16 kwietnia na Scenie Mała Warszawa swoją oficjalną premierę miała najnowsza sztuka w reżyserii Artura Barcisia – Barabuum. W rolach głównych wystąpili Katarzyna Wajda, Jowita Budnik, Marcin Korcz oraz Paweł Małaszyński.
Barabuum opowiada historię dwóch zupełnie różnych par, które razem spędzają wieczór. Anna postanowiła zaprosić sąsiadów – Sebę i Laurę, na kolację, aby się lepiej poznać oraz podziękować za pomoc w przeprowadzce. Niestety jej mąż Juliusz, zaskoczony planami żony, nie jest z tego powodu zadowolony.
Z pozoru normalne sąsiedzkie relacje zostają zaburzone, gdy na jaw wyjdzie pewna skrywana tajemnica. Mieszkanie Anny i Juliusza stanie się świadkiem konfrontacji pełnej emocji, śmiechu oraz głęboko skrywanych uczuć.
Zobacz również: Reniferek – recenzja serialu. Pętla obciążenia
Z jednej strony Barabuum jest naprawdę dobrą komedią. Świetnie dobrani aktorzy i rewelacyjne tłumaczenie oryginału dają widzowi prawdziwą ucztę, a jednocześnie relaks. Na szczególne wyróżnienie zasługuje w tym aspekcie kreacja Pawła Małaszyńskiego. Mimo, że jego postać jest zupełnie różna charakterem od aktora, ten bezbłędnie odegrał prostolinijnego Sebę. Postać ta ma proste potrzeby, mówi wprost co myśli i nie gryzie się przy tym w język. Jowita Budnik, wcielająca się w Laurę, również dotrzymywała mu kroku.
Jednak, gdyby zabrać wszystkie żarty z tekstu, sztuka okazuje się tak naprawdę dramatem. Jest to bardzo współczesna i przykra opowieść o ludziach, którzy mimo uczucia nie są w stanie, a wręcz nie powinni już ze sobą być. Marcin Korcz, prywatnie bardzo radosna i kontaktowa osoba, gra zamkniętego w sobie Juliusza, którego przytłacza ciężar życia. Najbardziej lubi spędzać czas w samotności oglądając gwiazdy. Z kolei jego żona Anna (w tej roli Katarzyna Wajda) potrzebuje bliskości i czułości, których mąż jej nie zapewnia.
Zobacz również: Cisza na planie: mroczna strona dziecięcej telewizji – recenzja serialu
Baraboom, mimo tak ciężkiego, a zarazem bliskiego każdemu z nas tematu, w przystępny dla widza sposób skłania do namysłu. Po salwach śmiechu przychodzi czas na zastanowienie się i z każdą kolejną minutą odkrywa się coraz więcej uniwersalnych przekazów.
Artur Barciś wykonał świetną robotę – żarty i sceny odgrywane w sztuce można było bardzo łatwo zepsuć, budząc niesmak w widzach. Granica ta jest bardzo cienka, reżyser jednak zadbał o to, aby jej nie przekroczyć.
Podczas premiery na widowni znalazło się wielu znanych i lubianych aktorów – między innymi Marek Lichota, Tomasz Dedek, Marta Żmuda-Trzebiatowska i wielu innych. Sztuka otrzymała owacje na stojąco, a komentarze gości podczas bankietu świadczyły jednoznacznie o ich zadowoleniu.
Zobacz również: One More Game 2024 – relacja z wydarzenia. Jeszcze jedną partyjkę!
Udało mi się porozmawiać z Arturem Barcisiem. Reżyser od 10 lat starał się przekonać producentów do prac nad Baraboom, jednak dopiero teraz osiągnął sukces. Jak sam twierdzi, mogło to być spowodowane trudnością scenariusza – na papierze nie widać emocji czy niewypowiedzianych słów na których całość bazuje. Ponadto, jak wspomniałam wcześniej, jest to sztuka w której łatwo przekroczyć granice dobrego smaku. To wszystko sprawiało, że wielu bało się podjąć pracy nad nią. Na szczęście po latach udało się.
Barciś zapytany o to, czy trudno z aktora wcielić mu się w reżysera odpowiedział, że jest to bardzo proste – w końcu to on może zrealizować swoją wizję, a nie pracować nad czyjąś.
Zobacz również: Rise of the Ronin — recenzja gry. Far Cry z kataną
Porozmawiałam również z odtwórcami głównych ról męskich – Pawłem Małaszyńskim oraz Marcinem Korczem. Marcin przyznał, że idąc na pierwszą próbę był pewien, że wcieli się w postać Seby. Jak się jednak okazało gra Juliusza – postać zupełnie do niego niepodobną pod kątem zachowań, jednak przez doświadczenia życiowe umiał go zrozumieć. W całej jego mowie ciała na scenie widać było charakter bohatera i jego rozterki wewnętrzne.
Paweł Małaszyński również miał przed sobą niełatwe wyzwanie. Odgrywany przez niego Seba ma zupełnie inną ekspresję i sposób bycia niż aktor. Ponadto, sama praca nad spektaklem była specyficzna z jego punktu widzenia – po latach gry w teatrze Kwadrat zaczął pracę bezpośrednio nad konkretnym projektem. Od wszystkich wymagało to szukania czasu w przepełnionych grafikach, żeby gdzieś wcisnąć próby, a pomiędzy nimi nauki tekstu. Dotychczas Paweł przygotowując się do spektaklu miał codzienne próby, a sama praca była bardziej usystematyzowana.
Zobacz również: Modlitwa za nieśmiałe korony drzew – recenzja książki
Barabuum to wspaniała uczta dla widza. Komedia, która skłania do przemyśleń. Wspaniałe kreacje aktorskie (tu przy okazji ogromne brawa dla Katarzyny Wajdy, która dotychczas grała przed kamerą i był to jej debiut na deskach teatru), ciekawa fabuła, zabawne dialogi. Aktorzy, którzy sami przyznali, że pojawiło się kilka wpadek, potrafili natychmiastowo zapanować nad sytuacją tak, aby widz się nie zorientował.
Osobiście uwielbiam teatr i każdy spektakl jest dla mnie swego rodzaju ucztą. Ta była naprawdę wspaniała i będę ją jeszcze długo wspominać.