Beyoncé – Cowboy Carter – recenzja albumu

Beyoncé to niekwestionowana królowa R&B oraz Popu. Po wydaniu hitowego Renaissance i odbyciu światowej trasy koncertowej, która zakończyła się dopiero w ubiegłym roku, przyszedł czas na 8. studyjną płytę piosenkarki. Zapowiedź albumu country wywołała jednak niemałe zamieszanie. Cowboy Carter to zdecydowanie projekt z charakterem, jednak czy faktycznie jest to dobry album country?

Jak na Instagramie napisała sama Beyoncé, „This ain’t a Country album. This is a Beyoncé album.” (tł. To nie jest album country. To album Beyoncé.). Z tym stanowiskiem mogę zgodzić się w zupełności. Nowy krążek Queen B jest bardzo amerykański. Wokalistka nawiązuje w nim do kultury swojej ojczyzny, skupiając się na tradycjach Południa i Dzikiego Zachodu. Miała to być płyta o historii country i roli, jaką w rozwoju tego gatunku odegrali czarnoskórzy artyści. Można zatem pomyśleć, że właśnie takich twórców znajdziemy na nagraniach; wśród nazwisk pojawiło się jednak sporo białych muzyków, z czego niektórzy nie mają nic wspólnego z country. Szkoda, bo zamiast mocnych kolaboracji, takich jak cover BLACKBIIRD, mamy tutaj sporo przeciętnych duetów.

Zobacz równieżJustin Timberlake – Everything I Thought It Was – Recenzja płyty

Nie twierdzę jednak, że wszystkie współprace stanowią najsłabsze ogniwo Cowboy Carter. Tutaj muszę pochwalić SPAGHETTII, które od razu zostało moim ulubionym kawałkiem z tego albumu. Tak jak zapowiada w intrze Linda Martell: gatunki to śmieszny, mały koncept, czyż nie? Te słowa idealnie naprowadzają słuchacza na to, czego doświadczy za kilka sekund. Nastrój panujący na początku utworu oddaje napięcie sceny pojedynku dwóch rewolwerowców, aby po chwili przejść w charakterny rap. Niestety temperamentu brakuje w II MOST WANTED z Miley Cyrus, a LEVII’S JEANS śpiewane z Post Malone jest zwyczajnie nudne. Obiecująco zapowiadał się cover JOLENE, jednak nie dorównał klasycznemu wykonaniu Dolly Parton. Zabieg polegający na zmianie tekstu sprawił, że piosenka bardziej wpasowała się w narrację Beyoncé. Groźby rzucane w stronę tytułowej Jolene stawały się jednak z czasem przytłaczające. Szkoda, że rola Parton ogranicza się na tej płycie jedynie do zapowiedzi nowej odsłony swojego hitu i wtrąceniu jednego zdania na początku TYRANT.

Beyoncé lepiej wypada w utworach solowych. Otwierające album AMERIICAN REQUIREM jest surowe, pełne wokalnych popisów. Mocna, folkowa gitara przemienia się z czasem w podniosły gospel – właśnie takiego gatunkowego miksu oczekiwałam. Piosenkarka nagrała też bardziej stonowane kawałki; spokojne PROTECTOR, ukazujące artystkę jako kochającą matkę, czy DAUGHTER, wiedzione przez gitarę akustyczną. Moją uwagę przykuło również uwodzicielskie BODYGUARD. Jednym z moich faworytów jest natomiast YA YA. Tutaj zabawa z formą muzyczną również się udała; piosenka zaczyna się od dobrze znanego basu z These Boots Are Made for Walkin’ Nancy Sinatry, jednak po chwili miesza się on z bardziej modernistycznymi dźwiękami. Jest psychodelicznie, soulowo, z nawiązaniem do Good Vibrations The Beach Boys. Z singli natomiast lepiej wypada w moim odczuciu 16 CARRIAGES od viralowego TEXAS HOLD ‘EM.

Zobacz równieżJudas Priest- Metal Masters 2024 – relacja z koncertu w krakowskiej Tauron Arenie

W podsumowaniu muszę przyznać, że odczuwam lekki niedosyt. Znalazłam na płycie utwory, które prawdziwie mnie zachwyciły, jednak w stosunku do całości było ich za mało. Album ma aż 27 pozycji, przez co całość trwa 79 minut. Nie byłam w stanie przesłuchać całej płyty za jednym posiedzeniem; po kilkunastu podobnie brzmiących piosenkach zaczęłam się nudzić. Nawet najmocniejsze kawałki nie usprawiedliwiają takiej ilości zapychaczy, które giną w całości. Wokalnie nie mam Beyoncé nic do zarzucenia, ale gorzej wygląda kwestia tekstów. Trochę krzywiłam się słysząc, jak milionerka stawia się na równi z klasą robotniczą. Czy naprawdę jej rozwiązaniem na ekonomiczne nierówności jest modlitwa i dobre słowo? Nowa wersja JOLENE również mnie do siebie nie przekonuje. Dlatego skupiam się na produkcji i umiejętnościach wokalnych, bo w tych aspektach album trzyma wysoki poziom.

Źródło obrazka wyróżniającego: Materiały prasowe // PARKWOOD ENTERTAINMENT LLC.

Plusy

  • Ciekawa zabawa gatunkami
  • Mocny, bezbłędny wokal

Ocena

8 / 10

Minusy

  • Długość trwania albumu
  • Zbyt duża ilość przeciętnych piosenek, które wprowadzają monotonię
Subskrybuj
Powiadom o
guest

1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
Tomaszek Shelby

Najgorszy album 2024 jak do tej pory