Loki. Agent Asgardu to komiks, z którego czerpali scenarzyści przy produkcji serialu Loki z 2021 roku. Oczekiwania rosły, wraz ze zbliżającym się terminem premiery. Ostatecznie jednak nie jestem do niego w pełni przekonany…
Bóg psot powraca – silniejszy i podstępniejszy niż kiedykolwiek! Jako jednoosobowa tajna służba Asgardii Loki jest gotowy kłamać, kraść i snuć intrygi, byle tylko wykonać wszystkie niegodziwe zadania, które zleci mu Wszechmatka. A zacznie od napadu na… wieżę Avengers! Niedługo potem zmierzy się z czarodziejką rozrabiającą w kasynach Monte Carlo, odwiedzi odległą przeszłość w poszukiwaniu magicznego miecza i zbierze ekipę, żeby włamać się do najgłębszych lochów Asgardii. No i spróbuje swoich sił na szybkich randkach…
– opis wydawnictwa
Loki. Agent Asgardu w Stanach wychodził na przełomie 2014 i 2015 roku. Polski czytelnik musiał zatem nieco poczekać na tę premierę. O tyle jest to problematyczne, że wydarzenia z tego komiksu przeplatają się z wydarzeniami z serii takich jak: Thor Gromowładny, Grzech pierworodny, Axis czy Thor, gdzie to imię nosiła Jane Foster – na naszym podwórku komiksy te zostały wydane w latach 2016–2018. Są to świetne zeszyty i polecam je gorąco, jednak od ich wydania, nieco czasu już minęło. Na tyle dużo, że osoby czytające je na bieżąco, mogły zapomnieć już niektóre szczegóły. Pozostaje również kwestia tego, co w przypadku nieznajomości tamtych serii? Na to pytanie nie mogę odpowiedzieć z czystym sumieniem, bo wiedzę o tych wydarzeniach już mam, więc całość wydała mi się logiczna i spójna. To, czy będzie tak w przypadku nowych czytelników, tego nie wiem. Nie ma tych nawiązań nie wiadomo ile, jednak może czasami wystąpić wrażenie zagubienia.
Zobacz także: Thunderbolts – recenzja komiksu
Nie powinienem tego pisać, ale czuję się do tego zobowiązany – Loki z komiksów jest zdecydowanie innym Lokim od tego z filmów czy serialu MCU, granego przez Toma Hiddlestona. Przede wszystkim ten komiksowy jest jednym wielkim manipulatorem i trudno go lubić. Ma większą moc i jest jedną z najmądrzejszych istot, a jego wiedza na temat sztuk tajemnych jest niezrównana. Samo to, że w komiksach przez pewien czas był Najwyższym Magiem, oznacza, że zwykłą płotką wśród złoczyńców nie był. W Polsce niestety fani Lokiego nie mają wielu pozycji, z których mogliby wybierać. Jasne, jest seria Thor Gromowładny i cała pozostała seria Jasona Aarona, jednak panuje deficyt komiksów, w których Loki gra pierwsze skrzypce. Polecam z tej strony gorąco komiks Loki ze scenariuszem Roberta Rodi i obłędnymi rysunkami, które pieczołowicie przygotował Esad Ribic. Ta niedroga pozycja lata temu przekonała mnie do tej postaci.
Zobacz także: Marvel Knights Spider-Man. Tom 1 – recenzja komiksu
Przydługi wstęp mamy już za sobą, pora się teraz skupić na samym Agencie z Asgardu. Scenariusz wszystkich 17 zeszytów zawartych w tym tomie napisał Al Ewing. Tego Pana możecie kojarzyć z takiej serii jak Nieśmiertelny Hulk, eventu Empireum czy one-shota Wasp. Małe Światy. Scenariuszowo jest co najmniej przyzwoicie. Jak wcześniej wspomniałem, fabuła przeplata się mocno z serią Jasona Aarona. Zaczyna się od solidnego przedstawienia, kim jest obecnie Loki i jaką rolę pełni w szeregach Asgardii (która unosiła się wtedy jeszcze nad miastem Broxton). Loki próbuje odkupić wszystkie swoje winy, służąc Wszechmatce. Jak wiemy, jest ich cała masa, więc i nasz bohater będzie miał pracy po kokardki.
Tym tomem Al Ewing udowodnił, że potrafi garściami czerpać z mitologii nordyckiej i do tego zgrabnie przekładać te opowieści na karty komiksu. Wprawiony znawca mitów o nordyckich bogach będzie miał okazję poczuć się tu jak w domu. Ewning śmiało korzysta z takich podań jak legenda o Sigurdzie, smoku Fafnirze i skarbie Andwariego. Scenarzysta potrafi kreować postacie, dodając im szczypty humoru. Potrafimy zrozumieć Lokiego, a nawet z nim sympatyzować. Epizodyczna rola Doktora Dooma z Vaerią Richards to coś, o czym mógłbym poczytać więcej (każda okazja jest dobra do polecenia 3 tomów Fantastycznej Czwórki od Jonathana Hickmana) Wydaje mi się jednak, że czytelnik sporo traci, gdy nie jest zaznajomiony z wydarzeniami, które dzieją się poza stronicami Agenta Asgardu. Przez to traktowałbym ten komiks jako deser po świetnej serii Aarona, a nie jako danie główne.
Zobacz także: Zakończeniem jest śmierć – recenzja komiksu. Nie zaskakuje
Mam wrażenie, że w przypadku tego komiksu pokonał mnie wszechobecny entuzjazm, jaki towarzyszył zapowiedziom i samej premierze. Jest interesujący, postać dobrze zbudowana (w obu znaczeniach tego słowa), angażuje i do tego nie wstydzi się rodowodu postaci, czyli mitologii nordyckiej (osobiście ją uwielbiam). Czytając ten tom, miałem podobne uczucia, co podczas premiery Deadpoola i Wolverine’a. Z jednej strony jestem idealnym odbiorcą, ale gdy przychodzi do premiery, to mam wrażenie, że całkowicie omijają mnie zachwyty. Może w równoległej rzeczywistości dałbym obu 10/10…
O rysunkach w Loki. Agent Asgardu mogę jedynie napisać, że jakieś były. Może to przez fakt, że jednocześnie czytałem komiks Hydraulicy dusz, który premierę również miał w sierpniu. W tamtym przypadku rysunki, choć dziwaczne, to na pewno zostawiły ślad w pamięci. Przygody Lokiego jednak takiego wrażenia nie zrobiły. Ilustracjami zajęli się Lee Garbett (Grzech pierworodny: Thor i Loki – Dziesiąty świat) oraz Jorge Coelho. Rysunki na dłuższą metę wydają się oszczędne, a do tego nieraz zawierają mało szczegółów. Osobiście najbardziej spodobały mi się okładki zeszytów (ta z numeru 17 – piękna) oraz te alternatywne. Wciąż jest to solidny warsztat, jednak ginie pod tysiącem podobnie wyglądających komiksów, a wielka szkoda.
Zobacz także: Void Rivals – recenzja komiksu. Gdzie ja to widziałem…?
Loki. Agent Asgardu ma swoje momenty, które czyta się z zapartym tchem. Jednak obawiam się, że osoby, które nie są zaznajomione z wydarzeniami w świecie Marvela w tamtych latach, mogą być nieco zagubione. Dochodzą do tego niczym niewyróżniające się, choć solidne, rysunki. Wszystko to sprawia, że Loki. Agent Asgardu jest co najwyżej dobrym komiksem. Dla fanów boga kłamstw pozycja obowiązkowa, a dla reszty – ot, ciekawostka.
Źródło grafiki głównej: okładka komiksu/ Egmont