razem, ale pominięcie pochwały dla warstwy wizualnej tej serii byłoby po prostu grzechem. Frederik Peeters niezmiennie robi fantastyczną robotę. Co mroczniejsze sceny są jak zwykle pokolorowane w charakterystyczny, dobrze dobrany do klimatu sposób – do gustu szczególnie przypadły mi kadry spod ziemi, gdzie artysta wprawnie operuje turkusem i zielenią w licznych odcieniach. Wydarzenia w świetle dnia z kolei są zwyczajnie ładne; pełne życia, detali, rozmaitych barw. Nie ma się do czego przyczepić.

Fot. kadry z komiksu

Zebrawszy wszystko zusammen do kupy, uważam, że trzeci tom Saint-Elme jest na bardzo podobnym poziomie co pierwszy, a tym samym – nieco lepszym niż poprzedni. W dalszym ciągu tu i ówdzie nie domaga, ale potrafi wciągnąć klimatem oraz interesującymi scenami akcji. Krótko mówiąc, wypada porządnie, choć wciąż szału nie ma. Mam nadzieję, że w nieodległej przyszłości Serge Lehman odkryje wreszcie trochę więcej kart i pokaże mi, dokąd ta historia zmierza.


Saint-Elme tom 3 okładka

Autor: Frederik Peeters, Serge Lehman
Tłumaczenie: Marta Turnau
Okładka: Frederik Peeters
Wydawca: Nagle! Comics
Premiera: 24 stycznia 2024 r.
Oprawa: e-book
Stron: 80
Cena katalogowa: 79,90 zł


https://buycoffee.to/popkulturowcy
Postaw nam kawę wpisując link: https://buycoffee.to/popkulturowcy
lub klikając w grafikę

Powyższa recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Nagle! Comics
Grafika główna: materiały promocyjne – kolaż (Nagle! Comics)

Plusy

  • Ciekawe, brutalne zakończenie
  • Sporo akcji, nie ma kiedy się nudzić

Ocena

7 / 10

Minusy

  • W kwestii rozwoju bohaterów i ukierunkowania fabuły nadal dosyć cienko przędzie
Patrycja Grylicka

Fanka Far Cry 5 oraz książek Stephena Kinga. Zna się na wszystkim po trochu i na niczym konkretnie, ale robi, co może, żeby w końcu to zmienić i się trochę ustatkować.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze