Napiszę tylko jedną rzecz: mamy mocnego kandydata na laureata Oscara dla najlepszej animacji!
Czy wiecie, że DreamWorks obchodzi w tym roku 30 lat? To niezwykłe studio dostarczyło nam wielu wspaniałych animacji oraz jeszcze lepszych wspomnień związanych z tymi filmami. Choć od paru lat zaliczają niemały spadek jakościowy (choć trafiła nam się ostatnio wielka perełka w postaci Kota w Butach: Ostatnie życzenie), dalej z przyjemnością oglądam ich produkcje. Z powodu tej ważnej i okrągłej rocznicy, DreamWorks postanowiło zaserwować widzom kolejny film animowany. Dziki Robot to obraz niezwykły, który potrafi dostarczyć widzowi wielu emocji, a także zachwycić prześliczną szatą graficzną.
Zobacz też: Until Dawn (PS5) – recenzja gry. 3 stówki? A co tak tanio?
Film przedstawia nam robota zwanego ROZZUM (dla przyjaciół Roz), który trafia na dziką wyspę pełną niebezpieczeństwa. Maszyna dostosowana, by służyć ludziom, próbuje przetrwać w surowym dla niej środowisku i odnaleźć swego „klienta”. Bardzo nieprzyjemne starcie z niedźwiedziem powoduje, że na swej drodze napotyka samotne jajko pisklęcia. Gdy wreszcie się wykluwa, Roz dostaje swój cel – wychować małe gąsiątko i przygotować je do jesiennej migracji.
Roz poznajemy, gdy ta nagle budzi się do życia. Widz razem z nią uczy się życia na wyspie, jej zwyczajów i czego (lub kogo) powinno się unikać. Tam też poznaje przyjaciela – lisa Kapusia – który pomaga jej wychować dziecko. Dziki Robot to przede wszystkim piękna opowieść o maszynie, która choć nie jest dostosowana do jakichkolwiek uczuć, kocha swego syna. Ogółem bardzo podoba mi się jak środowisko staje się mniej mroczne i bezlitosne, a pojawia się w nim więcej miłości i solidarności. Choć scenariusz jest zapchany wieloma znanymi schematami, przez co mało co zaskakuje oglądającego, fabuła jest na tyle dobrze i – co najważniejsze – szczerze napisana, że mi to w ogóle nie przeszkadza.
Zobacz też: Armand – recenzja filmu. Pułapka systemu
Chrisowi Sandersowi udało się zdecydowanie stworzyć rewelacyjną historię, która opowie coś ważnego dla młodszych, ale też starszych widzów. Dużym atutem Dzikiego Robota jest także to, ile emocji potrafi dostarczyć. DreamWorks po raz kolejny przygotowało animację, na której będziecie płakać. I to nie tylko na jednej scenie. Obraz Sandersa rozprawia się z ciężkimi tematami nie tylko rodzicielstwa i relacji matki z jej własnym synem, ale także samotności czy odrzucenia przez środowisko za bycie „innym”. Lecz finalne widz poczuje tylko i wyłącznie ciepło na sercu.
Co jeszcze zachwyca w Dzikim Robocie, to niezwykle prześliczna szata graficzna. Animacja potrafi fenomenalnie ukazać nie tylko mroczne strony wyspy, ale także jej piękno i dobroć. Film w rewelacyjny sposób bawi się wszelaką paletą kolorów, zachwycając oglądającego wspaniałymi krajobrazami lasu, i nie tylko. Warto wspomnieć jeszcze o naprawdę dobrej ścieżce dźwiękowej, która świetnie współgra z emocjami bohaterów i dziczą tego środowiska. Dodatkowo, bardzo muszę pochwalić polski dubbing. Jest on po prostu fantastyczny, a każdy z obsady dał z siebie wszystko. Choć i tak obejrzę ten film jeszcze raz, tym razem z oryginalnymi głosami, głównie dla Lupity Nyong’o i Pedro Pascala.
Zobacz też: 63 days – recenzja gry. Niekończące się skradanie
Gdy wielu myślało sobie, że Disney przygarnął sobie już Oscara za najlepszą animację roku, nagle wchodzi DreamWorks – cały na biało – i pokazuje, jak tworzyć animację. Albowiem Dziki Robot to zachwycająca emocjonalna produkcja, niezwykła pod prawie każdym względem. Chris Sanders zaserwował fantastyczny obraz, który warto zobaczyć na wielkim ekranie już dla samych ślicznych, kolorowych krajobrazów. Tylko polecam wziąć chusteczki, bo historia Roz i jej wspaniałego syna potrafi mocno wzruszyć! Kibicuje całym sercem, by przygarnął niejedną nagrodę w tym sezonie.
Źródło obrazka głównego: materiały promocyjne