Historia Ostatniego Ronina dobiegła końca. Jednak jeśli komuś wciąż mało contentu z tego uniwersum, mam dobrą wiadomość – dzięki jednej z najnowszych publikacji Nagle! Comics otrzymaliśmy wgląd w nieznane lata z życia Michelangela sprzed jego powrotu do Nowego Jorku.
Droga do ostatniej, rozdzierająco smutnej walki Michelangelo była wyjątkowo długa i niebezpieczna. Co się z nim działo przez te wszystkie lata, w których jedynymi drogowskazami były żądza zemsty i dziennik Mistrza Splintera? Jakie bitwy wówczas stoczył? Jakie trudne lekcje musiał sobie przyswoić? Ostatni Ronin – Nieznane lata to z jednej strony nowe sekrety z przeszłości Żółwi, z drugiej – rozgrywający się współcześnie wątek, w którym nowy mistrzem, Casey Marie Jones, przygotowuje młode słodkowodne żółwiki do objęcia roli nowego pokolenia Zmutowanych Nastoletnich Żółwi Ninja.
Prequel i bezpośrednia kontynuacja Ostatniego Ronina – największego komiksowego hitu ostatnich lat. Zobaczcie co Kevin Eastman i Tim Waltz przygotowali dla was tym razem.
– opis wydawcy
Zobacz również: Wojownicze Żółwie Ninja: Ostatni Ronin – recenzja komiksu. Jeden za wszystkich…
Wojownicze Żółwie Ninja: Ostatni Ronin – Nieznane lata to prequel, ale też jednocześnie i sequel Ostatniego Ronina. Dlatego też jeśli nie znacie jeszcze części pierwszej, NIE bierzcie się za ten komiks (i za tę recenzję również nie). Możecie nim sobie zaspoilerować mnóstwo istotnych rzeczy. Nie warto. Zwłaszcza, że nie jest aż tak dobry jak bazowa historia… no ale po kolei.

Ostatni Ronin – Nieznane lata ukazuje nam, jak sama nazwa wskazuje, okres z życia Michelangela nieujęty w głównej historii, a także to, co dzieje się w klanie Hamato już po jego śmierci. Dowiadujemy się, jak wyglądała międzynarodowa wycieczka żółwia, najpierw uciekającego przed przeszłością, a później ścigającego nowego wroga, którego w międzyczasie się nabawił. Przy okazji natomiast zapoznajemy się także z… niejako drugą generacją żółwi ninja. Wygląda na to, że April i jej córka postanowiły po odejściu Mikey’ego zmutować sobie kolejne cztery gady, by kontynuowały schedę po wujkach. Tak oto do akcji wkraczają Moja, Uno, Odyn i Yi, którzy… stanowią niemalże dokładne odpowiedniki swoich poprzedników, może z lekko przetasowanymi cechami. I nie jestem pewna, szczerze mówiąc, czy mi się to podoba.
Zobacz również: Somna – recenzja komiksu. Seksualne fantazje czy zwykłe szaleństwo?
Nie chodzi mi nawet o to, że sam koncept nowej drużyny żółwi nie ma prawa bytu. Uważam, iż to by się dało jakoś sensownie ograć. Tylko że jeśli już się na takie rozwiązanie decydujemy, to fajnie byłoby dobrać jakieś inne archetypy postaci niż oryginalnie i wprowadzić tym samym chociaż lekki powiew świeżości. Tutaj nie za bardzo go czuję niestety. Dostałam dość podobnych do oryginału bohaterów, ale odartych z całej nostalgii, jaka nabudowała się wokół pierwotnego składu przez tych bagatela czterdzieści lat istnienia marki. Nowi nie wyróżniają się oni na tle tej franczyzy właściwie niczym szczególnym; jestem przekonana, iż za tydzień czy dwa nie będę już nawet pamiętała, jak się nazywają. Na ten moment nie czekam więc jakoś szczególnie na kontynuację ich losów. A szkoda. Ale kto wie, może w dalszych częściach (bo na pewno takie będą) jeszcze się do nich przekonam.

Co zaś się tyczy samej fabuły – jest w porządku. Nie tak dobra jak w Ostatnim Roninie, zdecydowanie nie, ale wciąż w porządku. Mamy tu sporo scen walki, co zapewne uraduje niejednego fana serii. Szczególnie ta część gladiatorska wypada ciekawie, zarówno pod względem bitek, jak i samego konceptu, który moim zdaniem ma duży potencjał. Żółwiarzy z pewnością usatysfakcjonuje również debiut Purpurowych Smoków w nowym wydaniu. Ogólnie rzecz biorąc, treściowo Ostatni Ronin – Nieznane lata wypada naprawdę spoko – choć nadal uważam, że Robak Śmierci to potwornie głupia ksywka dla głównego antagonisty.
Zobacz również: Pingwin: Długa droga do domu – recenzja komiksu. Fly my bird!
Technicznie mam też jeszcze jeden drobny problem do polskiego tłumaczenia. A mianowicie: pewna postać (w ramach ochrony antyspoilerowej nie sprecyzuję, kim jest) namiętnie rzuca w tym tomie sucharami. Szkopuł w tym, że po polsku są one kompletnie bezsensowne. Oczywiście rozumiem, że pewnych gier słownych nie da się przetłumaczyć, aczkolwiek w takich przypadkach wypadałoby chociaż zrobić jakąś adnotację z wyjaśnieniem albo coś. Tutaj niczego takiego jednakowoż nie dostajemy, w związku z czym już nigdy się nie dowiem, o co temu typowi mogło chodzić.

Graficznie komiks jest całkiem ładny, tak samo zresztą jak część poprzednia. Ciekawym zabiegiem, którego chyba wcześniej nie stosowano, są natomiast czarnobiałe strony stylizowane na pierwszą, oryginalną serię komiksów, od których Wojownicze Żółwie Ninja się w ogóle zaczęły. Czytałam kilka początkowych tomów tamtego wydania i choć daleko mi do bycia jego fanką, natychmiast rozpoznałam oraz doceniłam nawiązanie. To fajne mrugnięcie okiem do tych głębiej wtajemniczonych czytelników – a jako że się do nich zaliczam, to daję plusik.
Zobacz również: Ostatni Mohikanin – recenzja komiksu. Klasyka w pigułce
Wojownicze Żółwie Ninja: Ostatni Ronin – Nieznane lata to niezły komiks z dużą ilością akcji, choć nie wiem, czy był mi on potrzebny do życia. Mam jednak nadzieję, że jeśli autorzy zechcą pociągnąć tę serię dalej, to nadadzą nowym żółwikom trochę więcej oryginalnych cech. Historia Michelangela wydaje się już definitywnie zamknięta, aczkolwiek nowe pokolenie wciąż ma szansę zaskarbić sobie sympatię czytelników. Byleby zrobiono z nich ostatecznie coś trochę ciekawszego niż inaczej pokolorowane kopie poprzedników.
Autor: Kevin Eastman, Tom Waltz
Tłumaczenie: Paweł Bulski
Okładka: Ben Bishop
Wydawca: Nagle! Comics
Premiera: 26 lutego 2025 r.
Oprawa: e-book
Stron: 208
Cena katalogowa: 124,90 zł
Powyższa recenzja powstała w ramach współpracy z wydawnictwem Nagle! Comics. Dziękujemy!
Fot. główna: materiały promocyjne – kolaż (Nagle! Comics)