Amazing Spider-Man. Tom 4 – recenzja komiksu. Pająki też mają warstwy

Po świetnych dwóch pierwszych tomach i nieco gorszym trzecim Amazing Spider-Mana od Michaela Straczynskiego przyszedł czas na kolejny. Tym razem Peter będzie musiał odnaleźć się w szeregach Avengers, mieszkając z nimi pod jednym dachem. 

Dom cioci May spłonął. Dlatego na zaproszenie Tony’ego Starka wspólnie z Peterem i MJ przenoszą się do wieży Avengers. Czy jednak dla nich – jak dla innych mieszkańców – oznacza to luksusowe życie? Tymczasem w podziemiu następuje przebudzenie Hydry. A w mieście dochodzi do kilku równoczesnych napadów. Przypadek? No właśnie! Intuicja podpowiada Spider-Manowi, że coś tu nie gra. Okazuje się, że Hydra ma szeroko zakrojony plan – wypowiada wojnę całemu krajowi i chce go zniszczyć w wyjątkowo perfidny sposób. Zgadnijcie, kto będzie musiał ją powstrzymać…
– opis wydawcy
Muszę przyznać, że zestawiając te wszystkie 4 tomy, które wyszły do tej pory, to ten czytało mi się najgorzej. Należy zaznaczyć, że nawet najgorszy Straczynski jest na co najmniej dobrym poziomie. Potrafi zrównoważyć humorystyczną naturę Petera z tragizmem, jaki zawsze mu towarzyszy. Po raz trzeci już wspomnę o tym, że uwielbiam to, jak buduje i podtrzymuje relacje między bohaterami. Jeżeli o mnie chodzi, to mógłbym czytać i 100 zeszytów skupionych na rozmowach przy śniadaniu Petera i Mary Jane, a akcja może być nawet i na trzecim planie. Od czasu do czasu Spider-Man musi przecież kogoś uratować.

Zobacz także: Loki. Agent Asgardu – recenzja komiksu. Lekki zawód

Napiszę coś, co może być spojlerem, bo nie ma tego w opisie, ale na kadrach przykładowych można to już wyczytać. Wrażliwi na takie treści mogą spokojnie ominąć ten akapit. Mianowicie Peter Parker zmaga się w tym tomie z najmniej sprawiedliwym przeciwnikiem w jego karierze superbohatera – zapowiedzią swojej śmierci. Choć rozwiązanie było nieco dziwne, to wciąż Straczynski pokazuje, że chętnie wraca do aspektu mistycznego mocy Petera. Podobał mi się fakt ukazania przygotowań do śmierci: spędzanie czasu z Mary Jane i ciocią May oraz powolne godzenie się z tym przez bohatera. Sam koncept włamania się do kwater Doktora Dooma, żeby użyć wehikułu czasu, był pięknym pomysłem. Szkoda jedynie, że nieco zmarnowanym, bo twórcy mogliby nieco dłużej się tym pobawić i ukazać nam powrót do genezy oraz kluczowych momentów w życiu Petera.

Amazing Spider-Man. Tom 4
kadr z komiksu
W tym tomie mamy niezły rozstrzał w tym, do kogo są kierowane poszczególne zeszyty. Album składa się z zeszytów serii: Amazing Spider-Man #519–528, Friendly Neighborhood Spider-Man #1–4 i Marvel Knights Spider-Man #19–22. Jest to kłopotliwe i nieraz dezorientuje, ponieważ Friendly… kierowany jest do młodszego czytelnika, zaś Marvel Knights i Amazing… celują w dojrzalszego. Wybijało mnie to za każdym razem z lektury, kiedy zmieniały się te serie, bo dodatkowo warto wspomnieć, że niejednokrotnie się przeplatały. Do rysunków wrócę, bo z nimi miałem podobnie, ale różnica w narracji skutecznie przypominała o sobie, co jest zdecydowanym minusem. Ktoś podjął taką, a nie inną decyzję, żeby ta kluczowa historia działa się w tych seriach równocześnie, ale wyszło to…

Zobacz także: Thunderbolts – recenzja komiksu

Fakt wrzucenia 3 serii do jednego tomu wiązał się z tym, że każdą pisał ktoś inny. Musiało być to konsultowane między scenarzystami, bo nie wyobrażam sobie, żeby Straczynski, prowadząc główną serię Amazing Spider-Mana, nie był główną osobą, która koordynowała wszystkie decyzje. Poza nim za scenariusz odpowiedzialni byli Peter David (Spider-Man 2099) i Regiland Hudlin (Marvel Zombies. Tom 1). Ostatecznie ta kwestia w żadnym stopniu nie przysłużyła się komiksowi. W zeszytach pisanych przez Straczynskiego historia skupiała się bardziej na Peterze niż na akcji i mordobiciu, co jest kompletnym przeciwieństwem stron napisanych przez Hudlina i Davida. Wprowadziło to sporą nierówność w przedstawianiu fabuły i moim ogólnym odbiorze, co jak dla mnie nieco zamordowało wagę tego jakże ważnego rozdziału w życiu pajęczaka.

Amazing Spider-Man. Tom 4
kadr z komiksu
Z rysunkami w tym tomie jest bardzo różnie. To już wiecie, że w całym albumie mieszczą się 3 różne serie i – co za tym idzie – 3 rysowników. Przyjrzyjmy się im od tych, które najbardziej mi odpowiadały. Nie będzie to żadna niespodzianka, bo podobnie jak w poprzednim tomie za rysunki serii Amazing Spider-Man odpowiadał Mike Deodato. Zdecydowanie jeden z moich ulubionych rysowników człowieka-pająka (zaraz obok Todda McFarlane’a i Johna Romity Sr.). Jego kreska jest nieco mroczniejsza, przez co idealnie współgra z tematami, które przygotował dla naszego ścianołaza geniusz Straczynskiego. Gdyby tylko Deodato zilustrował cały tom… Aż się człowiek rozmarzył.

Zobacz także: Marvel Knights Spider-Man. Tom 1 – recenzja komiksu

Nieco gorzej sprawa ilustracji wygląda w przypadku zeszytów serii Friendly Neighborhood Spider-Man, gdzie tą kwestią zajął się Mike Wieringo. Jego kreska jest bardziej „ugrzeczniona”, a postacie są nieco bardziej hmm… plastikowe? Wyglądają trochę jak action figure i to takie, które mogłyby być dodawane do zestawów Happy Meal jakieś 15 lat temu (przyznajcie, że też to widzicie, a ja nie zwariowałem). Najgorzej natomiast wypadają rysunki Pata Lee z numerów Marvel Knights: Spider-Man. Nie owijając w bawełnę – dla mnie są po prostu paskudne. Do tego stopnia, że wybijały mnie z czytania przy każdym spojrzeniu na te poskręcane twarze. Prace rysowników możecie podejrzeć na kadrach, które zamieściłem w tej recenzji. Są ustawione (według mnie) od najlepszego do najgorszego. Choć zapewniam, że te z paskudnymi twarzami od Pata Lee rozpoznacie od razu.

Amazing Spider-Man. Tom 4
kadr z komiksu
Amazing Spider-Man. Tom 4 może i jest dla mnie najgorszym z serii, jednak wciąż jest solidną pozycją. Trzeba jedynie przymknąć oko na karykaturalne rysunki z zeszytów Marvel Knights i mało przemyślaną kwestię bawienia się w rozbijanie historii w 3 różnych seriach wydawniczych. Jestem ciekaw, co zaplanował nam Straczynski w 5. i ostatnim już tomie, który Egmont zapowiedział na 2025 rok. Nie mogę się już doczekać i mam nadzieję, że nie będę musiał się wstydzić za te słowa.
Źródło grafiki głównej: okładka komiksu 

Plusy

  • Słaby Straczynski jednak wciąż pozostaje dobry scenariuszowo
  • Ilustracje Mike'a Deodato zawsze cudowne

Ocena

7 / 10

Minusy

  • Dysonans narracji spowodowany zawartością 3 różnych serii
  • Paskudne rysunki serii Marvel Knights
  • Najgorszy z serii
Seweryn Kuk

Nałogowy kolekcjoner z ciągłym brakiem miejsca na swoje zbiory. Uwielbia mitologię nordycką, gry karciane i strategiczne. Aktualnie stara się nadrobić cały rynek komiksowy ubiegłego półwiecza. Enjoyer Sarniego Żniwa i Misji Kleopatry. Oba filmy widział ponad 50 razy.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze