Najlepsze seriale Netflixa


Dom z papieru

Ośmioro zamaskowanych przestępców wdziera się do budynku hiszpańskiej mennicy narodowej, skąd zamierza zrabować niemal dwa i pół miliarda euro. Akcją z zewnątrz kieruje tajemniczy Profesor (Álvaro Morte), który wcześniej przez kilka miesięcy przygotowywał specjalistów z różnych dziedzin do napadu stulecia. Uczestnicy skoku nie znają swoich imion, ze względów bezpieczeństwa zwracają się do siebie, używając pseudonimów zaczerpniętych od nazw światowych miast. Nie mogą również nawiązywać bliższych relacji. Profesor przygotował niezwykle skomplikowany plan, wydaje się brać pod uwagę każdą ewentualność i mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, ale nie wszystko przebiega tak jak oczekiwał.


Filuś i Kubuś

Jak to często bywa z bajkami dla dzieci od ostatnich kilkunastu lat – stężenie krzyków i głośnych dźwięków może spowodować poważne skutki uboczne w postaci dostania  pier*olca. Filuś i Kubuś to ten nurt bajek, który nazywam bajkami ADHD – ciągle coś się musi dziać na ekranie, żeby dziecko nie mogło oderwać uwagi od telewizora czy monitora. Jest to cholernie uciążliwe i mimo, że serial oferuje bardzo przystępną formę – pierwszy sezon liczy 12 odcinków, z czego każdy trwa zaledwie 15 minut – to absolutnie nie polecam go oglądać na raz. Ból głowy gwarantowany.


House of Cards

Po zwycięskich dla swojej partii wyborach prezydenckich senator Francis Underwood (Kevin Spacey) zostaje pozbawiony obiecanego mu wcześniej stanowiska Sekretarza Stanu. Underwood, wykorzystując manipulacje oraz skomplikowane intrygi, zamierza zemścić się na prezydencie i odebrać mu urząd. Postanawia posłużyć się innymi politykami, urzędnikami oraz młodą dziennikarką – Zoe Barnes (Kate Mara). Genialna rola Kevina Spaceya, świetna fabuła i masa zawiłości sprawiły, że ten polityczny serial stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych produkcji na świecie.


Królowa

Królowa to serial naiwny, ślepy na ludzkie wady i ograniczenia. Ale czy nie mamy ich dość na co dzień? Ja tak. Czasami po prostu każdy z nas odczuwa potrzebę obejrzenia historii z happy endem. I to jest idealny serial na właśnie taki nastrój.


Miłość, śmierć i roboty

Miłość, śmierć i roboty to seria krótkometrażowych animowanych opowieści łączących różne gatunki – science fiction, fantasy, horror i od czasu do czasu komedię. Niczym Czarne lustro, każdy odcinek opowiada inną historię i kreuje własny świat. Pokazane w śmiały sposób wydarzenia ogląda się przyjemnie, a losy ich bohaterów przez długi czas pozostają w pamięci. Historie tworzą pierwszą antologię animowanych opowieści, która dostarczy widzom niezapomnianych i poruszających do głębi wrażeń. Animacja jest oczywiście przeznaczona dla widzów dorosłych. Większość odcinków ma naprawdę mocny wydźwięk.

Strony: 1 2 3 4

Czarek Szyma

#geek z krwii i kości. Miłośnik filmów, seriali i komiksów. Odwieczny fan Star Wars w każdej formie, na drugim miejscu Marvela i DC Comics. Recenzent i newsman. Poza tym pasjonat wszelakich sztuk walki, co zapoczątkowało oglądanie akcyjniaków w hurtowej ilości. O filmach i serialach hobbystycznie piszę od kilku lat. Ulubione gatunki to (oczywiście) akcja, fantasy, sci-fi, kryminał, nie pogardzę dobrą komedią czy dramatem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze