Latem, o tej samej porze – recenzja książki.

Na wakacyjnych wyjazdach często towarzyszą nam książki charakteryzujące się nieskomplikowaną i miłą fabułą. Wśród nich królują osadzone w letnich realiach romanse, w których wydawaniu wydawnictwa się prześcigają.

Latem, o tej samej porze jest właśnie taką lekturą. Opowiada o Sam, która ponad wszystko lubi rutynę i przewidywalność. W pracy odnosi same sukcesy w zarządzaniu ludźmi i planuje ślub ze swoim idealnie nudnym narzeczonym – Jackiem. Jako nastolatka spędzała całe wakacje w letnim domu na Long Island, a teraz jedzie do niego, aby zdecydować, czy tam odbędzie się ich ślub. Z tym miejscem wiąże się jednak wiele wspomnień – w tym również te bolesne. To tam poznała swoją pierwszą miłość, Wyatta, który złamał jej serce. Od tamtej pory go nie widziała, a Long Island straciło dla niej całą swoją magię. Jednak gdy jako dorosła kobieta przybywa na miejsce, okazuje się, że Wyatt też tam jest i czeka ich pierwsze spotkanie od lat.

Zobacz również: Wir – recenzja książki. Nieskończona spirala zagłady

Historia jest lekka i do bólu przewidywalna. Już po opisie książki wiemy, co się wydarzy: Sam będzie zła, rozdarta, dostrzeże wady Jacka, ponownie zakocha się w swojej pierwszej miłości, pojawi się niepewność, a na koniec wszystko sobie wyjaśnią i wrócą do siebie, co sprawi, że kobieta diametralnie zmieni swoje życie i znów będzie beztroska jak za nastoletnich lat. 

Latem, o tej samej porze to idealna powieść do czytania na plaży. Nawet jeśli się ją na jakiś czas odłoży, to nie ma większego problemu z przypomnieniem sobie poszczególnych wątków. To nie jest trzymająca w napięciu lektura, która spędzi czytelnikowi sen z powiek.

Sama akcja dzieje się przede wszystkim na Long Island i znajdującej się tam plaży. Jednym z pobocznych wątków jest zbliżający się festiwal muzyczny, w którego organizację zaangażowany jest Wyatt. Kolejnym są problemy w pracy Sam. No i najważniejszy – co właściwie wydarzyło się kilkanaście lat temu między bohaterami? Przyznaję, ta część mnie zawiodła. Spodziewałam się trochę większej dramy między nimi, szczególnie po tym, jak przechodziła to Sam. A wyszło zwyczajnie, historia jakich wiele. Przez większość czasu spodziewałam się również, że jej młodsza siostra okaże się ich wspólną córką, a zarazem powodem rozstania, szczególnie patrząc na jej relację z Wyattem. To byłoby o wiele ciekawsze i bardziej prawdopodobne niż przedstawione rozwiązanie. 

Zobacz również: Uprowadzona – recenzja książki. Romantyzacja syndromu sztokholmskiego

latem o tej samej porze
Źródło: materiały promocyjne

To, co mnie dodatkowo męczyło, to opowieść o szkole, do której został wysłany Wyatt. Jako nastolatek wciąż nie umiał czytać, bo miał dysleksję. Rodzice wysłali go więc do szkoły dla dzieci takich jak on. Tu pojawił się dla mnie zgrzyt: brzmiało to trochę jak psychiatryk, a trochę jak szkoła dla osób z upośledzeniem umysłowym. Natomiast chłopak miał trudności z nauką i nic więcej. Jest mnóstwo osób takich jak on (no, może poza motywem analfabetyzmu). Z drugiej strony, jeśli rzeczywiście jego problemy były tak duże, to jakim cudem umiał pisać teksty piosenek? Wiadomo – nie wymagam jakiejś specjalnej logiki, ale to aż zabolało.

Irytowała mnie też trochę postać Sam. Mimo wielu pozytywnych cech nie budziła specjalnej sympatii, a jako czytelniczka byłam trochę obojętna na jej losy. Nie była zła, ale początkowo była strasznie sztywna. Potem – gdy weszła do morza – okazało się, że jednak nie interesuje jej praca, która do tej pory była całym jej życiem, a ona woli się cały czas pluskać w wodzie.

Rodzina głównej bohaterki Latem, o tej samej porze jest przyjazna, jednak niesamowicie nietaktowna – wiedząc o tym, jak Wyatt złamał serce Sam, wciąż zapraszali go na kolacje i wspólne wyjścia, zupełnie ignorując fakt, że jest tam też przyszły mąż kobiety.

Zobacz również: Kopciuszek – recenzja komiksu. Kultowa baśń w komiksowym wydaniu

Pomijając wspomniane minusy, Latem, o tej samej porze to świetna lektura na wakacje. Jest niewymagająca, lekka i zabawna. Wprowadza czytelnika w wakacyjny nastrój i pozwala się oderwać od uciążliwości lata w mieście.


latem o tej samej porze

Autorka: Annabel Monaghan
Okładka: Sandra Chiu
Wydawca: Insignis
Premiera: 5 czerwca 2024 r.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Stron: 293
Cena katalogowa: 44,99 zł


Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Insignis. Źródło obrazka wyróżniającego: okładka (kolaż)

Plusy

  • Lekka
  • Idealna na wakacje

Ocena

6 / 10

Minusy

  • Bezsensowne rozwiązania niektórych wątków
  • Przewidywalna
Julia Stolpa

Za dnia korpo, w nocy zaś redakcja. Dużo słucha, dużo ogląda, a najwięcej czyta. Miłośniczka kryminałów i fantastyki w nowoczesnym wydaniu. Nie pogardzi również podróżami i poznawaniem bardziej lokalnych obszarów popkultury.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze